https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wyszły z Mysiej Wieży i ruszyły po Złotą Renetę

Grażyna Ostropolska
Legenda o Popielu, którego myszy zjadły, ściąga do Kruszwicy turystów. Szukają śladu gryzoni w Mysiej Wieży. Bezskutecznie. Szkodniki przeniosły się do starej wytwórni win.

Legenda o Popielu, którego myszy zjadły, ściąga do Kruszwicy turystów. Szukają śladu gryzoni w Mysiej Wieży. Bezskutecznie. Szkodniki przeniosły się do starej wytwórni win.

<!** Image 2 align=right alt="Image 47687" sub="W kruszwickiej wytwórni od trzech lat niczego się nie produkuje. Nowy właściciel korzysta jedynie z tutejszych magazynów.">„Złota Reneta”, wino marki „Wino”, „Roksana”, „Kordiał” - „jabcokami” z kruszwickiej wytwórni Polacy upijali się chętnie. Niska cena dorównywała jakości. Tak w PRL, jak i w III RP. Tylko miód pitny, „trójniak” był towarem reglamentowanym, eksportowym. Dziś win z Kruszwicy już nie ma. W dawnej Kujawskiej Wytwórni Win i Przetworów Owocowo-Warzywnych hula wiatr, a zamiast muszek owocówek, grasują myszy. Miejscowi mówią, że nie tylko te szkodniki upatrzyły sobie to żerowisko.

Budynek z czerwonej cegły w centrum Kruszwicy to najstarsza część fabryki win. Założył ją w 1920 roku uchodźca z Krymu, Henryk Makowski. Jego wina, według starych gruzińskich receptur, zasłynęły jako znakomite. Ich jakość siadła po nacjonalizacji zakładu. Ruszyła za to w PRL rozbudowa wytwórni. Potęgi zakład doświadczył za rządów Jerzego Żurawicza. I za jego rządów padł.

Burmistrz Kruszwicy, T. Gawrysiak, nie ma wątpliwości, że to parociąg pociągnął winiarnię na dno: - Pociągnięto rury do centralnej kotłowni przez całe miasto, od cukrowni do winiarni. Na bezsensowną inwestycję wydano 10 mln zł. Krótko po oddaniu trzeba ją było rozebrać.

Byli pracownicy wspominają Żurawicza z sentymentem. - Dbał o ludzi - mówią. W najlepszych czasach pracowało w wytwórni 400 ludzi.

W 1996 r. kruszwicki moloch padł, a wojewoda (organ założycielski) dojrzał do jego prywatyzacji. - I wtedy - wspomina jeden z pracowników - pojawił się u nas warszawski biznesmen, Ryszard Sobolewski, zarządzający grupą przedsiębiorstw

„Eres” SA

Pamiętają, że wprowadzał go do wytwórni ówczesny wicewojewoda Kłopotek. On sam Sobolewskiego nie pamięta.

W końcu lat 90. o Sobolewskim było w Polsce głośno. Kupował, co się dało i gdzie się dało. PGR, cukrownie, upadające zakłady przetwórcze. Trochę w nie inwestował, zamawiał wycenę i brał ogromne kredyty. Zdarzało się, że na tym samym towarze miały zastaw różne banki i instytucje. Gdy padał kolejny zakład z grupy „Eres”, wierzyciele mieli problem. Kredyty mogli uznać za stracone.

