Kogoś takiego torunianie szukali w miejsce zwolnionego kilka dni temu Milosa Mitroivicia. Co prawda chcieli trenera, który będzie znał polską ligę, ale takiego na rynku nie było. Krótką listę kandydatów otwierał właśnie Francuz i z nim udało się osiągnąć porozumienie.
Niespełna 50-letni Cedric Heitz ostatnie pięć sezonów spędził we francuskim klubie Chalons-Reims. Dysponując dość skromnym budżetem w Pro A przez cztery lata bronił się przed spadkiem (miejsca 14., 13., 14. i 12.). Nie powiodło się w ubiegłym roku, gdy Heitz rozstał się z drużyną jeszcze przed końcem rozgrywek po 20 porażkach w 24 meczach (zmiana trenera nie uratowała jednak Chalons-Reims przed degradacją).
Prezes Piotr Barański: - Jeszcze w czwartek rano było trzech kandydatów, ale potem sprawy przyspieszyły. Ten trener spełnia praktycznie wszystkie nasze warunki, wiele razy z sukcesem walczył o utrzymanie, radzi sobie z zarządzaniem kryzysem, ma doświadczenie z mocnej ligi.
W swoim ostatnim sezonie miał w drużynie m.in. znanych z parkietów PLK Myke'a Henry'ego, Jeana Salumu, Scottiego Reynoldsa, Dustina Ware'a czy Ganiego Lavala. Jest tam także w tle wątek toruński, bo przed laty w tej drużynie występował Grzegorz Sowiński, obecny koordynator szkolenia w Arriva Twarde Pierniki.
Wcześniej nowy szkoleniowiec torunian terminował w mocnym klubie SLUC Nancy. Siedem lat pełnił tam rolę asystenta pierwszych trenerów, świętując m.in. dwa mistrzostwa ligi francuskiej oraz zaliczając dwa sezony w Eurolidze.
Wiemy, że Heitz obejrzał kilka ostatnich spotkań toruńskiej drużyny, zanim zdecydował się na podpisanie kontraktu. Szkoleniowiec zdecyduje o obsadzie ostatniego miejsca dla gracza zagranicznego w Arriva Twarde Pierniki.
Dla Heitza będzie to pierwszy zawodowy kontrakt trenerski poza Francją, nie licząc rocznego epizodu na Uniwersytecie Stanforda w USA.
Toruński klub robi wszystko, aby Cedric Heitz zasiadł na trybunach w Gliwicach w piątkowym meczu.
