Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

[100 DNI MORAWIECKIEGO] Ten czas minął na gaszeniu pożarów. Mateusz Morawiecki potrzebuje jakiegoś sukcesu. Uda się w Brukseli?

Agaton Koziński
Bartek Syta
Pierwsze 100 dni minęło premierowi na gaszeniu pożarów. Mateusz Morawiecki potrzebuje jakiegoś sukcesu, który pozwoli mu złapać oddech i wzmocnić swoją pozycję polityczną. Uda się w Brukseli?

To miały być najmilsze momenty w premierowaniu dla Mateusza Morawieckiego. Wydawał się być człowiekiem stworzonym do tego, żeby jeździć na szczyty Rady Europejskiej, a tam kreślić swoje wizje przyszłości Polski i Europy oraz szukać partnerów jego koncepcje popierających. Dobry angielski, obycie, swoboda, luz, aura człowieka sukcesu - to wszystko miało sprawiać, że wyjazdy do Brukseli będą dla niego prawdziwą przyjemnością.

Na razie nie są. Na razie - choć przez ostatnie trzy miesiące był tam pięć razy - wyjazdy tam to ciągła walka o przetrwanie. Chodzi oczywiście o procedurę art. 7. który uruchomiła wobec Polski Komisja Europejska. Morawiecki próbuje udowodnić, że wszystko, co Polska zmieniła w systemie sądowym, jest zgodne z prawem, rozsądkiem i międzynarodowymi standardami. Bruksela tego słuchała - ale nie słychać było, żeby zamierzała ustąpić.

CZYTAJ TAKŻE: Paweł Siennicki: Mateusz Morawiecki nie odpowiada za żaden z kryzysów rządu, ale każdy obciąża właśnie jego

Teraz jest moment „sprawdzam”. W czwartek minął trzymiesięczny termin, jaki KE wyznaczyła Polsce na wywiązanie się z rekomendacji przez Komisję zalecanych. Od tego uzależniała ona dalsze losy procedury - czy będzie ona kontynuowana, czy nie.

Mateusz Morawiecki poleciał do Brukseli z przygotowanymi odpowiedziami. Według przecieków nie było w nic nowego - w tym sensie, że polska strona po raz kolejny udowadniała, że wszystkie zmiany wprowadzone do wymiaru sprawiedliwości były zgodne z konstytucją, więc nie ma potrzeby dokonywania żadnych korekt w przyjętych ustawach.

Ale jednocześnie, gdy Bruksela czytała odpowiedź Polski, w której jest napisane, że żadnych zmian nie będzie, w Warszawie PiS złożył w Sejmie propozycje zmian w ustawach o Sądzie Najwyższym, sądach powszechnych i Trybunale Konstytucyjnym. Najbardziej zaskakująca jest nowelizacja ustawy o TK, gdyż zakłada publikację wcześniej nie ogłoszonych wyroków Trybunału.

Każda z tych trzech nowelizacji jest ważna - w tym sensie, że są one zbieżne z zaleceniami Komisji Europejskiej. Sygnał z tego płynie jeden: Morawiecki szuka kompromisu z Jean-Claude Junckerem.

Uda mu się? Oficjalnych komentarzy ze strony KE nie było żadnych. Według nieoficjalnych przecieków, do których dotarła PAP, Komisja przyjęła do wiadomości złożone poprawki w Sejmie i przeanalizuje, czy są zgodne z jej zaleceniami. „Z całą pewnością z ramienia Prawa i Sprawiedliwości, czy w imieniu Jarosława Kaczyńskiego, nikt do rozmów z Komisją Europejską w sprawie zmian w ustawach o ustroju sądów powszechnych i o SN nie był desygnowany” - skomentowała propozycje nowelizacji rzeczniczka PiS Beata Mazurek. A chwilę po jej słowach pojawił się projekt ustawy, która umożliwi opublikowanie wyroków TK.

