„To zielona szafka z zamkniętymi pod szkłem dwoma metalowymi talerzami, trzema elektromagnesami oraz kilkoma wzmacniaczami i zegarami (...) Z jednego talerza odwija się kilometrowej długości cieniutka wstęga magnetofonowa, która po przejściu przez kompleks magnetów o odpowiednio namagnesowanej pod wpływem bodźców elektrycznych emulsji, nawija się na drugi metalowy talerz. I oto już audycję mamy uwiecznioną. Możemy ją teraz powtarzać 5, 10, 100 razy, możemy pewne części wycinać, przestawiać, sklejać, a gdy te manipulacje nam się znudzą, wszystko skasować i nagrać nową audycję” - tak swoje wrażenia po obejrzeniu pierwszy raz w życiu magnetofonu opisywał reporter „Ziemi Pomorskiej”.
Pierwsze magnetofony, uznawane wówczas za cud techniki, do Bydgoszczy dotarły w marcu 1950 roku. Zakupiło je Polskie Radio i przeznaczyło do użytku pracowników bydgoskiej rozgłośni.
Muzykom było łatwiej
Dzięki nowemu wynalazkowi, znacznemu ułatwieniu miała ulec praca zatrudnionych w radio, a przede wszystkim orkiestry bydgoskiej rozgłośni. Od tej pory jej grę można było zapisywać, a nagrania prowadzić w różnych miejscach i warunkach. Skończyła się tym samym era występów radiowych orkiestry na żywo.
„Dzięki tej błyszczącej zielonej szafce radio przestaje być teatrem dźwięków, w którym raz wyrzeczonego słowa nie daje się już zmienić, wycofać ani zmodulować - a przekształca się w kino dźwięków, gdzie każdy fragment audycji może być nagrywany w różnym czasie, fragmenty mogą być dowolnie skręcane, łączone i nagrywane bez żadnych konsekwencji dotąd, aż wypadną nienagannie” - zachwycał się dziennikarz „Ziemi Pomorskiej”.
Zgodnie z oczekiwaniami, już w niecały miesiąc później, po zsynchronizowaniu z nowym nabytkiem dotąd posiadanej przez radiowe studio aparatury, za sprawą magnetofonu dokonała się prawdziwa eterowa rewolucja. Początkowo proponowano nadać wynalazkowi polską nazwę „konserwa głosu”, jednak propozycja ta nie uzyskała aprobaty.