<!** Image 2 align=none alt="Image 210304" sub="Śmietanka PO na konferencji prasowej w Bydgoszczy [Fot. Tomasz Czachorowski]">
<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/reszka_jaroslaw_powazny.jpg" >Przed nami XX Bydgoski Festiwal Operowy. Warto o nim pisać, bo co roku jest o czym, i warto chwalić, bo co roku jest za co.
Ale można byłoby też pójść za ciosem i zorganizować nad Brdą I Bydgoski Festiwal Oper Mydlanych, konkretnie w gatunkowej odmianie, na którą Anglosasi mają zgrabną nazwę docusoap. W Polsce, mniej zgrabnie, nazywamy ją telenowelą dokumentalną. Czyli: dużo mydła, trochę życia - jak w tasiemcach typu „Ukryta prawda” albo „Prawdziwe psy”. Do takiego przeglądu moglibyśmy też, niczym „Halkę” na festiwal operowy, wrzucić perełki produkcji własnej. Oto propozycja:<!** reklama>
„Zbawca”, czyli pierwsza bydgoska tragikomiczna opera mydlana. W poniedziałek zaszczycił Bydgoszcz minister transportu Sławomir Nowak. Wizyta była tak niespodziewana, że organizatorzy, lokalne szczepy PO, informowali o niej dziennikarzy dopiero w środku bożej niedzieli. Skąd to zaskoczenie? Hipotezy śledcze są dwie. Pierwsza: minister kogoś się obawia, być może rozhisteryzowanych fanek albo złodziei zegarków, więc swoje przybycie zapowiada w ostatniej chwili. Druga hipoteza: wysportowany członek gabinetu Tuska działa jak komandos. Szef naciska guzik i sprawny minister skacze.
Ostatnio jego partia była w tarapatach. W sondażach popularności spadła za PiS. Potem wybuchł skandal z memorandum gazowym, który kosztował głowę ministra skarbu. A gorzki deser podał premierowi minister sprawiedliwości, który zmajstrował międzynarodową aferę, rzucając oskarżenie na Niemców, że nielegalnie skupują polskie zarodki i przeprowadzają na nich eksperymenty naukowe. PO pilnie więc potrzebuje wizerunkowego sukcesu, zwłaszcza w terenie, od którego zależy sukces w następnych wyborach. Tusk naciska więc guzik i komandos wylatuje do Bydgoszczy. Z czym startuje, chyba nie z pustą ręką?
Oficjalnie cisza na ten temat, jednak zaprzyjaźniona z Platformą gazeta łowi przeciek. Nieco mętny, jak od jasnowidza, ale przecież czytelny. Jasnowidzem tym razem jest poseł Olszewski: „Nie wierzycie w to, co mówimy od dawna, to przyjeżdża sam minister”. Czyli będzie o ekspresówkach. „Minister Nowak przybije piątkę” - triumfalnie zapowiada bydgoska „Wyborcza”. Sensacja, przełom, nasze głosy wreszcie wysłuchane w Warszawie! Następnego dnia wszystkie bydgoskie redakcje ślą przodowników pracy na konferencję prasową z ministrem.
Ten przemawia: „Mój resort kończy już pracę nad dokumentem, dotyczącym finansowania inwestycji drogowych w latach 2014-2020 i w ciągu kilku tygodni przedstawimy go do ostatecznej akceptacji rządu. Z mojej strony mogę zapewnić, że będziemy w nim rekomendować budowę drogi S5 do Bydgoszczy jako inwestycję priorytetową”.To by było na tyle. Czas na wydech. Minister powtórzył to, co jakiś czas temu wyłożył na piśmie w liście do prezydenta Bruskiego dyrektor bydgoskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.
Jest już prawie wszystko - dobra wola, harmonogram działań. Brakuje tylko pieniędzy. Nowak też nam ich nie da, ale będzie za nas trzymał kciuki. Możemy tylko żałować, że ostatnio minister transportu nie ma dobrych notowań u premiera. Z publicznych połajanek Donalda Tuska wynika, że najbardziej wkurzyła go wieść, iż jego minister lubi pożyczać drogie zegarki od biznesmena Piotra Wawrzynowicza.
Tygodnik „Wprost” policzył i pokazał na zdjęciach aż sześć takich cacuszek, którymi w ostatnim czasie szpanował Sławomir Nowak. Zaiste, paskudny zbieg okoliczności! Perspektywy bydgoskiego okna na świat zależą od faceta, który nosi pożyczone zegarki i właśnie podpadł szefowi. Przodownicy mediów spuścili nosy na kwintę. „Trasa S5 jeszcze raz obiecana” - podsumował „Express Bydgoski”. „Minister obiecał S5. Znowu. Czekamy!” - jeszcze raz złapała ministra za słowo „Gazeta Pomorska”.
Rzut oka na fotki z nawiedzenia Bydgoszczy przez Nowaka przekonały mnie tylko o jednym. Mydlenie oczu jest zajęciem stresującym nawet dla dandysa i zawodowego polityka. Porównajmy tylko miny Nowaka, Lenza i Bruskiego, uchwycone w obiektywie przed wyjściem do dziennikarzy i tuż po nim...