Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z intuicją do wnętrza

Justyna Król
Zanim sprzedamy wizję, pozwalamy klientowi nie tylko zobaczyć ją w wersji wirtualnej, ale też dotknąć, poczuć… To nas odróżnia od konkurencji - mówią właścicielki bydgoskiej pracowni In Loft.

In Loft to nowy, iście babski biznes na mapie regionu. Co go wyróżnia? Wiele, ale na samym początku w oczy rzuca się ciekawie urządzone wnętrze, zaadaptowane w starym, dawno opuszczonym lofcie.
- Takie założenie było od początku. Lokal był niesamowicie ważny. Zależało nam, aby było to miejsce z klimatem, nie kolejny sklep z błyszczącą podłogą i gładzią na ścianach. Miał to być loft. Kiedy tutaj trafiłyśmy, od razu wiedziałyśmy, że to strzał w dziesiątkę. Remont przeprowadziłyśmy same. Choć mamy dosyć zróżnicowane gusta, wizja była bardzo spójna - opowiada Dorota Gąsiorowska, właścicielka pracowni In Loft, którą współtworzy od zaledwie kliku miesięcy z projektantką wnętrz Dorotą Wójcik.

Jedna preferuje styl nowoczesny, „udomowiony” minimalizm. Druga woli nawiązywać do wnętrz angielskich czy amerykańskich. Jednak w ponadstuletni loft kamienicy Maksa Rosenthala przy Gdańskiej 42 tchnęły jeszcze innego ducha. Czerwona cegła na ścianach w połączeniu z ciemnym drewnem na suficie uzupełniona jest prostymi, białymi meblami.

WIZJA BEZ DOTACJI

Obie właścicielki przez wiele lat pracowały w dużej firmie meblarskiej i rzuciły pracę w korporacji, by realizować marzenia. Ich pomysły były na tyle zbliżone, że nie sposób było nie złączyć ich w całość.
- Pracowałam w sprzedaży mebli, gdzie przeszłam wszystkie szczeble kariery, od początkującego handlowca po dyrektora. Wnętrzarstwo i design siedziały we mnie od lat. „Teraz albo nigdy” - myślałam rezygnując z pracy na etacie w styczniu tego roku. Nie żałowałam ani przez chwilę - wyznaje Dorota Gąsiorowska.

Choć biznes nie był dofinansowany z żadnych zewnętrznych środków, ruszył bardzo szybko, bo już w maju. - Zależało mi, by już działać. Nie spełniałam kryteriów dotacji, a na czekanie, aż się tak stanie, szkoda było mi czasu. Przeistaczanie tego miejsca w wymarzoną pracownię nie trwało długo. Gdy klamka o założeniu własnej działalności zapadła, okazało się, że ten pomysł był już w mojej
głowie praktycznie kompletny - opowiada właścicielka In Loft.

- Kobiety trochę inaczej prowadzą swoje biznesy. Bardziej opieramy się na intuicji, mniej na tabelkach, wyliczeniach. Jestem w takim momencie życia, że nie boję się chwytać okazji, bo uważam, że kolejna może już nie nadejść, choć jednocześnie dość twardo stąpam po ziemi - dodaje.

Na start obu Dorotom wystarczyły własne środki i wsparcie życiowych partnerów. - Ani przez chwilę nie podważali naszej wizji tego interesu. Pozwolili nam działać i pomogli wcielić plan w życie. W remoncie pomagali też przyjaciele i rodzina - mówi Dorota Gąsiorowska.

NIE TYLKO DLA BOGACZY

Około miesiąca zajęło wyselekcjonowanie dostawców, wybranie towarów, zamówienie wzorników.

Pierwsze zlecenia posypały się od razu. - Społeczeństwo, bogacąc się, otwiera się na nowe możliwości. Polacy podróżują po świecie, obserwują, doświadczają... Usługi projektantów wnętrz są coraz bardziej dostępne i nie są już świadczone tylko najbogatszym. Trafiają do nas ludzie z różnymi potrzebami. Obsługujemy głównie klientów indywidualnych, ale miałyśmy już szansę zaaranżować mieszkanie pokazowe dla jednego z bydgoskich deweloperów - mówi właścicielka pracowni.

DORADZAJĄ I PROJEKTUJĄ

Pierwszy zamysł był taki, by w tym miejscu spotykali się również inni projektanci. Aby wpadali wraz ze swoimi klientami, z laptopem pod pachą, na kawę i konsultacje przy dużym stole, na którym rozłożyć można próbki, katalogi z propozycjami, jakich nie oferują markety budowlane w okolicy. - To się nie sprawdziło, dlatego poza sprzedażą materiałów do aranżacji, co było naszym pierwszym celem biznesowym, zajęłyśmy się też samym projektowaniem i to dopełniło całość. Dziś obsługujemy klienta kompleksowo - począwszy od doradztwa przy zakupie tkaniny czy dekoracji poprzez wspólne stworzenie koncepcji remontu, odświeżenia wnętrza po duże projekty typu urządzenia całego mieszkania od zera. Mamy w ofercie farby, tapety, tkaniny, dywany, ale też lampy, sztukaterie i dodatki, których nie ma nigdzie na lokalnym rynku. Sporo czasu zajęło nam wybranie asortymentu. Nie jest tani, ale na pewno unikatowy i o to nam chodziło - zapewnia Gąsiorowska.

RYNEK JEST NASYCONY

Dostaniemy tutaj tkaninę z czystego jedwabiu i tapety z katalogów na zamówienie - na przykład w marynarskim stylu. Masa wzorów, barw i faktur jest na wyciągniecie ręki, głównie z rynku belgijskiego, niemieckiego, holenderskiego, amerykańskiego. Znajdziemy tu też wiele inspiracji z Włoch i Anglii.

- Rynek wnętrzarski jest nasycony. Owszem. Jednak można się w tej mnogości propozycji czuć zagubionym. I tutaj wkraczamy my. Zanim sprzedamy wizję, pozwalamy klientowi nie tylko zobaczyć ją w wersji wirtualnej, ale też dotknąć, poczuć…To nas odróżnia od konkurencji - dodaje.

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera