Zamordował, potem... chciał zamówić taksówkę - zaczyna się proces oskarżonego o zabójstwo bydgoszczanki

- Groził mojej matce już wcześniej, krzyczał „zabiję cię” albo „długo nie pożyjesz” - mówi Jolanta Warczak, córka zamordowanej we własnym mieszkaniu przy Nakielskiej 67-letniej Elżbiety D. - Mam pretensje do policji, że nie zapobiegła tragedii. Miała zgłoszenia. Przecież ten zwyrodnialec wcześniej wybił matce szyby w oknach... Ona nie pasowała do tej kamienicy. Lubiła czystość, sprzątała korytarz, jak ktoś nawnosił zimą śnieg.
[break]
W poświąteczny kwietniowy wtorek 67-letnia Elżbieta D. była w swoim mieszkaniu przy Nakielskiej. Co się tam stało, nie wiadomo. Oskarżony o zabójstwo 21-letni Damian S. twierdzi, że Elżbieta D. zaczęła na niego krzyczeć, a potem... już nic nie pamięta.

- Zadałam sobie trud obejrzenia zdjęć matki po zabójstwie - mówi. - Nie poznałam jej. To był ktoś inny. Zmiażdżona czaszka, połamane kości... Miała jedno oko otwarte, w nim widać było przerażający ból, nic więcej... On najpierw bił w głowę polanem do palenia w kominku. Potem poszedł do kuchni po nóż. Mam tylko nadzieję, że matka straciła przytomność i umierając nic już nie czuła...

Damian S. po zabójstwie splądrował szafki w mieszkaniu Elżbiety D. - Poszedł zakrwawiony do sąsiada i powiedział: „Weź zamów mi taksówkę, bo zajeb... Elę...” - mówi Jolanta Warczak. 21-latka zatrzymano w pociągu na dworcu w Bydgoszczy. Zza krat wysyłał do prokuratorki kartki, żeby mu... pożyczyła pieniądze „na wieniec na pogrzeb Eli”. Zdaniem psychologów S. jest poczytalny.

- Będę się domagała dożywocia, choć to za mało - mówi córka zabitej. Pierwsza rozprawa - w grudniu.