- Kiedy działacze zapytali mnie czy przyjmę posadę pierwszego szkoleniowca, nie zastanawiałem się ani sekundy - mówi „Expressowi” Żełudok.
<!** Image 2 align=right alt="180" >Białorusin jest osobą doskonale znaną w naszym kraju. Od piętnastu lat - z roczną przerwą na występy w Turcji - przebywa w Polsce. Występował kolejno w Polonii Warszawa, Nobilesie Włocławek i Noteci Inowrocław.
Początki w Homlu
Żełudok przygodę z koszykówką rozpoczął w swojej ojczyźnie - w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Homlu. Udane występy utorowały mu drogę do czołowego zespołu ówczesnego ZSRR - RTI Mińsk. W 1987 roku utalentowany skrzydłowy (207 cm wzrostu) wystąpił nawet na uniwersjadzie w Zagrzebiu.
- Zajęliśmy tam tylko szóste miejsce, więc nie ma o czym mówić - szybko ucina.
Pytany o zarobki w tamtych czasach uśmiecha się.
- Wtedy nie operowało się walutą. Za dobre występy można było otrzymać przydział na jakieś poszukiwane dobra, a nawet na samochód czy mieszkanie. Zresztą podobnie było u was, prawda?
W 1990 roku przyjechał do Polski i związał się na z warszawską Polonią.
- Sytuacja w mojej ojczyźnie była bardzo trudna i wielu zawodników próbowało wyjechać na Zachód. Tak też uczyniłem i ja. Chcąc się rozwijać nie mogłem podjąć innej decyzji, choć ten wybór na pewno nie był łatwy.
Do Polski ściągnął go były trener Noteci - Mirosław Noculak, który zainteresował się Białorusinem prowadząc jeszcze klub z Białegostoku. Gdy okazało się, że szkoleniowiec przenosi się do Warszawy - zaproponował tamtejszym działaczom skrzydłowego z Homla. Jednak kiedy zawodnik zdecydował się na przenosiny, w stolicy Noculaka już nie było...
„Czarne Koszule” występowały wówczas na zapleczu ekstraklasy i o awans rywalizowały z... Astorią. W Warszawie gospodarze wysoko wygrali 97:74 (Żełudok zdobył 18 pkt, w tym 4x3), zaś w Bydgoszczy miejscowi wzięli rewanż i pokonali po dogrywce rywali 102:99 (25 pkt, 3x3). Przypomnijmy, że wtedy (1991 rok) Polonia uzyskała promocję bezpośrednio, a Astoria po dramatycznych barażach z AZS Toruń.
Po 3 latach spędzonych w stolicy podpisał kontrakt z tureckim Yeszeyrt Stambuł, z którym jednak nie udało mu się awansować do ekstraklasy.
- Warunki w tym klubie były wręcz luksusowe - zauważa. - Jednak ciężko było dostosować się do panującej tam kultury. Zresztą chciałem znowu zagrać na poziomie ekstraklasy, a tam było to niemożliwe. Właśnie dlatego, mimo zainteresowania moją osobą ze strony tureckich działaczy, postanowiłem odejść.
W 1994 roku białoruski skrzydłowy znalazł się w Nobilesie Włocławek. Głównym „reżyserem” tego transferu był Aleksiej Ugriumow, z którym grał w Polonii i to on namówił Żełudoka na ponowny przyjazd do Polski. Co ciekawe, po udanych testach w zespole zaproponowano mu umowę, natomiast dla Ugriumowa zabrakło miejsca! Powód był prozaiczny: w zespole było już dwóch - a więc tylu, na ile pozwalały przepisy - obcokrajowców. A w składzie był też przecież Igor Griszczuk, który bardzo ciepło wspomina Żełudoka:
- Znamy się od ponad 20 lat. Nasze drogi spotkały się już w byłym ZSRR, kiedy najpierw razem występowaliśmy w Homlu, a następnie w RTI Mińsk. O Siergieju mogę wypowiadać się tylko w samych superlatywach. Zawsze po treningach dowcipkował, wprowadzał luźną atmosferę. Jednak na parkiecie był profesjonalistą pełną gębą. Szkoda jedynie, że w trakcie sezonu nie mamy zbyt wiele czasu, aby się spotkać i porozmawiać.
Klapa we Włocławku
Niestety sezon we Włocławku zakończył się klapą. - Oczekiwania wobec nas były ogromne, a w lidze uplasowaliśmy się zaledwie na trzecim miejscu - wspomina. Wobec tych niepowodzeń działacze postanowili diametralnie zmienić skład i pożegnać m.in. Żełudoka.
