https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Żona i syn są dla niego podporą

Jarosław Jakubowski
Ponad pięć lat temu jego życie legło w gruzach po straszliwym wypadku samochodowym. Dzisiaj Jacek Rozonka żyje normalnie, mimo że zamiast nogi ma protezę.

Ponad pięć lat temu jego życie legło w gruzach po straszliwym wypadku samochodowym. Dzisiaj Jacek Rozonka żyje normalnie, mimo że zamiast nogi ma protezę.

<!** Image 2 align=right alt="Image 142882" sub="Pan Jacek i jego syn Szymon cieszą się na myśl o kuligu, który już wkrótce urządzą ich krewni na wsi Fot. Miłosz Sałaciński">30 września 2004 roku strażacki wóz marki Renault, kierowany przez Jacka Rozonkę, na ulicy Wyzwolenia w Fordonie uderzył w drzewo. Auto stanęło w płomieniach. Pan Jacek cudem uszedł z życiem. Niestety, stracił lewą nogę, miał też poparzoną ponad jedną trzecią powierzchni ciała.

Wypadek zdarzył się, gdy strażacy jechali do - jak się okazało później - fałszywego zgłoszenia o pożarze.

Jakby mało było nieszczęść, Prokuratura Rejonowa Bydgoszcz-Północ postawiła strażakowi zarzut nieumyślnego spowodowania wypadku. Wielomiesięczna męka przesłuchań i urzędowych pism skończyła się dopiero w połowie 2005 roku, kiedy śledczy umorzyli sprawę ze względu na znikomą społeczną szkodliwość czynu.

Pan Jacek nie wrócił już do straży. Został zwolniony, a na pożegnanie dano mu awans.

<!** reklama>- Nie mam żalu do przełożonych. Tak musiało być. Odwiedzam czasem chłopaków z jednostki przy Produkcyjnej, gdzie pracowałem. Spędziliśmy razem sylwestra, wybieramy się na zabawę karnawałową - mówi Jacek Rozonka, dziś 35-latek, szczęśliwy mąż, ojciec siedmioletniego Szymona. Jak mówi, to właśnie żona i syn byli i są dla niego największa podporą.

Dzięki zbiórce, zainicjowanej przez strażaków, pan Jacek od czterech lat ma protezę nogi. Dwa lata temu został strażnikiem miejskim i zaczął pracę w wideomonitoringu w komisariacie przy Wyzwolenia. Przeprowadził się z czwartego piętra na drugie - nie bez problemów, bo Fordońska Spółdzielnia Mieszkaniowa zażyczyła sobie, żeby na własny koszt doprowadził opuszczane lokum do pierwotnego standardu, mimo że krótko przedtem zakończył jego remont.

Codzienną udręką jest też brak miejsc do parkowania na osiedlu Bajka, gdzie mieszka. Kierowcy nie respektują nawet tego, że jest niepełnosprawny i zajmują jego miejsce. Mimo to pan Jacek zachowuje pogodę ducha. - Nie myślę o tym, co się stało. Życie toczy się dalej i to jest najważniejsze - mówi.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski