Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbrodnia na ulicy Stromej

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
Bezpośrednio po rozejściu się po Bydgoszczy wieści o dokonanym zabójstwie, kobiety bały się po zmroku wychodzić na ulice. W każdym przechodniu dostrzegały wampira...

Bezpośrednio po rozejściu się po Bydgoszczy wieści o dokonanym zabójstwie, kobiety bały się po zmroku wychodzić na ulice. W każdym przechodniu dostrzegały wampira...

<!** Image 2 align=none alt="Image 176360" sub="Ul. Stroma dziś w niczym nie przypomina tej, która istniała w latach 70. ubiegłego wieku. Wiele budynków zburzono / Fot. Dariusz Bloch">26 stycznia 1973 roku nad ranem jeden z mieszkańców ulicy Stromej wyszedł do składziku na podwórku domu. Było jeszcze ciemno. Nagle potknął się o coś. Były to ludzkie zwłoki.

Przybyła ekipa milicyjna stwierdziła, że ofiarą byłą młoda kobieta. Zwłoki były obnażone i przykryte jedynie płaszczem. Rany na ciele świadczyły o zaciekłej obronie ofiary.

<!** reklama>Jak stwierdzono, kobieta zmarła na skutek uduszenia, a do zabójstwa doszło ok. godz. 20 poprzedniego wieczoru. Po śmierci, do której - według śladów - doszło na chodniku, ciało zostało zawleczone w głąb posesji i tam ukryte.

Okazało się, że ofiarą była mieszkanka sąsiedniej posesji, 26-letnia Krystyna P., studentka Wieczorowej Szkoły Inżynierskiej, pracownica Belmy. Tego dnia wracała właśnie z zajęć na uczelni. Do domu miała już tylko kilkanaście metrów.

Miasto żyje plotką

Wiadomość o zabójstwie lotem błyskawicy rozeszła się po mieście. W Bydgoszczy zapanowała atmosfera strachu, kobiety bały się same chodzić po mieście wieczorem. Natychmiast rozeszły się plotki o grasującym wampirze, a do milicji poczęły napływać zgłoszenia o dziesiątkach podejrzanych mężczyzn widywanych po zmierzchu na ulicy.

Motyw zbrodni wydawał się oczywisty: dziewczyna została zgwałcona w mało uczęszczanej okolicy. Trzeba było zakładać, że do zabójstwa doszło przypadkowo, a zatem morderca mieszkał na Szwederowie.

Intensywnie sprawdzano lokalne środowisko przestępcze. Jak pisała prasa: „Ludzi traktujących życie jako parawan dla swojej brudnej, przestępczej działalności, degeneratów osadzonych w moralnej pustce, bez życiowych ideałów, których jedynym zajęciem są pijaństwo i burdy”.

Mimo intensywnych poszukiwań w całym mieście, dopiero po miesiącu udało się odnaleźć torebkę zamordowanej. Spoczywała w rogu murowanego śmietnika przy ul. Orlej. Oczekiwano też, że sprawca spróbuje sprzedać dość kosztowny zegarek skradziony ofierze. To właśnie on zgubił mordercę.

Szukali w rzece

Jeden z mieszkańców Szwederowa sam zgłosił się na milicję i poinformował, że widział damski zegarek u kolegi, który chciał go najpierw sprzedać, a potem wyparł się, że kiedykolwiek taki miał. Fakt posiadania zegarka potwierdzili jednak współpracownicy Krzysztofa K. 21 lutego został on zatrzymany. Zegarek, jak przyznał, wrzucił do Brdy. To dziś wydaje się niewiarygodne, ale na zlecenie prokuratury szukali go przez kilka dni płetwonurkowie i przymierzano się nawet do... czasowego spuszczenia wody z koryta rzeki, ale ostatecznie odstąpiono od tego pomysłu z uwagi na koszty.

Krzysztof K. miał za sobą kryminalną przeszłość. Już jako dziecko przebywał w zakładach poprawczych, a jako dorosły siedział w więzieniu za kradzieże. Zwolniony został dwa miesiące przez zabójstwem na Stromej.

Proces Krzysztofa K. rozpoczął się 6 listopada. Wobec spodziewanych tłumów na rozprawie wprowadzono... bilety wstępu na sądową salę.

Jak sam oskarżony zeznał, w dniu zabójstwa odebrał zaliczkę z Eltry, gdzie świeżo został zatrudniony. Pił całe popołudnie w „Ludowym”, a po godz. 18 usiłował ukraść wódkę ze sklepu na Starym Rynku. Złapany został na gorącym uczynku, wezwano MO. W trakcie legitymowania udało mu się uciec. Niebawem sam zgłosił się do komendy na Toruńskiej po swój dowód, ale kiedy chciano go zatrzymać, znów zwiał. Milicyjne niedbalstwo sprowokowało tym samym dalszy ciąg zdarzeń.

Schodząc Stromą do centrum Krzysztof K. spotkał Krystynę P. Zaczepił ją. Wyrywała się, więc przewrócił ofiarę na ziemię i dusił szalikiem, a potem ją zgwałcił. Kiedy kobieta ocknęła się, dusił ponownie. Mówił przed sądem, że nie chciał zabić, tylko... zgwałcić.

Dla odstraszenia

W ostatnim dniu procesu prokurator wniósł o karę śmierci. 11 listopada sąd się do wniosku przychylił, podkreślając odstraszający wymiar wyroku „dla wszystkich potencjalnych sprawców przestępstw godzących w zdrowie i życie człowieka”. Rewizja obrońców i ponowna rozprawa przed Sądem Najwyższym zakończyła się identycznym wyrokiem.

Rada Państwa odrzuciła prośbę o łaskę. 27 maja 1974 roku wyrok został wykonany.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!