- Żałuję, że przyjechałem. Nawet koszty dojazdu i opłaty targowej się nie zwrócą - narzekał w sobotę Andrzej Dziuba, sprzedawca z targowiska. Zima daje się we znaki też handlowcom z „Manhattanu”.
<!** Image 2 align=right alt="Image 144648" sub="Wiele straganów świeci pustkami. Handlowcy, którzy zdecydowali się otworzyć stoiska, skarżą się, że dopłacają do interesu Fot. Renata Napierkowska
">Tylko co piąty stragan był otwarty w sobotę na targowisku przy kościele pw. Matki Boskiej. Jednak klientów było niewielu. Tak jest praktycznie do początku roku. Śnieg i mrozy sprawiają, że tylko nieliczni robią zakupy na bazarach. Tam, gdzie jeszcze jesienią było ciasno, dziś są pustki.
- Od pierwszego stycznia jestem tu drugi raz. Nie warto było przyjeżdżać, ale z czegoś trzeba żyć. Nie mam sklepu, utrzymuję się tylko z handlu obwoźnego, więc liczyłem, że chociaż trochę uda się zarobić. Tymczasem stoję od szóstej rano i poniosłem tylko koszty opłaty targowej i dojazdu. Sytuacja jest patowa, bo nie ma z czego utrzymać rodziny - ubolewa pan Robert Inowrocławia.
Pani Agnieszka wspólnie z mężem prowadzi dwa stoiska. Ona sprzedaje ubrania, a małżonek akcesoria do telefonów komórkowych. Jak mówi pani Agnieszka, we wtorki na targowisku nie ma prawie nikogo. Nieco lepiej jest w czwartki i soboty, chociaż i tak na dziesięć straganów czynny jest tylko jeden. - Przyjeżdżamy chyba z przyzwyczajenia. We wtorki robimy sobie wolne, bo w ogóle nie ma ludzi. W czwartki i soboty kręcą się stali klienci, ale zysku i tak nie ma - ocenia.
<!** reklama>Andrzej Dziuba w sobotę po raz pierwszy przyjechał w tym roku na targowisko. - Nawet koszty dojazdu i opłaty targowej się nie zwrócą. Ludzie wolą teraz robić zakupy w sklepach, bo tam można przymierzyć ubranie i jest ciepło. Niepotrzebnie zmarzłem - twierdzi handlowiec.
<!** Image 3 align=right alt="Image 144648" >Podobne problemy mają sprzedawcy na rąbińskim „Manhattanie”. Tam też klientów jest jak na lekarstwo. Na skromne dochody i wysokie koszty narzekają również administratorzy inowrocławskich bazarów.
- Koszty utrzymania rosną. Samo odśnieżanie i wywóz śniegu pochłaniają mnóstwo pieniędzy. W historii targowiska nie pamiętam tak trudnej zimy. Połowa stoisk jest zamknięta, ale się nie dziwię handlowcom, bo nie ma kupujących. Klienci wrócą dopiero na wiosnę - ocenia Wojciech Stachowski, kierownik targowiska na Rąbinie.
Niektórzy właściciele bazarów żałują nawet, że na okres zimy nie zawiesili działalności, ale jak mówią, powstrzymały ich przed tym krokiem skomplikowane formalności związane z ponownym jej uruchomieniem w ZU i skarbówce.