Do marca pracodawcy muszą przekonać pracowników, żeby udali się na urlopy. Jeśli im się nie uda, dostaną mandat.
Rekordziści, jakich udało się przyłapać Państwowej Inspekcji Pracyw Bydgoszczy, nie byli na urlopie od siedmiu lat.
- Prawo jest precyzyjne. Do końca marca tego roku wszyscy muszą wykorzystać zaległe urlopy - mówi Beata Gołębiewska, zastępca okręgowego inspektora pracy. - Gdy tego nie zrobią i ujawnią to nasze kontrole, na pracodawcę czekać będzie mandat (nawet 1000 złotych) bądź sprawa w sądzie grodzkim.
Największe bydgoskie zakłady pracy dbają o to, żeby pracownicy szli na urlopy.
- Nasi pracownicy wiedzą, że biorąc 10 dni urlopu, mogą skorzystać z dofinansowania wczasów pod gruszą i chętnie z tego korzystają. To dobra motywacja - uważa Dagmara Kusiewicz, rzeczniczka gazowni.
Jeśli firma jest dobrze zorganizowana, tworzy plany urlopowe wcześniej. Nie dochodzi wówczas do sytuacji, że na przykład dwóch specjalistów wyjedzie, a zakład będzie gorzej działał. Trudniej jest w małych firmachi sklepach. Brak choćby jednej osoby może grozić upadkiem biznesu.
- Mam dwa małe punkty gastronomii - mówi jeden z przedsiębiorców. - Jeden prowadzę sam,w drugim pracuje młoda kobieta. Jeśli puszczę ją na urlop, będę musiał zamknąć interes. Wiem, że naciągam przepisy. Wysyłam ją na „wolne”, ale ona nadal przychodzi do pracy. Dostaje za to więcej pieniędzy, więc nie narzeka.
- Urlop należy się każdemu i powinien z niego korzystać. Nasze cmentarze są pełne „niezbędnych” - mówi Beata Gołębiewska.