Nie masz wśród bydgoskich rajców mówcy nad Stefana Pastuszewskiego. Oto ostatnia perła rzucona przez niego, na szczęście nie przed wieprze, podczas sesji Rady Miasta: „Collegium Medicum jest złotym cierniem w koronie Bydgoszczy. Boli nas, że prace naukowców są dyskontowane przez coraz bardziej nieprzyjazny nam Toruń. Budynek dla Collegium Medicum można przekazać pod warunkiem, że bydgoska uczelnia będzie miała szansę autonomicznego rozwoju”. Stanęło na rozwiązaniu, które sami radni (głos z radiowej relacji z sesji) uprzejmi byli nazwać „salomonowym”. Sporny budynek szkoły tysiąclatki na Bartodziejach otrzyma Kujawsko-Pomorska Izba Rzemiosła i Przedsiębiorczości, planujaca otworzyć tam szkołę zawodową. Collegium Medicum otrzyma natomiast zabytkowy gmach Dyrekcji Kolei na Dworcowej 63, po uprzednim wykupie budynku przez miasto od PKP.
<!** reklama>
I to może być prawdziwy sprawdzian intencji Torunia wobec Bydgoszczy. Uniwersytet Mikołaja Kopernika, którego częścią jest Collegium Medicum w Bydgoszczy, będzie bowiem musiał na remont pięknego podarku (redaktor „Expressu”, idąc w szranki z radnym Pastuszewskim, nazwał gmach „Perłą Dworcowej”) przeznaczyć bajońskie sumy. Profesor Małgorzata Tafil-Klawe, prorektor UMK, odpowiadająca za Collegium Medicum, oszacowała wydatki na ok. 30 milionów złotych. Znaczną część tej kwoty wyłożyć przyjdzie niemal natychmiast po przejęciu budynku, bowiem z miesiąca na miesiąc zamienia się on - określę w poetyce Mistrza Pastuszewskiego - w złoty pył.
<!** Image 2 align=none alt="Image 177351" sub="Gmach przy ulicy Dworcowej 63 od środka - dawnej urody ślad i wiele zapuszczonej, od lat niewykorzystywanej przestrzeni
Fot. Dariusz Bloch">
*
Skąd robiący bokami UMK, niczym Harpagon oszczędzający na wynagrodzeniach wykładowców, wyczaruje pieniądze na restaurację zabytkowego gmaszyska, nie mam pojęcia. Wcześniej od planów ubiegania się o „Perłę Dworcowej” odstąpił bydgoski Uniwersytet Kazimierza Wielkiego - właśnie z powodu kosztów remontu, które w przypadku zabytku muszą być prowadzone pod okiem i według wskazań konserwatora zabytków. Chętnego do zakupu perły nie znaleziono także w trakcie wielu przetargów, mimo że wycena budynku zamyka się w kwocie znacznie bardzej przystępnej niż przewidywane koszty remontu. Ostatnia wynosiła siedem milionów złotych, a mówi się, że aktualna wycena musi być niższa, toteż miasto powinno stać się właścicielem gmachu za sumę odpowiadającą - powiedzmy - piątej części tego, co trzeba wydać na remont. Jestem też przekonany, że ewentualna umowa darowizny gmachu dla uczelni zawierać będzie klauzulę zastrzegającą, że nie będzie on mógł być ani odsprzedany, ani podnajęty, ani też wykorzystany na cele inne niż naukowo-dydaktyczne. I nie sądzę wreszcie, by dutkami na elegancką oprawę perły sypnęły uczelni jakieś potężne koncerny farmaceutyczne, bo te mają inne sposoby pozyskiwania względów środowiska lekarskiego. Może zatem zamożna gmina Toruń wspomoże w kłopocie UMK, swoje oczko w głowie? To by dopiero miało wymiar symboliczny i propagandowy: władze Torunia przekazują pieniądze na remont zabytkowej budowli w Bydgoszczy. Wojującym przeciwnikom metropolii bydgosko-toruńskiej po takim geście musiałyby opaść miecze w dłoniach - i szczęki.
*
Na razie wszak „zagrożenie toruńskie” wydaje się być najbardziej nośnym elementem rozpoczynającej się kampanią wyborczej w Bydgoszczy. Pobrzękiwał nim Pastuszewski, radny PiS, pobrzękiwał i niezależny kandydata na senatora, Roman Jasiakiewicz, mówiąc, że Toruń zawłaszcza, hamuje rozwój Bydgoszczy.
W bardziej zawoalowany sposób nawiązuje także do tego prezydent Bydgoszczy, człowiek PO, właśnie w czasie kampanii zapraszający szefów sąsiednich gmin na spotkanie na temat zacieśnienia sąsiedzkiej współpracy. I to jest chyba jedyny konkret w morzu piany. Jeśli rząd nie da się przekonać do wizji samodzielnej metropolii bydgoskiej i jeśli wskutek waśni nie powstanie metropolia bydgosko-toruńska, to może przynajmniej Bydgoszcz zacznie się lepiej dogadywać z mniejszymi sąsiadami i na tym poletku zrobimy coś razem, taniej, lepiej, z obopólną korzyścią.
