MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Żeby z KODka wyrósł KOD

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Jarosław Reszka Filip Kowalkowski
Bydgoszcz jest chyba jedynym miastem w Polsce, w którym manifestacje KODu regularnie są kontrowane przez proPiSowską prawicę - i to w tym samym miejscu i czasie. No, mniej w tym samym czasie, bo w ostatnią sobotę prawica zaklepała sobie plac Wolności na pół godziny wcześniej.

Dzięki temu mogła wystąpić przeciwko schodzącym się dopiero KODowcom w rozwiniętym szyku bojowym. Z drugiej strony, musiała też wcześniej opuścić plac. Fakt ów udało się wykorzystać opozycyjnym reżyserom filmików internetowych, którzy zmontowali je tak, że widz odnosił wrażenie, iż zwolennicy „dobrej zmiany” zwijali swe sztandary i transparenty z wizerunkiem prezydenta Dudy, rażeni pieśnią masową, dobywająca się z piersi proEuropejczy-ków - „Odą do radości”.

Lokalne potyczki przeciwstawnych obozów są nadzwyczaj pozytywną okolicznością, zwłaszcza dla regionalnego KODu. A właściwie na razie KODka, jeśli porówna się jego wymiary na przykład w Bydgoszczy i Poznaniu. Wiem, że podawanie liczb uczestników politycznych zgromadzeń jest ostatnio podejrzane, ale zaryzykuję. W Poznaniu, według szacunku policji, w sobotę KOD wsparło pięć tysięcy osób, w Bydgoszczy - na moje oko - jakieś sześćset, trochę mniej niż podczas wcześniejszej akcji, w obronie Trybunału Konstytucyjnego.

Bydgoski KODek dla zdrowego rozwoju potrzebuje więc silnej stymulacji, a nic tak nie stymuluje, jak rywalizacja - zwłaszcza na zmniejszającej się przestrzeni. Podczas pierwszej konfrontacji, na Starym Rynku, obie grupy dzieliło może osiemdziesiąt metrów. Przed tygodniem, na placu Wolności, dystans wynosił 20-30 metrów. Na miejsce następnej „ustawki” proponuje Wełniany Rynek. Tam, nawet przy nie najlepszej frekwencji, mogłoby już dojść do wymarzonego połączenia obu Polsk.

Te hasła być może wskazują drogę, jaką powinien podążać KODek, zanim nie wyrośnie z niego KOD. To KODek jako polska wersja Monty Pythona. - Jarosław Reszka

Zbliżenie antagonistów pozwala też zatuszować słabości organizacyjne. Już na pierwszej manifestacji KOD-u w Bydgoszczy zwróciłem uwagę na to, że liderzy zgromadzenia nie potrafili się ani pokazać (brak sceny czy choćby zwykłej beczki dla mówcy), ani usłyszeć (nagłośnienie w stylu pieszej pielgrzymki na Jasną Górę). Teraz zadbano, by trzódka mogła zobaczyć swych pasterzy, natomiast dźwięk nadal był pod psem: trzeba było polegać nie na głośnikach, lecz na głośni we własnym gardle. Ale to lepiej, bo i przekaz płynący od organizatorów nie był - ponownie - zbyt atrakcyjny.

W obronie wolnych mediów można było, niczym na punkowym koncercie, podskakiwać, skandując: „Ciemny lud - łup, łup, łup!”, „Gorszy sort - hop, hop, hop!”. I te hasła być może wskazują drogę, jaką powinien podążać KODek, zanim nie wyrośnie z niego KOD. Byłby to KODek jako polska wersja Monty Pythona, zwalczający zacietrzewienie śmiechem, a patos obracający w absurd. Taki KODek nie pasuje do portretu, jaki malują mu politycy PiS: portretu pupila starej władzy z pyskiem w histerycznym grymasie, portretu z czerwoną mordą postkomunisty czy tłustym ryjem unijnego targowiczanina.

Absurdalno-satyryczny bydgoski KODek może sobie hasać, dopóki nie znudzi się ludziom. Możliwy i prawdopodobny jest także inny scenariusz. Ruch, który przynajmniej u nas nas jest autentyczną amatorską świeżynką (na czele regionalnego KODu stoją trzy panie: emerytowana nauczycielka, główna księgowa z instytucji samorządowej i ekonomistka z banku), znajdzie bardziej wyrazistych liderów, którzy nadadzą mu nowe oblicze. Pytanie: jakie? Dużo będzie zależało od tego, skąd przyjdą ci liderzy. Jeśli z organizacji politycznych, nawet pośledniego szczebla, to KODek szybko stanie się KODem. Utyje, nie będzie miał kłopotu brzmieniem i wyglądem, ale zarazem straci świeżość i niewinność.

Jeszcze więcej zależeć będzie od rozwoju sytuacji w kraju. Na razie bydgoszczanie na demonstracjach KODka mogą śmiać się, żartować, bo nie ma wśród nich wielu poszkodowanych na „dobrej zmianie”. Ciekaw byłem, ilu w tłumie na placu Wolności spotkam znajomych dziennikarzy. Było nie było, demonstrowano poparcie dla wolnych mediów - i to zarówno po jednej, jak i drugiej stronie placu.

Nie licząc kilku czy kilkunastu młodych ludzi z aparatami fotograficznymi, kamerami i magnetofonami, którzy tego dnia po prostu byli w pracy, kolegów i koleżanek po fachu spotkałem dokładnie sześcioro, w tym dwoje na emeryturze. Nie natknąłem się na nikogo z bydgoskiego publicznego radia i telewizji, do których „dobra zmiana” jeszcze nie dotarła.

Nie mają zdania albo ochoty do jego publicznego wyrażania (etyka zawodowa zakazuje ujawniania swych poglądów tylko dziennikarzom informacyjnym)? Wątpię. Raczej ostrożnie czekają. O pracę w naszej profesji coraz trudniej, a bydgoskie media publiczne nie były tak krytykowane za stronniczość, jak media ogólnopolskie. Tylko czy dla nowych decydentów będzie to miało znaczenie? Ciekawe, kogo spotkam na następnym zlocie KODka. I czy to wciąż będzie swawolny KODek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!