- Macie naprawdę świetną drużynę. Spodziewam się, że rewanż w naszej hali będzie bardzo trudnym spotkaniem, ale przez to atrakcyjnym dla kibiców - mówiła po środowym pojedynku w „Łuczniczce” Amerykanka Logan Tom, największa gwiazda Volero.
<!** Image 2 align=right alt="180" >Zresztą w składzie gości poza Tom są jeszcze jej dwie koleżanki ze Stanów, Rosjanki, Serbki, Ukrainka czy Austriaczka. Szkoleniowcem jest 32-letni Amerykanin Jeri Estes, a pomaga mu o sześć lat starszy Rosjanin Stav Jacobi.
- Czerpiemy wzory z rosyjskiej szkoły siatkówki - wyjaśnił Jacobi. Po czym ze spokojem odbierał telefony, mówiąc raz to w swoim ojczystym języku, raz po niemiecku lub angielsku.
Międzynarodowe towarzystwo z Zurichu złożyło się na mieszankę, która jednak nie wysadziła w powietrze ani „Łuczniczki”, ani tym bardziej Centrostalu Focus Park. Podopieczne trenera Piotra Makowskiego zagrały najlepszy mecz w tegorocznej edycji Top Teams Cup. Faworyzowanym Szwajcarkom urwały dwa sety. W tie breaku miały nawet sporą przewagę, ale ostatecznie górę wzięło doświadczenie przeciwniczek.
- Dla nas możliwość konfrontacji z mocnymi europejskimi zespołami jest największą korzyścią. Dziewczyny ogrywają się, a także nabierają pewności siebie - tłumaczył Waldemar Sagan, menedżer bydgoskiej ekipy.
Szkoda, że nie wszystkie zawodniczki znad Brdy były w środowe popołudnie w pełni zdrowe. Agnieszka Śrutowska w ogóle nie wyszła na plac, a wirus dopadł też Ewę Kowalkowską, która jednak zdecydowała się zagrać.
- Wysoko zawiesiliśmy poprzeczkę rywalkom, ale niestety się nie udało. Szkoda. Volero było jednak lepsze, choć robiliśmy wszystko, by zwyciężyć - zakończył trener Piotr Makowski.