O 150 złotych wyższych pensji domagają się pracownicy Huty Szkła Irena w Inowrocławiu. To jeden z głównych postulatów. Jeśli te żądania nie zostaną spełnione, nie wykluczają strajku.
<!** Image 2 align=right alt="Image 43026" sub="Związkowcy z Huty Szkła „Irena” w Inowrocławiu chcą, aby płace od 15 stycznia wzrosły o 150 złotych dla wszystkich zatrudnionych. Od sześciu lat w „Irenie” nie było bowiem żadnych podwyżek">- Pierwszy etap rozmów na temat wyrównania strat poniesionych przez hutników został zakończony. Jest propozycja utworzenia funduszu na ten cel. Teraz przedstawimy załodze efekty negocjacji i postanowimy, co dalej. Domagamy się wyższych pensji dla wszystkich pracowników huty - mówi Włodzimierz Grzeczka, przewodniczący Komitetu Zakładowego NSZZ Solidarność przy Hucie Szkła Irena.
Już nie uczą
Od sześciu lat w „Irenie” nie było żadnych podwyżek, a poprzedni właściciel firmy - jak utrzymują związki - robił wszystko, aby jeszcze obniżyć pracownikom wynagrodzenie.
- Dziś nie pozwolimy na to, by taka sytuacja znów miała miejsce. Chcemy, by został wprowadzony taki system, który pozwoli na podwyżkę płac każdego roku o stopień inflacji i inne straty, jakie będą ponosić pracownicy - mówią związkowcy.
<!** reklama left>Obecnie pracownicy zatrudnieni przy produkcji kryształów lub zdobieniu szkła zarabiają średnio 1300 złotych brutto.
Praca po godzinach i niskie płace to niejedyne problemy inowrocławskich hutników. Pracownicy skarżą się na złe warunki dotyczące higieny. Jak mówią, stan łaźni uwłacza ludzkiej godności, a hutnicy po godzinach spędzonych przy rozpalonych piecach kąpią się w zimnej wodzie. Hutnicy zaprzestali już prowadzenia szkoleń i przyuczania do zawodu następców - ze względu na zbyt niskie płace.
Obecny kryzys nie jest zresztą pierwszy w inowrocławskich „kryształach”. Dwa lata temu pracownicy „Ireny” żyli w wielkim stresie, bo groziły im masowe zwolnienia.
Referendum i co dalej?
- Walczyliśmy o to, by redukcja dotknęła jak najmniejszą grupę pracowników, jednak i tak prawie dwieście osób straciło wówczas pracę. Te problemy to skutek polityki prowadzonej przez poprzedniego właściciela i zarząd - mówi Włodzimierz Grzeczka.
Jak twierdzą związkowcy, poprzedni zarząd kupował akcje firm, które znajdowały się już w stanie upadłości, ale zapominał o modernizacji przestarzałych linii produkcyjnych. Nowy właściciel huty przejął zakład wraz z całym bagażem, jednak mimo to nie zapomina o inwestycjach. Zakupione zostały m.in. nowa wanna i automat do zdobienia szkła sodowego - Planujemy przeprowadzić referendum wśród załogi. Strajk jest rzeczą ostateczną, ale go nie wykluczamy - zapowiadają związkowcy.