Za kruszwicką wytwórnię Sobolewski zapłacił skarbowi państwa niewiele ponad 2 mln zł. Trochę tu zainwestował (sprowadził maszyny, zaczął remonty), a potem wykonał ciekawy manewr. W 1999 r. przekształcił zakład w spółkę „Konwin-Kruszwica”. „Eres” SA, któremu prezesował, wniósł do „Konwinu” aportem maszyny i budynki. Ten majątek wyceniono tym razem na 30 mln zł. Sobolewski fortelem wycisnął z papierowej wyceny żywą gotówkę. Sprzedał maszyny (za 9 mln zł) firmie leasingowej. Tłumaczył, że teraz firma „Konwin” weźmie je w leasing i będzie płacić raty. Potem zaciągnął jeszcze 5 mln zł kredytu - rzekomo na inwestycje w „Konwinie” - ale i ta suma nigdy do spółki nie trafiła. Pokryła za to część bankowych długów „Eresu”. A „Konwin” pogrążył się w długach. W 2001 r. 70 proc. udziałów „Eresu” w kruszwickiej spółce przejmuje (za długi) bank BPH. I natychmiast się ich pozbywa. Za niewielkie pieniądze, za to z gwarancją, że nabywcę obciążą stare kredyty. I tak winiarnia trafia do inowrocławskiego przedsiębiorstwa.

„MP-Pak”

Ta firma sprzedawała „Konwinowi” butelki i nakrętki. Po przejęciu udziałów przestawiła się na koncentraty. Wydzierżawiła spółce „Konwin” maszyny i zamówiła u niej produkcję koncentratu jabłkowego, którym zamierzała handlować. W ramach wzajemnych rozliczeń „MP-Pak” dzierżawi też od „Konwinu” magazyny. Interes zamiast kwitnąć, podupada. Pojawiają się zarzuty, że nowy wspólnik drenuje zakład, wybiera dla siebie śmietankę. Ten zaprzecza. Dowodzi, że to „Konwin” jest mu winien 3 mln zł. - Zakład był w opłakanym stanie.Trzeba było robić remonty, spłacać kredyty - twierdzi P. z „MP-Pak”. Mówi, że nieurodzaj jabłek wpłynął na wzrost ich ceny. Przed wejściem Polski do UE podrożał cukier. Trzeba też było konkurować z szarą strefą. - Sama akcyza na wino - wspomina - wynosiła 1,20 zł, a znaleźli się tacy, którzy sprzedawali je za 1,8 zł. Nie dało się z nimi konkurować.

Łatano więc w wytwórni stare maszyny, usprawniano ich wydajność. - Kredytu na nowe inwestycje - tłumaczy P. - nie można było zaciągnąć. Na nieruchomościach „Konwinu” mieli zastaw wierzyciele „Eresu”- warszawski Urząd Skarbowy i ZUS.

Roczne straty wytwórni się zmniejszały, ale długi rosły. Zarząd „Konwinu” złożył do sądu wniosek o postępowanie układowe. Był rok 2003 i wchodziło w życie nowe prawo upadłościowe. Wraz z nim wszedł do wytwórni syndyk.

<!** reklama left>Po procesie upadłościowym „Konwin” trafił w ręce właścicieli konińskiej firmy „Vin-Kon” z tej samej branży. Spółka ta do tej pory w Kruszwicy nie produkuje. Zakład w centrum miasta popada w ruinę.

I nic to, że nowy właściciel „Vin-Kon” to firma z renomą. 8 lat temu kupiła zakłady przetwórcze w Nieledwi (okolice Hrubieszowa), ma ekologiczne certyfikaty na soki i koncentraty, nagrody za wodę mineralną i ogórki. Dostarcza też na rynek mocniejsze napoje, a wśród nich: wino marki „Wino”. W kruszwickiej wytwórni jednak produkować nie może, bo tu od 3 lat stoją cudze maszyny i urządzenia. Większość z nich należy do „MP-Pak”, a w sądzie toczą się dziesiątki spraw - m.in. ta o unieważnienie umowy sprzedaży. Skomplikowana sprawa. W dużym skrócie wygląda tak: Właściciel „MP-Pak” zarzuca syndykowi, Januszowi Foremskiemu, łamanie prawa, to, że bez wyceny i nieodpłatnie przekazał firmie „Vin-Kon” mienie należące do masy upadłości, w tym maszyny, należące do jego firmy. - Syndyk nie wyłączył większości moich maszyn - twierdzi P. Wycenia je na ok. 7 mln zł. Kolejnymi procesami odzyskuje do nich prawo.

