W niedzielę wieczorem kibice basketu w Bydgoszczy oczekiwali na wieści z Piaseczna. Gdy gra lider (KPSW Astoria) z wiceliderem (Norgips) każdy scenariusz jest możliwy, tym bardziej że w pierwszej rundzie zwycięstwo bydgoszczan było minimalne. Na szczęście, gracze Jarosława Zawadki szybko pozbawili rywala złudzeń i od pierwszych minut pojedynku rządzili na parkiecie.
<!** Image 2 alt="Image 146667" sub="Kibice KPSW Astorii wspierają swój zespół także w meczach wyjazdowych. Nie zabrakło ich w niedzielę w Piasecznie. Fot. Dariusz Bloch">Wyraźna wygrana 102:89 sprawiła, że KPSW Astoria mocno usadowiła się w fotelu lidera i zyskała psychologiczną przewagę na drużynami zajmującymi kolejne miejsca w tabeli. Spotkanie w Piasecznie uwypukliło także podstawowy atut bydgoszczan - ich zespołową grę, co okazało się być kluczem do zwycięstwa. W szeregach gości aż pięciu graczy przekroczyło barierę 10 punktów, a blisko niej (9) był Rafał Urbaniak. Dla Norgipsu aż 61 proc. punktów (54) zdobył duet Dominik Majewski - Sebastian Okoła. Nasi koszykarze nad indywidualne statystyki przedkładają wynik swojej drużyny. Każdy z nich szuka kolegi na lepszej pozycji. Statystyki po tym meczu nie kłamały. KPSW Astoria miała 16 asyst, a Norgips 11. Do zakończenia I etapu pozostały jeszcze cztery kolejki. Tylko jakiś kataklizm może pozbawić „Astę” pierwszego miejsca w grupie A II ligi. A potem play off...
***
Koszykarki Artego z kolei rundę zasadniczą zakończą już jutro - wyjazdowym meczem w Rybniku. W tabeli Ford Germaz Ekstraklasy pozostało jeszcze kilka niewiadomych. Do dwóch ostatnich miejsc play off (7-8) kandydują jeszcze trzy drużyny - w tym najbliższy rywal bydgoszczanek ROW, a poza tym Tęcza Leszno i Lider Pruszków. Wariantów - w zależności od wyników tej kolejki - jest aż osiem. Dlatego pojedynek w Rybniku ma duży ciężar gatunkowy dla obu ekip. ROW w przypadku zwycięstwa ma na sto procent zapewniony ligowy byt, a więc będzie grał z nożem na gardle. To czasami usztywnia zawodniczki. Podopieczne Adama Ziemińskiego bardzo pragną wzbogacić swój skromny dorobek punktowy, co będzie się liczyć w drugim etapie w walce o utrzymanie w PLKK. W dolnej części tabeli na miejscach 10-13 ścisk jest niesamowity. Cztery zespoły dzielą zaledwie dwa punkty. Dziś więc próba wyłonienia spadkowicza to wróżenie z fusów. Artego przegrało trzy ostatnie kolejne mecze. Z CCC Pol- kowice zebrało pochlebne recenzje, z Odrą Brzeg wręcz przeciwnie. Widać więc, że w tym zespole drzemią spore możliwości, ale musi ustabilizować formę. Wówczas o końcowe - korzystne dla Artego rozstrzygnięcia - powinniśmy być spokojni.
***
Tych dylematów, niestety, już nie mają koszykarze Sportino. W piątek inowrocławska drużyna - na trzy kolejki przed końcem I etapu - pożegnała się z najwyższym szczeblem rozgrywek. Ten miecz Damoklesa nad zespołem z Inowrocławia wisiał już od dawna, a spadek był właściwie tylko kwestią czasu. Dziś pewnie jeszcze za wcześnie na szczegółową analizę tego, co się stało. Warto jednak zwrócić uwagę na personalną karuzelę zafundowaną przez zarząd klubu. W ubiegłym sezonie, mimo wielu perturbacji, Sportino prowadzone przez Aleksandra Krutikowa spokojnie utrzymało się w PLK. Zamiast skonsumować ten sukces, zatrzymując szkielet zespołu, pożegnano się praktycznie ze wszystkim zawodnikami oraz... szkoleniowcem. No i się zaczęło. Pracę w Sportino podjął Mariusz Karol, którego zwolniono po kilku kolejkach. Schedę po nim przejął Andrzej Kowalczyk, po czym wrócono do koncepcji z Aleksandrem Krutikowem w roli strażaka, gdy już sytacja była niemal beznadziejna. A lista zmieniających się w tym czasie koszykarzy nie miała końca. Czy to był pomysł na ekstraklasę włodarzy Sportino?