W Enerhodarze w obwodzie zaporoskim Ukraińcy dokonali zamachu na rosyjskiego kolaboranta Andrieja Szewczyka. Kilogramowy ładunek wybuchowy ukryli w skrzynce z bezpiecznikami przy frontowych drzwiach bloku i odpalili, gdy mężczyzna przyszedł odwiedzić matkę.
Szewczyk został ciężko poparzony, ma złamany obojczyk i obrażenia twarzy. Rannych zostało też jego dwóch ochroniarzy. W chwili wybuchu w pobliżu nie było innych osób.
– To, że nikt inny nie został ranny, wskazuje, iż atak był ukierunkowany na konkretną osobę – stwierdził Dmytro Orłow, burmistrz miasta. – Zamachowcy nie wezwali karetki, co sugeruje, że mieli wątpliwości co do swojego bezpieczeństwa – dodał.
Rannego 48-latka zabrano na leczenie na Krym, odległy od miejsca zamachu o ponad 300 km.
Atak na Szewczyka jest kolejnym dowodem na to, że ruch oporu na okupowanej Ukrainie jest coraz lepiej zorganizowany – kolaboranci „znikają”, pociągi są wykolejane, a za głowy marionetek Putina wyznacza się wysokie nagrody.
