<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/czarnowska_ewa.jpg" >Nadspodziewanie dobre wyniki z maturalnego egzaminu z matematyki, przy zaskakująco słabych z języka ojczystego, są dużą niespodzianką dla ludzi związanych zawodowo z oświatą.
Co ciekawe jednak, możliwe, że brzemienne w skutkach mogą być najbardziej dla następnego rocznika. Zwykle uczniowie, a przecież nie tylko oni, mówią, że jeśli w jakimś roku egzamin okazał się „za trudny”, w kolejnym sezonie musi być łatwiej. Nie musi to być jednak tylko młodzieżowa legenda, bo ma metodologiczne przesłanki. Już przecież eksperci zapowiadają, że będą się tym „dziwnym” wynikom bacznie przyglądać, i muszą wyciągnąć wnioski. Więc może rzeczywiście za rok być tak, że egzamin z polskiego będzie przyjaźniejszy dla większości, a matematyka... Cóż.
<!** reklama>
Pamiętajmy, że dziś egzaminy pisemne z polskiego skonstruowane są tak, że można je zdać nawet bez znajomości kanonicznych tekstów literackich. Maturzysta zasiada nad konkretnym fragmentem i musi go „obrobić”. Część otwarta, gdzie pisze się wypracowanie, też polega na pisaniu pod klucz, według schematu. Zasady te są powszechnie krytykowane, jako - by być kolokwialnym - odmóżdżające. Więc może te słabsze wyniki to wreszcie zwiastun krachu tej koncepcji. Odbierania bodźca do rozwoju, przyzwyczajania do operowania kalkami i łatwizną Intelektualną.
W przyszłym roku po raz ostatni egzamin dojrzałości ma być zdawany na dotychczasowych zasadach. Oby następne przynosiły bardziej obiecujące wyniki. I jeśli nawet nie w procentowych słupkach, to w porządku w głowach młodych ludzi.