Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zniszczenie zagłuszarki na Wzgórzu Dąbrowskiego. Od teraz nie chuligani, a bohaterowie

HS
Spośród pięciu uniewinnionych żyje dwóch, w tym Józef  Borowski  (na pierwszym planie).
Spośród pięciu uniewinnionych żyje dwóch, w tym Józef Borowski (na pierwszym planie). Filip Kowalkowski
Przed bydgoskim sądem zapadł historyczny wyrok. Zdzisław Berkowski, Józef Borowski, Bernard Doliński, Tadeusz Gozdecki i Tadeusz Gulcz zostali oczyszczeni z zarzutu chuligaństwa, za które zostali skazani przez PRL-owski sąd 18 stycznia 1957 roku.

- Przeszedł pan do historii - usłyszał sędzia Krzysztof Dadełło, po odczytaniu uzasadnienia o unieważnieniu wyroków PRL-owskich sądów od Stefana Pastuszewskiego, jeden z dwóch świadków wczorajszej rozprawy toczącej się „w przedmiocie stwierdzenia nieważności wyroku z 18 stycznia 1957 roku”, wydanego na pięciu bydgoszczan. Zostali oni skazani za udział w zniszczeniu zagłuszarki zagranicznych rozgłośni na Wzgórzu Dąbrowskiego.

Zniszczenie zagłuszarki na Wzgórzu Dąbrowskiego. Cześć i chwała bohaterom

W świetle prawa (od wczoraj) Zdzisław Berkowski, Józef Borowski, Bernard Doliński, Tadeusz Gozdecki i Tadeusz Gulcz nie są już chuliganami! Po rozpatrzeniu sprawy sąd unieważnił wyrok Sądu Wojewódzkiego z 18 stycznia 1957 r. i utrzymujący go w mocy wyrok Sądu Najwyższego z 13 kwietnia 1957 r.

Gdy sędzia skończył odczytywać uzasadnienie w sali 111 (z trudem pomieściła licznie zgromadzoną publiczność) rozległy się oklaski. Skandowano: „Cześć i chwała bohaterom”.

Marta Gulcz, wdowa po Tadeuszu Gulczu (skazany na 6 lat więzienia) powiedziała: - Ten wyrok męża by ucieszył. Karę odbywał w więzieniu w Koronowie, potem w Sztumie. Na wolność wyszedł w 1962 roku. To był bardzo dobry człowiek.

O tym, że jest wielka szansa na uniewinnienie tych, którzy sześć dekad temu sprzeciwili się komunistycznej dyktaturze, mówił nam niedawno Mieczysław Góra, prokurator IPN, który odnalazł istotne dla oceny wydarzeń z listopada 1956 r. dokumenty.

Zobacz również:

Stare zdjęcia Bydgoszczy. Popatrzcie, jak się zmienia nasze miasto. To samo miejsce, dwie różne fotografie, które dzieli wiele dekad.

Bydgoszcz na starych fotografiach. To samo miejsce dawniej i...

Polityczni, nie chuligani

- Te materiały potwierdzają, że ówczesne władze traktowały wydarzenia z 18 listopada jako polityczne, a nie chuligańskie. Tak wynika z meldunku płk. Adama Aumera, zastępcy dowódcy Pomorskiego Okręgu Wojskowego ds. politycznych, skierowanego do szefa Głównego Zarządu Politycznego Ludowego Wojska Polskiego gen. Janusza Zarzyckiego. Demonstrację w Bydgoszczy uznano za polityczną, przyznając wprost, że początkowo zajścia miały charakter chuligański, ale szybko przekształciły się w manifestację polityczną - mówił sędzia Dadełło.

W ocenie prok. Góry meldunek płk. Aumera jest jednym z kluczowych. - Nie mniej istotne okazały się również analizy przeprowadzone przez poszczególne komendy milicji, przesłane do MSW. Są w nich opisy wydarzeń, które miały miejsce nie tylko w Bydgoszczy, także w Szczecinie, Płocku, Warszawie.

Powołany na świadka dr Marek Szymaniak, historyk z bydgoskiej Delegatury IPN przypomniał, że w świetle zachowanych źródeł historycznych nie ma żadnych wątpliwości co do patriotycznego podłoża manifestacji bydgoszczan z 18 listopada 1956 r.

Ten sam skazał gen. „Nila”

- Dotychczas mieliśmy do czynienia z sytuacją, że w osądzie historycznym wszystkie osoby biorące udział w tamtych wydarzeniach były oceniane pozytywnie i z wielkim szacunkiem. Ta ocena historyczna stała w rażącej sprzeczności z oceną prawną, która cały czas utrzymywała wykładnię sformułowaną w styczniu 1957 roku, uznającą wydarzenia za chuligańskie wybryki - mówi dr Szymaniak.

Kaskada:
Zobacz również:

3 stycznia 2008 roku, po 39 latach funkcjonowania, definitywnie zamknięty został budynek „Kaskady” na rogu Starego Rynku i ul. Mostowej. Budynek zakupił znany bydgoski cukiernik Adam Sowa, który po jego rozbiórce zabudował to miejsce w inny sposób, m.in. odtwarzając dawną ulicę Jatki.

Tak zmieniło się miejsce po bydgoskiej Kaskadzie [zdjęcia]

Przypomniał, że rozprawa w Sądzie Najwyższym (kwiecień 1957 r., część skazanych odwołała się od wyroku SW) odbywała się pod przewodnictwem sędziego Emila Merza, który wcześniej orzekał karę śmierci dla gen. Augusta Fildorfa „Nila”.

Świadek Stefan Pastuszewski przywołał w swoich zeznaniach treści rozmów, które w 1981 r. prowadził z obrońcami oskarżonych.

- Mecenas Koch mówił, że według jego wiedzy to było obywatelsko-patriotyczne wystąpienie. Podczas procesu przyznawał, że człowiek, który śpiewa „Jeszcze Polska nie zginęła” przemienia się w patriotę i trudno przypuszczać, żeby wtedy działał jak złoczyńca.

Lepiej było być chuliganem?

Adwokaci, z którymi rozmawiał, tłumaczyli, dlaczego przyjęli taką a nie inną kwalifikację prawną (czyny chuligańskie, niszczenie mienia społecznego).

- Za czyny polityczne groziły wysokie kary więzienia. Potraktowanie tej sprawy w taki sposób było korzystane dla oskarżonych - mówił.

Procesowi w styczniu 1957 r. przewodniczył sędzia Zygmunt Kubrycht.
- Nie ukrywał, że „gospodarzem procesu był prokurator Zdzisław Obuchowicz. Mówił, że nie było innego wyjścia, jak poddać się jego decyzjom.

Po przerwie sędzia Krzysztof Dadełło odczytał postanowienie i jego uzasadnienie. Podstawą była ustawa z 23 lutego 1991 r. o uznaniu za nieważne orzeczeń wydanych wobec osób represjonowanych za działalność na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego.

Dworzec kolejowy
Zobacz również:

Tak bydgoski Dworzec Główny zmieniał się na przestrzeni lat. Oto kilka fotografii z dawniejszych i nie tak odległych czasów.

Bydgoszcz Główna - dawniej i dziś [zobacz zdjęcia]

Polub "Express" na Facebooku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!