O tym, że ZUS kontroluje tych, którzy pobierają zasiłki chorobowe, wiadomo nie od dziś. Coraz powszechniejsza jest też świadomość skali, w jakiej robią to urzędnicy. Od stycznia do czerwca bydgoski oddział ZUS przyjrzał się tysiącom chorych. - Lekarze orzecznicy przeprowadzili ponad sześć tysięcy badań - mówi Alina Szałkowska, rzeczniczka bydgoskiego ZUS.
[break]
- Wstrzymaliśmy wypłaty 870 osobom. Oznacza to, że co siódmy przebadany uznany został za zdolnego do pracy.
Kwota zasiłków wstrzymanych w wyniku kontroli wyniosła ponad 415 tys. zł. O 8 tysięcy dni skrócono okres przebywania na zwolnieniu lekarskim. To dużo, ale porównując z ubiegłym rokiem widać, że zmasowane kontrole przynoszą skutek. W 2013 r. zakwestionowano co czwarte zwolnienie.
- Już pierwsza kontrola ZUS jednego z moich pracowników przyniosła skutek - mówi pan Mirosław, jeden z bydgoskich przedsiębiorców, zatrudniający około 70 osób. - Liczba zwolnień spadła o około 20 procent. To dużo dla takiego przedsiębiorcy. Nie tylko oszczędzam pieniądze, ale i mam mniej trudności z zorganizowaniem pracy.
- Prowadzimy kontrole osób, którym wypłacamy zasiłki, a także na wniosek pracodawcy, pozostałych ubezpieczonych - mówi Alina Szałkowska. - Prawo do kontroli wykorzystania zwolnień lekarskich mają także przedsiębiorcy, zatrudniający powyżej dwudziestu ubezpieczonych.
W ciągu sześciu miesięcy pracodawcy zwrócili się do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych o skontrolowanie ponad 400 osób. Część przedsiębiorców, pytanych przez „Express”, nieoficjalnie przyznaje, że korzystają z pomocy ZUS, by sprawdzić zasadność zwolnień swych pracowników.
Pracowników kontrolują też urzędy. - W tym roku na nasz wniosek ZUS skontrolował trzech pracowników ratusza - mówi Marta Stachowiak, rzeczniczka prezydenta Bydgoszczy. - Nie stwierdzono nieprawidłowości.
