W teorii to powinno wyglądać tak: w trakcie sezonu kluby mają prawo negocjować i przedłużać kontrakty ze swoimi zawodnikami. W przypadku żużlowców z innych klubów kilka lat temu wprowadzono okienka transferowe. Kilka jest w trakcie sezonu, ale najważniejsze zaczyna się od 1 listopada. To wtedy przez dwa tygodnie kluby mogą zgłaszać transfery na kolejny sezon.
W ramach tzw. kontaktów zakazanych jest składanie propozycji zawodnikowi przed ostatnią imprezą w sezonie. W regulaminie czytamy: "W okresie od daty podpisania kontraktu lub aneksu przedłużającego czas trwania kontraktu do daty 31 października danego sezonu zabronione jest podpisywanie i zawieranie jakichkolwiek kontraktów, aneksów, listów intencyjnych, porozumień i umów".
Transfery w PGE Ekstralidze: kluby łamią regulamin
To martwe przepisy. Jeszcze w ubiegłym roku kluby negocjowały w trakcie sezonu w tajemnicy, w tym sezonie już od maja oficjalnie chwaliły się udanymi negocjacjami i podpisanymi porozumieniami. W sierpniu w zasadzie wszyscy najważniejsi zawodnicy zakończyli rozmowy i znaliśmy wszystkie kluczowe transfery na sezon 2023.
Jednym z pierwszych był Jason Doyle, który razem z Unią Leszno w połowie sezonu ogłosił przedłużenie kontraktu. Ten sam Doyle niedawno wiadomością SMS poinformował prezesa "Byków", że jednak będzie zdobywał punkty dla Wilków Krosno. Podobne porozumienie z GKM zerwał Krzysztof Kasprzak, a za kulisami transferowego rynku słychać, że takich prób podkupowania żużlowców jest znacznie więcej (aktywny ma być zwłaszcza Betard Wrocław, który szuka zawodnika w miejsce Artioma Łaguty).
PGE Ekstraliga: porozumienia bez mocy prawnej
Nie trzeba nikogo przekonywać, jak szkodliwy dla ligi jest ten proceder. Po pierwsze: powoduje sztuczne windowanie zarobków zawodników, czyli coś, czego Speedway Ekstraliga bardzo obawiała się po wzroście budżetów klubów. Po drugie - bardzo utrudnia strategię budowania drużyny. Przykład? GKM miał gotową drużynę, ale po stracie Kasprzaka musi rozpaczliwie szukać polskiego seniora w I lidze. I wreszcie po trzecie - kiepsko wpływa na wizerunek ligi i dyscypliny, bo sugeruje regulaminowy i finansowy bałagan na transferowym rynku.
Poszkodowane kluby są w zasadzie bezradne. Speedway Ekstraliga umywa ręce, tłumacząc, że zasady kontraktowania zawodników są określone w regulaminie i żadne porozumienia zawarte w trakcie sezonu - co w zasadzie jest zrozumiałe - nie podlegają jurysdykcji ligowej spółki.
- Nie uznajemy czegoś takiego jak porozumienia poza okresem transferowym, bo dla nas liczą się tylko kontrakty zawierane w przewidzianych do tego okresach. Wszystko co się dzieje poza oknem transferowym, to sprawa zawodników i klubów - podkreśla prezes SE Wojciech Stępniewski w rozmowie z serwisem Sportowe Fakty.
PGE Ekstraliga: będą kary za łamanie porozumień
To ma się jednak wkrótce zmienić. PGE Ekstraliga uznała, że skoro nie jest w stanie powstrzymać rozmów w trakcie sezonu, to przynajmniej spróbuje kontrolować te kwestie. Od maja przyszłego roku dostępne dla zawodników będą prekontrakty. Będą one regulować wstępnie warunki startów zawodnika w danym klubie i będą trafiać do Speedway Ekstraligi. Nie będzie możliwości jednostronnego zerwania takiego porozumienia. Jeśli zrobi to zawodnik, to grozić mu będzie roczne zawieszenie, w przypadku takiego przewinienia klubu - wysokie odszkodowanie dla żużlowca.