- Trafiłem do Inowrocławia, gdyż tamtejsi działacze złożyli mi ciekawą propozycję - opowiada. - Nie było dla mnie problemem, że zespół nie grał w ekstraklasie. Cieszyłem się, że w drużynie panowała przyjazna atmosfera. Zresztą po roku awansowaliśmy do najwyższej klasy rozgrywkowej, a ja związałem się z Notecią w sumie na cztery lata. Mój pobyt na Kujawach uważam za bardzo owocny. Zresztą, gdyby tak nie było, nie zamieszkałbym tu na stale. Także w Inowrocławiu poznałem Nataszę, z którą wzięliśmy ślub i mamy dwójkę dzieci. Czuję się tutaj bardzo dobrze i plany na przyszlość wiążę z tym miastem.
Wtedy (w 1995 roku) rozgrywającym ekipy z Kujaw był Piotr Baran, którego teraz Siergiej Żełudok zastąpił na stanowisku głównego szkoleniowca w kujawskiej ekipie.
- Jestem przekonany, że poradzi sobie w roli pierwszego coacha - twierdzi Baran. - Miałem okazję z nim pracować i wiem, że jest gotowy na podjęcie tego wyzwania.
Kiedy obaj w 1999 roku (wtedy Noteć opuściła ekstraklasę) zakończyli czynne uprawianie sportu ich drogi dość niespodziewanie rozeszły się. Baran został w Noteci jako drugi trener, a Żełudok założył nowy klub - obecnie występujący pod nazwą SportIno. Zresztą do dzisiaj, przy pomocy Piotra Stężewskiego i Jerzego Nica, szkoli tam młodzież. Poza tym w Noteci jest obecnie kilku wychowanków, którzy przez lata pracowali z Żełudokiem.
Po udanych latach, w 2000 roku rodzinę Białorusina spotkało nieszczęście - pożar niemal doszczętnie strawił ich mieszkanie.
- Musieliśmy przenieść się do znajomych - mówi. - Z naszego dobytku niewiele zostało. W tym czasie bardzo pomógł mi jednak mój serdeczny przyjaciel Igor Griszczuk.
42-latek stracił nie tylko dobra materialne, ale także swoje... hobby - kolekcję kufli do piwa.
- Teraz i tak nie miałbym czasu na to, więc jest to jakby mniej bolesne - opowiada już na spokojnie.
Pracy się nie boi
Siergiej Żełudok pierwszy trenerski sukces ma już za sobą. Wiosną ubiegłego roku - SportIno Inowrocław zdobyło srebrny medal na mistrzostwach Polski młodzików starszych.
Jednak teraz kariera szkoleniowa weszła w nowy etap. We wtorek, pierwszy raz jako samodzielny trener, Białorusin poprowadził trening klubu grającego w PLK.
- Nie boję się pracy i wierzę, że wspólnie jesteśmy w stanie stworzyć w Inowrocławiu zespół na miarę oczekiwań naszych wiernych kibiców. Mam zapewnienia prezesa Cezarego Rydlichowskiego, że w najbliższym czasie dojdzie do zmian w kadrze i będę mógł w spokoju przygotować się do dalszych pojedynków. Z Piotrkiem Baranem rozumieliśmy się znakomicie i jestem przekonany, że w trakcie sezonu będziemy wielokrotnie rozmawiać na tematy ligowe. Teraz najważniejszą sprawą jest, abyśmy mieli komfort pracy i żeby koszykówka w naszym mieście odbiła się od dna. Poza tym zawsze mogę liczyć na pomoc Igora Griszczuka, który nieźle radzi sobie obecnie w Czarnych Słupsk.
Siergiej Żełudok - sylwetka
- Ur. 24.12.1963.
- 207 cm, pozycja na boisku - skrzydłowy/środkowy.
- Wykształcenie: wyższe (inżynier mechanik).
- Stan cywilny: żonaty od 1998 roku z Ukrainką Nataszą Azajewą (przez wiele lat czołową tenisistką stołową Noteci); dzieci: Daniel (7 lat), Dmitrij (2 lata).
- Kariera zawodnicza: białoruskie RTI MIńsk (1981-1990), Polonia Warszawa (90-93), turecki Yeszeyrt Stambuł (93-94), Nobiles Włocławek (94-95), Noteć (95-99).
- W czasie gry w Noteci Inowrocław uzyskiwał następujące średnie punktowe: sezon 1995/96 II liga 503/30 - śr. 16,76 pkt awans do ekstraklasy; 96/97 ekstraklasa 368/36 - 10,22; 97/98 ekstraklasa 550/46 - 11,95; 98/99 ekstraklasa (spadek) 237/36 - 6,58. Łącznie w barwach Noteci zagrał w 148 meczach, zdobywając 1658 punktów - śr. 11,20.
- Kariera trenerska: SportIno Inowrocław (99-05), w sezonie 2005/06 asystent Piotra Barana w Noteci, a od 15 listopada pierwszy trener inowrocławian.