Jak można wyczytać w annałach, w 1924 roku żeglarstwo w Polsce uprawiało 200 osób. Dziś rocznie Polski Związek Żeglarski wydaje blisko 25 tysięcy patentów żeglarskich.
<!** Image 2 align=none alt="Image 176230" >Trudno oszacować, ilu Polaków bierze do ręki ster własnego lub wypożyczonego jachtu, by ruszyć z wiatrem w zawody. Z roku na rok liczba żeglarzy rośnie, bo zdaniem tych, którzy połknęli bakcyla, nie ma lepszego sposobu na spędzanie weekendów i letnich urlopów.
W 2005 roku posłowie postanowili uszczęśliwić naród i zmienili przepisy dotyczące uprawnień żeglarskich, zezwalając np. by na śródlądziu jachty o długości do 7,5 metra mogły prowadzić osoby bez żadnych patentów. Na szczęście naród okazał się mądrzejszy od swoich przedstawicieli i liczba tych, którzy korzystają z możliwości „rozbijania się” po rzekach i jeziorach bez żadnych „papierów”, to zaledwie promil wszystkich żeglarzy. Do dobrych rozwiązań tamtej zmiany zaliczyć można zniesienie na śródlądziu ograniczeń co do długości łodzi czy powierzchni żagli posiadaczom patentu żeglarza jachtowego. Większość miłośników żagli, zanim zabierze rodzinę czy znajomych w niezapomniany rej, woli przejść szkolenie i zdobyć patent.
Weekendowo lub na rejsie
Od killku lat patent żeglarza jachtowego można zrobić na kursie weekendowym. To oferta dla tych, którzy nie mają czasu na tradycyjny rejs, lub są za duzi i czuliby się nieswojo na obozie żeglarskim.
Zanim wydamy jakiekolwiek pieniądze na szkolenie, trzeba sprawdzić, czy organizator zarejestrował kurs w odpowiednim Okręgowym Związku Żeglarskim. Jeśli nie, po zakończeniu mozolnej nauki nazw i manewrowania jachtem nie mamy co liczyć na możliwość zrobienia uprawnień żeglarskich. Niestety, fałszywych organizatorów szkoleń ciągle nie brakuje.
<!** reklama>Kursy dla osób dorosłych są dopasowane pod kątem terminów, które pasują zainteresowanym. Tworzona jest się grupa chętnych i wówczas przeprowadzany jest kurs w ośrodku żeglarskim. Trwa on zwykle około 14 dni. Natomiast koniecznym warunkiem jest uczestnictwo w szkoleniu, które trwa łącznie 100 godzin. Koszt takiego szkolenia to 1000 zł plus 200 zł za egzamin żeglarski (jest on, podobnie jak w przypadku egzaminu dla dzieci i młodzieży, przeprowadzany przez Polski Związek Żeglarski).
Osobną grupą są dzieci i modzież do lat 18. Najczęstszą formą szkolenia są obozy żeglarskie połączone z kursem. Trwają około 20 dni i kończą się egzaminem. Cena takiego kursu oscyluje w okolicach 1700 zł (z noclegiem i wyżywieniem w cenie), ale na tym koszty się nie kończą. Cena egzaminu to dodatkowe 100 zł.
Do tego dochodzi jeszcze 50 zł, które trzeba zapłacić za patent żeglarski, czyli dokument potwierdzający posiadanie odpowiedniego stopnia żeglarskiego. Patent przypomina dowód osobisty – jest wykonany z tworzywa sztucznego. Ostatnim z kosztów, jakie można ponieść, jest koszt wyrobienia książeczki żeglarskiej. Wynosi on 40 zł, ale posiadanie takiej książeczki nie jest obowiązkowe (istotnym dokumentem jest patent, książeczka stanowi jedynie zapis stażu żeglarskiego). Jak łatwo policzyć, całość zamyka się w tym przypadku w kwocie 1890 zł. Teraz teoretycznie można udać się na przystań, by wyruszyć w rejs.
Jacht własny czy wypożyczony?
Znalezienie jachtu dla siebie, to dziś tylko kwestia zasobności portfela. Nowa wymarzona łódź średniej klasy o długości 6-7 metrów to wydatek rzędu 50 tysięcy. Można wydać trzy razy tyle i więcej, gdy zamarzy się komuś 9-metrowa jednostka ze wszystkimi luksusami. Wszystko zależy oczywiście od typu jachtu, jego wyposażenia i tysięcy różnych szczegółów, które decydują o ostatecznej cenie. To właśnie w chwili, gdy następuje bolesna weryfikacja żeglarskich marzeń z kosztami, jakie trzeba ponieść, by je realizować, wielu żeglarzy dochodzi do wniosku, że żeglarstwo to sport elitarny. Niektórzy próbują okazyjnie kupić jacht na allegro, ale warto wtedy zwrócić się o pomoc do szkutników, którzy zapobiec mogą przykrym niespodziankom takimi jak rozwarstwiających się kadłubów, które ciągną wodę jak gąbka, a to wszystko za zaledwie kilka okazyjnie wydanych tysięcy. Pamiętać należy, że zakup jachtu to nie koniec wydatków, bo utrzymanie go na przystani, w zalezności od klubu, może kosztować od 700 do ponad 2 tysięcy rocznie i są to ceny regionalne, bo aby „trzymać” jacht na Mazurach, trzeba mieć albo rodzinę, albo znacznie grubszy portfel. Na szczęście nie trzeba kupować, można wypożyczyć.
Płać i ciesz się wolnością
Ceny wynajmu jachtów i żaglówek zależą od tego, co i na ile chcemy wypożyczy.
Najtańsze są oczywiście żaglówki otwartopokładowe, jak popularna omega. By popływać taką jednostką w ciągu dnia na Zalewie Koronowskim wystarczy mieć w kieszeni 30 złotych. Wynajęcie jachtu kabinowego to wydatek od 200 do 500 złotych za dobę. Tu znowu koszt zależy od typu jachtu, jego wyposażenia i rabatów stosowanych przez firmę czarterującą.
- W naszej firmie czarterujemy jachty tylko osobom z uprawnieniami. Wiemy, że zgodnie z przepisami mniejsze łódki mogą być prowadzone bez uprawnień, ale z doświadczenia wiemy, że to się dobrze nie kończy - usłyszeliśmy w największej i jednej z najstarszych firm czarterowych „Bełbot” w Giżycku.
Czarterując jach warto pamiętać, by dokładnie obejrzeć jednostkę przed wypynięciem i poświęcić tyle czasu ile trzeba, by przedstawiciel firmy poinstruował nas o działaniu wszystkich urządzeń na pokładzie.
Współpraca Przemysław Grzenkowicz