Bydgoscy handlowcy z dystansem mówią o planach sieci ekomarketów, gdyż uważają polski rynek za płytki. Konkurencji jednak się obawiają.
<!** Image 2 align=left alt="Image 3461" >Ostatnio plany powołania sieci dużych sklepów z produktami ekologicznymi przedstawiły dwie firmy. Tyko jedna z nich planuje do końca roku uruchomienie około stu takich placówek. Czy oznacza to plajtę, nielicznych nadal w naszym mieście, sklepów z ekożywnością?
- Część ludzi na pewno od nas odejdzie, bo markety zawsze zabierają klientów małym sklepom. Cenami nie mogę rywalizować, bo nie jestem w stanie ich obniżyć. Mam produkty droższe niż konwencjonalne, bo tego wymaga proces ich wytworzenia - mówi Grażyna Okoniewska, prowadząca sklep „Eko”. - Naszym atutem jest dobra jakość. Dla każdego produktu mamy odpowiedni certyfikat. Naszym klientom nie są one jednak potrzebne. Różnica pomiędzy produktami tradycyjnymi a ekologicznymi jest bardzo widoczna. Byli tacy, którzy próbowali różnych oszustw, szybko jednak zniknęli z rynku, bo kupujący się w tym zorientowali. Bariera finansowa jest jednak największa przeszkodą w rozwoju tej branży. - Ludzie biednieją, więc grupa klientów, która może kupować produkty ekologiczne, zamiast rosnąć, maleje - uważa Grażyna Buda z hurtowni o tej samej nazwie. - Dla większości ludzi wybór pomiędzy ziemniakami za 19 groszy za kilo a 50 groszy za kilo nie istnieje, choć właściwie nie są to wielkie pieniądze. Ludzie, którzy kierują się jedynie ceną produktu, a nie jakością, do nas nie zaglądają.
- Nie wszystkie rzeczy są u nas takie drogie. Wystarczy spojrzeć na ceny warzyw - marchewki, pietruszki czy ziemniaków, by zauważyć, że niewiele się różnią od tych na rynku - mówi Grażyna Okoniewska.
Stałymi klientami sklepów ze zdrową żywnością są miłośnicy ekologii, wegetarianie, smakosze oraz ludzie chorzy. - Tylko tutaj mają gwarancję, że po posiłku nie będą się źle czuli. Ci, którzy po zwykłych warzywach mają bóle wątroby czy żołądka, po atestowanej żywności czują się dobrze - chwali Grażyna Buda.
- Przychodzę po twaróg, masło, śmietanę i czasem warzywa. Różnią się smakiem i czystością, którą zaraz czuć - uważa pani Teresa, która po ekozakupy przyjeżdża z drugiego końca miasta. - Wolę wydać więcej, byle zjeść ze smakiem. A masło ekologiczne przypomina mi to z mojego dzieciństwa na wsi.