https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zmierzch bożków

Jarosław Reszka
Kto oglądał ostatnie filmy ze Stevenem Seagelem, musiał odczuwać lekkie zażenowanie. To nigdy nie było wielkie kino, lecz dopóki Seagal utrzymywał formę fizyczną, dało się je oglądać. Teraz zaś już trudno uwierzyć, by poczciwy miś mógł zbawić świat. A jednak wciąż produkuje i gra.

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/reszka_jaroslaw.jpg" >Kto oglądał ostatnie filmy ze Stevenem Seagelem, musiał odczuwać lekkie zażenowanie. To nigdy nie było wielkie kino, lecz dopóki Seagal utrzymywał formę fizyczną, dało się je oglądać. Teraz zaś już trudno uwierzyć, by poczciwy miś mógł zbawić świat. A jednak wciąż produkuje i gra.

Dawno natomiast nie widziałem na ekranie dwóch innych gwiazd kina akcji: 60-letniego obecnie Toma Berengera (ostatni film, jaki z nim kojarzę, to nudnawy „Snajper 2”) oraz 53-letniego Michaela Biehna (ten znikł z moich oczu aż przed siedmioma laty, po premierze „Granicy”). I oto wracają herosi, na dodatek w jednym filmie - „Bezlitosnej”, znanym też pod oryginalnym tytułem „Stiletto”. Wrażenie też jest jedno: lepiej, żeby nie wracali, w każdym razie nie w takim stylu.

<!** reklama>„Bezlitosną” trudno nawet nazwać thrillerem klasy B, bo w mojej ocenie jest on poza wszelką klasyfikacją. To, niestety, gniot nad gniotami. I nawet w takim filmie Berengerowi i Biehnowi nie przypadły główne role. Tytułową bohaterkę zagrała niejaka Stana Katic, serialowa gwiazdka, znana widzom „Ostrego dyżuru”, „24 godzin” i „JAG” . Nie rozumiem, dlaczego nazywa się ją pięknością, ale o gustach się nie dyskutuje. O jej predyspozycjach aktorskich na podstawie „Bezlitosnej” też trudno się wypowiadać. Niemal przez cały seans Katic pojawia się znienacka w różnych miejscach, by szlachtować nożem (stąd „Stiletto” - po włosku nóż) obleśnych, wytatuowanych na całym ciele jegomości. Dopiero pod koniec misji dostaje pięć minut na łzawe zwierzenia. Ze mnie łez nie wycisnęła.

Za pewne novum można uznać pomysł, by akcję usytuować w środowisku mafii... greckiej. Nawet nie przypuszczałem, że takowa w Stanach egzystuje. Ba, z filmu można wywnioskować, że jest całkiem nieźle zorganizowana. Ma tyle siły w sobie, by popędzić kota nawet Meksykanom. Na dobrą sprawę jednak jej członkowie mogliby się podawać za Rosjan albo Chińczyków, jako że nic z helleńskiej obyczajowości do ich filmowego życia nie przenika. Zastanawiające są też dwie większe kreacje kobiece. Poza mścicielką graną przez Katic, poznajemy jeszcze sadystkę o twarzy dziecka - wyraźny wpływ Quentina Tarantino, zwłaszcza jego „Kill Billa”. Tom Berenger w tym towarzystwie jest oczywiście szefem, również bezwzględnym, choć z nutką sentymentalizmu. Najbardziej wszak wzrusza go kropla krwi, która pobrudziła mu piękny, biały garniturek. Michael Biehn z kolei nosi się na czarno, by łatwo było się zorientować, jaki ma charakter. Film po brzegi wypełniają krwawe rozprawy.

Kto czeka na próbę pogłębionej charakterystyki którejkolwiek postaci, nie doczeka się. Na zakończenie należałoby zanucić: „Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść”...

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski