Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbrodnia przy ulicy Szarych Szeregów w Bydgoszczy

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
W latach 70. XX wieku w związku z rosnącą falą przestępczości, nie tylko o charakterze kryminalnym, prowadzono starannie przygotowaną akcję propagandową, podkreślającą surowość ówczesnego prawa.

W latach 70. XX wieku w związku z rosnącą falą przestępczości, nie tylko o charakterze kryminalnym, prowadzono starannie przygotowaną akcję propagandową, podkreślającą surowość ówczesnego prawa.

<!** Image 3 align=none alt="Image 210349" sub="Bloki przy ulicy Szarych Szeregów na bydgoskich Kapuściskach. To tutaj miała miejsce opisywana zbrodnia Fot.: Dariusz Bloch">

W zamyśle miało to odstraszyć potencjalnych przestępców. Wyroki, które zapadały, zwykle były surowe. Szczególnie przestępcy bali się, kiedy za sędziowskim stołem zasiadał sędzia Henryk Mróz, który słynął z wyjątkowej surowości orzekanych kar. A jednak i jemu zdarzało się wydać niespodziewanie łagodny wyrok. Tak właśnie stało się w przypadku Edmunda N.

Do tej typowej, a nawet rzec można banalnej zbrodni doszło w Bydgoszczy 11 sierpnia 1976 roku w jednym z mieszkań na osiedlu Kapuściska przy ul. Szarych Szeregów. Tam właśnie mieszkała Władysława N.

Butelka po butelce

Wymienionego dnia około godz. 13 do mieszkania przyszedł, jak czynił to niemal codziennie, 25-letni syn Władysławy, Edmund. Mężczyzna skończył szkołę przyzakładową, potem parokrotnie podejmował pracę w różnych zakładach, skąd jednak zawsze bardzo szybko był dyscyplinarnie zwalniany, bowiem nadużywał alkoholu.

Kiedy Edmund N. przyszedł, w mieszkaniu na Kapuściskach przebywał już znajomy jego matki, 50-letni Zdzisław S., a półlitrówka stojąca na stole była już prawie pusta. Kiedy mężczyźni przy pomocy pani domu dokończyli zawartość flaszki, Zdzisław „pchnął” młodszego kompana od kieliszka do najbliższego spożywczego. Potem Edmund wysupłał z kieszeni tyle, że starczyło na następną „czystą”, a jeszcze jedną butelkę ufundowała pani Władysława.

<!** reklama>

Im dłużej trwało pijaństwo, tym atmosfera stawała się coraz bardziej napięta. Obydwaj mężczyźni kłócili się zawzięcie od czasu, kiedy znużona gospodyni domu poszła się położyć i zasnęła. W pewnym momencie obaj panowie znaleźli się w kuchni. Tu Edmund, szukając na próżno lepszych argumentów przemawiających za jego racjami, sięgnął po leżący na kredensie zwykły kuchenny nóż do krojenia chleba i zadał nim kilka ciosów swojemu antagoniście, trafiając głównie w klatkę piersiową. Zdzisław N., brocząc krwią, upadł na podłogę. Jego przeciwnik wyciągnął go jeszcze za nogi z kuchni na korytarz i tam zostawił, po czym udał się do swojego mieszkania.

Zdzisław S. ocknął się w nocy. Zdołał wydostać się z mieszkania i obudzić sąsiada z naprzeciwka, który natychmiast wezwał pogotowie ratunkowe.

Poszkodowany trafił do szpitala, gdzie początkowo rokowania dotyczące jego stanu zdrowia były dobre. Potem jednak pojawiły się komplikacje w postaci rozległego zapalenia otrzewnej, nastąpiło nagłe pogorszenie stanu zdrowia, przeciwko czemu lekarze nie potrafili już nic zaradzić. 15 sierpnia Zdzisław S. zmarł. Edmund N. został następnego dnia po opisanym zdarzeniu aresztowany.

Przed Sądem Wojewódzkim w styczniu i lutym 1977 roku Edmund N. odpowiadał nie tylko za zabójstwo Zdzisława S., ale również za napad i pobicie oraz skopanie zakończone połamaniem żeber w dniu 7 sierpnia tego samego roku Hieronima R., do którego doszło wieczorem na ul. Zamojskiego.

Prokurator na podstawie opinii środowiskowej, zebranej przez Milicję Obywatelską, „przedstawił” podsądnego jako „znanego w swoim środowisku niepoprawnego awanturnika, chronicznie unikającego pracy, nadużywającego alkoholu”.

Chciał tylko postraszyć

Spodziewano się w tej sytuacji bardzo surowego wyroku. Jednak przewód sądowy odsłonił wiele okoliczności przemawiających za łagodnym potraktowaniem Edmunda N. Przede wszystkim oskarżeniu nie udało się udowodnić, że podsądny działał w zamiarze pozbawienia życia swojego adwersarza. Jego wyjaśnienia, iż działał pod wpływem silnego wzburzenia emocjonalnego i nie miał zamiaru wyrządzić poważniejszej krzywdy Zdzisławowi S., a chciał go jedynie nastraszyć, zostały potraktowane jako wiarygodne. Powodem śmierci 50-latka było bowiem niedające się przewidzieć zapalenie otrzewnej, nie zaś odniesione w mieszkaniu przy ul. Szarych Szeregów niegroźne rany. W sumie zatem oskarżony odpowiadał jedynie za pobicie z udziałem niebezpiecznego narzędzia.

Sąd skazał Edmunda N. za obydwa przestępstwa na łączną karę 15 lat pozbawienia wolności.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!