- Uważam, że troszeczkę się cywilizacyjnie cofamy - tak Ireneusz Winiarski, przewodniczący Rady Nadzorczej Włókniarza Częstochowa, skomentował przyznanie Bydgoszczy turnieju Grand Prix.
Bydgoszcz i Częstochowa rywalizują o prawo organizacji jednego z przyszłorocznych turniejów. Nasze miasto daje 1 mln zł, działacze spod Jasnej Góry proponują 1,3 mln.<!** reklama>
Jak już informowaliśmy, wszystko wskazuje na to, że szefowie angielskiej firmy BSI odrzucą korzystniejszą finansowo ofertę i zdecydują się na Bydgoszcz. Wprawdzie umowa nie została jeszcze oficjalnie podpisana, ale wszystkie warunki zostały już ustalone i złożenie parafek wydaje się być tylko kwestią dni, a może nawet i godzin.
Ostre słowa spod Jasnej Góry
Nie może się z tym pogodzić Częstochowa, która cały czas ma nadzieję, że Anglicy zmienią zdanie.
- Bydgoski stadion, nie ukrywajmy tego, wymaga kapitalnego remontu. Widoczność zwłaszcza na wirażach jest kiepska, gdyż odległość trybun od toru jest spora. Uważam, że troszeczkę się cywilizacyjnie cofamy - mówi Ireneusz Winiarski, przewodniczący Rady Nadzorczej Włókniarza, cytowany przez sportowefakty.pl. - W Częstochowie mamy stadion na najwyższym poziomie. U nas widoczność z każdego miejsca jest niemalże równa. Ponadto rozpoczęliśmy już modernizację parku maszyn.
- Poza tym dawno na południu Polski nie rozgrywano rundy Grand Prix - kontynuuje. - Mamy tutaj bardzo wiele ośrodków. Poza Częstochową są Tarnów, Rzeszów, Wrocław, Kraków, Opole, czy Rybnik. Kibice z tych miast mieliby zdecydowanie bliżej do nas na Grand Prix niż do Bydgoszczy. A gwarantuję, że zadbalibyśmy o to, aby wszyscy zakochali się w naszym turnieju, łącznie z ludźmi z BSI - kończy.
Działacze spod Jasnej Góry ostro atakują, ale wydaje się, że nic nie wskórają. Stadion mają może i lepszy, ale dla Anglików ważne jest również doświadczenie w organizacji zawodów. A w tej kwestii bijemy Częstochowę na głowę. „Express” dotarł ponadto do wstępnego kalendarza przyszłorocznego cyklu i pod datą 20 kwietnia wpisano już gród nad Brdą.
Bez mnożenia punktów
Firma BSI postanowiła dokonać zmian regulaminowych. Od przyszłego roku nie będzie już podwajania punktów w finale. Od przyszłego roku 23. wyścig będzie punktowany tradycyjnie, czyli 3, 2, 1, 0. Oznacza to, że triumfator wszystkich biegów nie zdobędzie już 24, a 21 punktów.
- Przypuszczam, że chodzi o to, aby różnice między żużlowcami w klasyfikacji generalnej nie były zbyt duże. Dla kibiców to z pewnością dobre rozwiązanie, bo jeden żużlowiec nie uzyska tak szybko dużej przewagi nad rywalami - mówi Tomasz Suskiewicz, menedżer Emila Sajfutdinowa.
Kasa za punkty, nie za miejsca
Nowinki wprowadzono też w sposobie wynagradzania. Dotychczas było tak, że zwycięzca turnieju, bez względu, na to ile uzbierał na torze punktów, dostawał 11 tysięcy dolarów (34,5 tys. zł). Drugi w finale kasował 8.200 dolarów, trzeci 6.900, a czwarty 6.000. Najmniej, 2.100 dolarów, inkasowali rezerwowi. Teraz to się zmieni, a zarobek uzależniony będzie od postawy na torze. Stawka za punkt wynosić będzie 600 dolarów. Jeśli więc zawodnik zdobędzie 21 oczek, to odbierze 12.600 dolarów (39,5 tys. złotych).
- Dla zawodników ta zmiana nie ma znaczenia. W Grand Prix liczy się tytuł mistrza świata, nie pieniądze - dodaje Suskiewicz.
Dzika karta dla Hampela
Firma BSI podała wczoraj nazwiska szczęśliwców, do których trafią cztery stałe dzikie karty. Otrzymują je: Jarosław Hampel, Martin Vaculik, Darcy Ward i Tai Woffinden. Miejsce Jasona Crumpa, który wycofał się z cyklu, zajmie Andreas Jonsson (zakończył sezon na 9. miejscu).
Fakty
Wstępny kalendarz
- 23 marca Auckland
- 20 kwietnia Bydgoszcz
- 4 maja Goeteborg
- 18 maja Praga
- 1 czerwca Cardiff
- 15 czerwca Gorzów
- 29 czerwca Kopenhaga
- 3 sierpnia Terenzano
- 17 sierpnia Daugavpils
- 7 września Gorican lub Krsko
- 21 września Sztokholm
- 5 października Toruń