CZYTAJ TAKŻE: Jarosław Gowin: Jarosław Kaczyński nie pełni funkcji premiera. Podtrzymuję opinię, że nie jest to rozwiązanie optymalne dla naszego obozu

Na pewno mając takie karty do gry Mateusz Morawiecki będzie mógł dużo swobodniej prowadzić rozmowy w Brukseli. O tyle dla niego ważne, że nad jego głowami gromadziło się coraz więcej czarnych chmur. Pierwsze 100 dni, które teoretycznie powinny być dla niego najłatwiejszym okresem w kierowaniu pracami rządu, stały się pasmem problemów. Premier jeździł od kryzysu do kryzysu, ledwie opanował jeden pożar, zaraz wybuchał kolejny. On się dwoił i troił, żeby sytuację uspokoić, ale efekty działań były średnie. Raz (w Monachium) okazało się nawet, że gasi pożar benzyną.

Dlatego dla Mateusza Morawieckiego kwestia artykułu 7 to - poza wszystkimi innymi uwarunkowaniami - także ważne wyzwanie w kategoriach jego własnej kariery politycznej. Trzeba pamiętać o jego ograniczeniach. Nie był twarzą „dobrej zmiany”, gdy ta szła po władzę w 2015 r. Nie ma nawet mandatu posła, nigdy nie przeszedł procesu weryfikacji demokratycznej, mierzonej wielkością głosów, jakie polityk otrzymuje w wyborach. Na to jeszcze dokłada się brak doświadczenia politycznego.

Owszem, ma ogromną wiedzę biznesową, umiejętność zarządzania korporacją, dużym przedsiębiorstwem. Ale rzeczywistość polityczna jest inna. Jednak żadna inna grupa społeczna nie wytwarza specyficznej klimatu, w którym poszczególne frakcje, koterie, kanapy ścierają się na wpływy, dojścia, dostępy do ucha, plotki, półprawdy i kłamstwa. Trzeba w tym świecie pobyć, żeby się w nim odnaleźć. Mateusz Morawiecki w nim był zaledwie dwa lata - i od razu został szefem rządu.

Jest nim 100 dni - i na razie nie zrobił niczego, co mógłby określić jako swój autentyczny sukces. Cały czas jest premierem, którego najłatwiej porównać z Ewą Kopacz, a to dla niego na pewno nie jest komplementem. Jak to zmienić? Sposób jest prosty w zdefiniowaniu, ale szalenie trudny w realizacji. Chodzi o sukces. Chodzi o ruch, działanie, które sprawi, że wyborcy zobaczą w nim właściwego człowieka na właściwym miejscu. O coś, co sprawi, że jego własny obóz polityczny zobaczy w nim osobę, która może być pełnokrwistym szefem rządu, a nie tylko „premierem technicznym”, którego sobie wymyślił prezes.

Właśnie dlatego doprowadzenie do końca sprawy z art. 7 jest dla Mateusza Morawieckiego tak ważne. To byłby to jego realny sukces. Po pierwsze, umocniłby go na stanowisku, które zajmuje. Po drugie, dałby mu oddech - bo zamknięcie jednego z najtrudniejszych frontów pozwoliłby w spokoju skupić się na innych tematach. Po trzecie wreszcie, odzyskałby wreszcie sterowność. Bo teraz był tylko reaktywny, gonił od pożaru do pożaru, nie mając właściwie możliwości realizowania własnej agendy. Teraz mógłby sam zacząć decydować o tym, czym się będzie zajmować.

CZYTAJ TAKŻE: Ludwik Dorn: Mateusz Morawiecki nie ma pomysłu na swoje premierowanie. To nie ten rozmiar kapelusza

Jako że Komisji Europejskiej też powinno zależeć na pomyślnym zakończeniu konfliktu z Warszawą, wydaje się, że ustępstwa, które w czwartek zaproponowała polska strona, powinny wystarczyć, by procedurę związaną z art. 7 uznać za niebyłą. Właśnie takiej decyzji Mateusz Morawiecki potrzebuje przede wszystkim.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: [100 DNI MORAWIECKIEGO] Ten czas minął na gaszeniu pożarów. Mateusz Morawiecki potrzebuje jakiegoś sukcesu. Uda się w Brukseli? - Portal i.pl