Prokurator

odbiera jego kolejne zawiadomienia o przestępstwie. - Spółka „Vin-Kon” została samoistnym posiadaczem w złej wierze, gdyż zawierając z syndykiem umowę sprzedaży wiedziała, że większość ruchomości nie była własnością „Konwinu-Kruszwica” - dowodzi P. w piśmie do inowrocławskiej prokuratury. Powołuje się na umowę sprzedaży. A ta przewiduje, że niewyłączone z masy upadłości rzeczy przejdą we władanie kupującego. - Pewnie syndyk nie przypuszczał, że upomnę się o nie - sugeruje. - Wiedział, że sądowy wpis kosztuje. I tu się przeliczył.

P. w sadzie wygrał. Chciał swoją własność odebrać, ale... - Syndyk grał na zwłokę - twierdzi. - Kazał mi czekać, aż wyrok się uprawomocni, a potem odsyłał do nowego właściciela. Ten z kolei twierdził, że to sprawa syndyka, a swoją zgodę na wydanie mi maszyn uzależniał od zapłaty za ich magazynowanie.

Właściciel „MP-Pak” czuje się podwójnie oszukany. - Byłem nie tylko udziałowcem i dzierżawcą „Konwinu” - dowodzi. - Jestem także wierzycielem (chodzi o 3 mln zł), skrzywdzonym przez syndyka.

Bulwersuje go, że Foremski za jedyne 1,6 mln zł sprzedał całe przedsiębiorstwo. - Gdyby tylko policzyć wartość 5 ha ziemi w centrum miasta, można by za sam teren dostać parę mln zł - oblicza. Przypomina, że 250 tys. vadium, przyjęte od konińskiej spółki świadczyło o zgodzie na kupno „Konwinu” za co najmniej 2,5 mln zł. - Co spowodowało, że przyjęto w umowie cenę o 900 tys. zł niższą? - pyta. Nie rozumie, dlaczego sędzia komisarz na taką sprzedaż zezwolił. Jego wątpliwości podziela

minister sprawiedliwości

„Departament Sądów Powszechnych zwrócił się do Departamentu Kadr Ministerstwa Sprawiedliwości o rozważenie wystąpienia do rzecznika dyscyplinarnego o podjęcie czynności dyscyplinarnych w stosunku do sędziego komisarza Kujawskiej Fabryki Win i Przetworów Owocowo-Warzywnych „Konwin - Kruszwica” - taką informację P. już otrzymał. Podpisał się pod nią zastępca dyrektora departamentu, sędzia P. Kurzawa, uzasadniając: „Są podstawy do przyjęcia, że sędzia dopuścił się rażącego naruszenia prawa upadłościowego. Nie zostało bowiem oszacowane przez biegłego przedsiębiorstwo, a jedynie nieruchomości. Pozostałe składniki majątku wycenił sam syndyk, a konkretnie zatrudnieni przez niego do spisu inwentarza pracownicy bez stosownych uprawnień. Te uchybienia doprowadziły do zawarcia umowy sprzedaży na warunkach syndyka, poza kontrolą i wpływem sędziego - komisarza i za cenę, której nie zweryfikował uprawniony rzeczoznawca”.

Przeciwko syndykowi

toczy się w mogileńskim sądzie sprawa karna. O nieprawidłowości przy sprzedaży „Konwinu” oskarżyła go prokuratura w Inowrocławiu. On sam nie czuje się winny. -Ja też skierowałem przeciw panu P. doniesienie do odpowiednich organów - pokazuje pismo. Przekonuje, że był bankowy zastaw na maszynach, których zwrotu „MP-Pak” sie domaga. Foremski z prowadzenia upadłości „Konwinu” 2 lata temu musiał zrezygnować. Nowemu syndykowi nie starczyło na jej dokończenie pieniędzy. W ub. miesiącu sąd upadłość umorzył. Co z tego wyniknie?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski