W łódzkich szkołach nauczyciele informują rodziców o nieobecności ich dzieci na lekcjach lub kłopotach wychowawczych wysyłając SMS-y. U nas załatwia się to telefonicznie, ale to niejedyna metoda.
<!** Image 2 align=right alt="Image 64518" sub="Uczniowie „od zawsze” próbują migać się od niektórych lekcji. Zdaniem ekspertów, szkoła poprzez organizację ciekawych zajęć, odpowiednią opiekę może sprawić, że młodzież nie będzie wybierać wagarów. /Fot. Renata Napierkowska">Odkąd wprowadzono obowiązkową edukację, uczniowie zawsze próbowali migać się od niektórych zajęć. Jeśli takie wyskoki zdarzają się sporadycznie, to nauczyciele zwykle przymykają oko. Jednak, gdy dziecko notorycznie opuszcza zajęcia lub sprawia kłopoty wychowawcze, wtedy powstaje problem, który trzeba szybko i radykalnie rozwiązać.
- Zdarza się, że jakiś uczeń urywa się z ostatniej lekcji, bo nie nauczył się na klasówkę. Jeśli jednak problem się pojawia, to natychmiast kontaktujemy się z rodzicami - zapewnia Iwona Szaro, zastępca dyrektora Szkoły Podstawowej nr 4 na Rąbinie.
Więcej kłopotów od uczniów podstawówek przysparzają swoim rodzicom i nauczycielom gimnazjaliści. Są przypadki, że matka częściej pojawia się w szkole niż jej syn czy córka, a nauczyciele przyznają, że aby dziecko grzecznie przychodziło na zajęcia, to rodzic musiałby siedzieć z nim w ławce.
<!** reklama left>- Na początku próbujemy skontaktować się z rodzicami ucznia telefonicznie. Bywa jednak, że dziecko podaje nieistniejący numer. Wysyłamy też pisma, gdy i na to nie ma reakcji, to najczęściej pedagog szkolny i wychowawca udają się do domu ucznia. Próbujemy nawet ściągać rodziców przez zakład pracy - mówi Małgorzata Kmiecik, wicedyrektorka Gimnazjum nr 3 w Inowrocławiu.
Kiedy te wszystkie zabiegi okazują się nieskuteczne, szkoły sięgają po bardziej radykalne środki. W minionym roku szkolnym w okresie od stycznia do czerwca na 20 rodziców uczniów inowrocławskich podstawówek i gimnazjów prezydent nałożył kary pieniężne.
- Kara jest ostatecznością. Najpierw dyrektor wysyła upomnienia, kiedy to nie skutkuje, sprawa trafia do prezydenta. Takie postępowanie dotyczy uczniów notorycznie opuszczających zajęcia - przyznaje kierowniczka referatu wydziału oświaty w inowrocławskim ratuszu, Magdalena Kaiser.
Opiekunowie wagarowiczów musieli zapłacić za absencję swoich dzieci na zajęciach po 112 złotych. W tym roku szkolnym jeszcze nikogo za wagarowanie nie ukarano.