O biurokracji, pracy „na swoim” i ludzkiej zawiści rozmawiamy z Ludmiłą Młynik, prezes Spółdzielni Socjalnej „Lidia” w Świeciu.
<!** Image 2 align=right alt="Image 137905" sub="- Założenie spółdzielni socjalnej kosztowało nas sporo nerwów i mnóstwo papierkowej roboty - mówi Ludmiła Młynik
/ Fot. Marek Wojciekiewicz">Spółdzielnia istnieje od maja 2007 roku. Jak zrodził się pomysł na jej założenie?
Pomysłodawczynią spółdzielni była Lidia Lemańska, kierowniczka Ośrodka Pomocy Społecznej w Świeciu. Wspólnie z Letosławą Molendą, szefową Stowarzyszenia Osób Bezrobotnych, byłyśmy bez zatrudnienia, ale miałyśmy szczere chęci podjęcia pracy. Zastanawiałyśmy się nad działalnością „na swoim”. Wtedy Lidia Lemańska zaproponowała założenie spółdzielni. To na jej cześć nosi ona jej imię. Dostałyśmy 36 tysięcy złotych bezzwrotnego dofinansowania z urzędu pracy na zakup sprzętu. A potem ostro wzięłyśmy się do roboty. Pierwsze duże zlecenie przyszło jesienią 2007 roku, kiedy wygrałyśmy przetarg na sprzątanie hali widowiskowo-sportowej. Potem posypały się kolejne propozycje. Kiedy zrobiło się o nas głośno, firmy i instytucje same zaczęły się do nas zgłaszać, proponując pracę.
<!** reklama>Trudna była droga od pomysłu do jego realizacji?
Łatwa nie była. Najwięcej kłopotu miałyśmy z zarejestrowaniem spółdzielni w sądzie, a także z otrzymaniem dotacji z urzędu pracy. Wszystko wymagało mnóstwa papierkowej roboty. Czasami aż ręce opadały. Biurokracja potrafi zniechęcić najbardziej upartego. Cieszę się jednak, że w końcu udało nam się zakończyć ten etap. Teraz możemy pracować i zarabiać na siebie oraz na swoje rodziny. Prowadzenie spółdzielni zajmuje mnóstwo czasu, ale jednocześnie sprawia wiele satysfakcji.
Rodzina na tym nie cierpi?
Na początku było rzeczywiście bardzo ciężko. W domu byłam gościem, bo ciągle miałam coś do załatwienia. Bałam się, że dzieci zapomną jak wyglądam. Na szczęście, teraz mam dla swoich najbliższych więcej czasu.
Mówi się, że sukces ma wielu ojców, a porażka jest sierotą. Wasz sukces niektórych kole w oczy. Swego czasu na internetowym forum zamieszczały swoje wpisy osoby, których raziło, że członkinie spółdzielni kupiły sobie płaszcz czy nowe buty.
Ciężko pracujemy i wcale nie zarabiamy fortuny. Nie rozumiem ludzi, którzy widzą tylko jedną stronę medalu, a nie dostrzegają, jak wiele wysiłku wkładamy, żeby coś osiągnąć. Takie przejawy złośliwości na pewno nie są miłe, ale nie przejmujemy się tym i robimy swoje.
Znajduje Pani czas na hobby i wypoczynek?
Praca jest moim hobby.
Spółdzielnia się rozwija?
Tak. Zatrudnia dziewięć kobiet. Zajmujemy się sprzątaniem w biurach, firmach i instytucjach. Kupiłyśmy nowoczesną maszynę czyszczącą. Dzięki temu szybko i sprawnie możemy wypucować na błysk podłogi nawet w bardzo dużych obiektach. Maszyna nie była tania, kosztowała 13 tysięcy złotych, ale 8 tysięcy dołożył Ośrodek Pomocy Społecznej. Planowałyśmy też rozszerzenie działalności o usługi cateringowe, ale wymogi stawiane przez sanepid spowodowały, że na razie dałyśmy sobie z tym spokój. Mimo to nie narzekamy na brak pracy.
Teczka personalna
Ludmiła Młynik, prezes Spółdzielni Socjalnej „Lidia”
Bezrobotna mieszkanka Świecia, która dwa lata temu postanowiła „wziąć sprawy w swoje ręce”. Wspólnie z koleżanką założyły firmę sprzątającą, która teraz zatrudnia dziewięć kobiet. Wolne chwile spędza najchętniej oglądając jakiś interesujący film lub program telewizyjny.