Wczoraj w Bydgoszczy miał rozpocząć się proces policjantów - łapówkarzy i właścicieli lawet. Sprawę jednak odroczono.
Interes był jak najbardziej obopólny. Wydawał się być prosty i nie do wykrycia. Policjant z drogówki na sygnał o kolizji w mieście przekazuje natychmiast informację swojemu laweciarzowi. Ten zjawia się pierwszy na miejscu zdarzenia, wyprzedzając konkurencję. Policjant przekonuje poszkodowanego do skorzystania z usług określonego przewoźnika. Ten ma z tego tytułu nie tylko zajęcie, ale przede wszystkim zarobek, bowiem dostarcza rozbity pojazd „właściwemu” właścicielowi blacharskiego warsztatu. W zamian przedsiębiorca odpala dolę policjantowi.
<!** reklama>Taki układ funkcjonował od lat w wielu polskich miastach. Również w Bydgoszczy. W czerwcu 2007 roku zatrzymano czterech laweciarzy, współpracujących potajemnie z policjantami. Krótko po nich od Prokuratury Rejonowej w Toruniu zarzuty przekroczenia uprawnień i łapówkarstwa usłyszało dziewięciu funkcjonariuszy z Sekcji Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Bydgoszczy. Ich nazwiska znaleziono w notesach i telefonach komórkowych przewoźników. Znalazły się też kolejne dowody na korupcję.
Wczoraj przed Sądem Rejonowym w Bydgoszczy miał rozpocząć się proces 13 osób, oskarżonych w tej sprawie – 9 policjantów i 4 właścicieli lawet. Zarzuca się im wręczanie i przyjmowanie korzyści majatkowych od kilkuset złotych do nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych. Prokurator nie odczytał jednak nawet aktu oskarżenia. Sprawa została odroczona z uwagi na złożony wniosek obrony o zwolnienie z tajemnicy służbowej funkcjonariuszy policji, by nie powstała na sali sądowej sytuacja, w której oskarżeni nie mogliby odpowiadać na wszystkie skierowane do nich pytania.
Sąd odroczył rozprawę i zobowiązał obronę i oskarżonych do złożenia w ciągu 7 dni na piśmie zakresu informacji, na jakie chcą się powołać podczas składania swoich wyjaśnień. Określi to dalszy tok postępowania.
