Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zazdrosna Apolonia podała bydgoszczaninowi zupę z arszenikiem

Krzysztof Błażejewski
123rf
„Pan” zatrudnił ją jako służącą. Z biegiem czasu dziewczyna zakochała się w swoim pracodawcy, a i on nie pozostawał wobec niej obojętny. Jednak kiedy mężczyzna poznał majętną pannę z posagiem, wszystko się diametralnie zmieniło…

Apolonia M. do końca II wojny mieszkała w swojej rodzinnej wsi pod Wyrzyskiem. W 1945 roku, kiedy miała 27 lat, przeniosła się do Bydgoszczy, gdzie znalazła pracę jako pomoc kuchenna w stołówce zakładowej. Od jednej ze swoich współpracownic dowiedziała się, że jakiś „bogaty pan” poszukuje służącej i oferuje niezłą pensję. Dziewczyna poszła pod podany adres, gdzie została zaakceptowana przez gospodarza i parę dni później rozpoczęła nową pracę.

Plany na przyszłość

„Pan”, czyli Czesław Z. był 40-letnim przystojnym mężczyzną i w dodatku kawalerem. Nic dziwnego, że po paru tygodniach Apolonia zakochała się w swoim chlebodawcy. Odnosiła wrażenie, że również i ona mu się podoba. Przeszli na „ty”, a dziewczyna ze służącej stała się prawdziwą „panią domu”. Apolonia zaczęła snuć plany na przyszłość, a w nich na naczelnym miejscu znajdował się Czesław Z. w roli jej męża. Dziewczyna starała się umilać życie swojemu pracodawcy, ozdabiała dom kwiatami, przynosiła na wieczór wino, a w ciepłe niedziele organizowała wyprawy poza miasto na „majówkę”.
Sielanka jednak skończyła się po mniej więcej roku. „Pan” poznał pannę Stasię. Była ona jedyną córką właściciela niewielkiej fabryki, a tym samym posiadaczką rozpalającego wyobraźnię posagu. Stasia bardziej przypadła Czesławowi do gustu niż Apolonia. Od tej pory mężczyzna częściej niż dotąd wychodził i odmawiał swojej służącej spędzania z nią wieczorów. Stał się wobec niej oschły i nawet niemiły. Od tej chwili Apolonia wróciła do roli wyłącznie służącej.

Zobacz również:

Stare zdjęcia Bydgoszczy. Popatrzcie, jak się zmienia nasze miasto. To samo miejsce, dwie różne fotografie, które dzieli wiele dekad.

Bydgoszcz na starych fotografiach. To samo miejsce dawniej i...

Dziewczyna postanowiła zemścić się. Okazją ku temu była wizyta panny Stasi i jej siostry Helci, które Czesław zaprosił na niedzielny obiad. Miała go przygotować, naturalnie, Apolonia jako dobra służąca, ale nikt poza tym.

Uparła się na zupę

Dziewczyna parę dni wcześniej wybrała się do pobliskiej drogerii i kupiła tam trutkę na szczury zawierającą arszenik, a tym samym mogącą służyć również jako trucizna dla ludzi. W niedzielę, zanim jeszcze przyszli goście, służąca wsypała trutkę do ugotowanej przez siebie zupy, którą zamierzała podać na początek obiadu.

Kiedy w mieszkaniu Czesława pojawiły się oczekiwane panny, gospodarz nieoczekiwanie polecił Apolonii, by podała najpierw… herbatę i ciasteczka. To zburzyło całą koncepcję zemsty. Dziewczyna przestała panować nad sobą i podała… zupę, zadziwiając wszystkich przy stole, po czym chciała wyjść, ale panna Stasia domagała się, by Apolonia zajęła także miejsce przy stole. Dziewczyna zrobiła to. Kiedy zupa została rozlana, nikt nie chciał jej jeść. W końcu panna Stasia z grzeczności zjadła kilka łyżek, by po chwili chwycić się za żołądek i oznajmić, że ją boli. Ponieważ ból nasilał się, wezwano lekarza. Tymczasem Apolonia szybko zabrała zupę ze stołu i dała do zjedzenia psom, które zdechły. Lekarz zabrał chorą do szpitala, gdzie wykryto w ciele panny Stanisławy arszenik. Jeszcze tego samego dnia wieczorem po Apo-lonię przyszła milicja, znajdując na miejscu dowód rzeczowy w postaci dwóch zdechłych psów.

„Bądźcie wyrozumiali”

Trzy miesiące później Apolonia stanęła przed Sądem Okręgowym w Bydgoszczy. I choć jej „pan”, występujący jako świadek, prosił sąd o łagodne potraktowanie dziewczyny i wyrozumiałość, została ona skazana na karę 12 lat pozbawienia wolności za próbę otrucia trzech osób. Podczas rozprawy licznie zgromadzona publiczność na sali szlochała i współczuła oskarżonej, zwłaszcza gdy barwnie opowiadała o „uwiedzeniu” jej przez swojego „pana”.

Zobacz również:

Czasy, w których nad głową co 10 minut nie przechodził pan "z gorącą gotowaną kukurydzą i zimnym piwem", a na plażach nie budowano zasieków z parawanów... Tak kiedyś (również aktywnie) wypoczywano. Zapraszamy do obejrzenia archiwalnych zdjęć plażowiczów - fotografie pochodzą z Narodowego Archiwum Cyfrowego.Przesuń zdjęcie gestem lub naciśnij strzałkę w prawo.

Plażowanie na archiwalnych zdjęciach. Tak kiedyś wypoczywano

Polub "Express" na Facebooku

INFO Z POLSKI - przegląd najciekawszych informacji ostatnich dni w kraju (13.07.2017)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!