Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wypłynął w ostatni rejs

Maria Warda
Dwaj koledzy nie zauważyli, kiedy ich przyjaciel wypadł z żaglówki. Czuli się bezpiecznie, bo już dobili do brzegu pomostu przy żnińskim Międzyszkolnym Klubie Żeglarskim.

Dwaj koledzy nie zauważyli, kiedy ich przyjaciel wypadł z żaglówki. Czuli się bezpiecznie, bo już dobili do brzegu pomostu przy żnińskim Międzyszkolnym Klubie Żeglarskim.

Okoliczności dramatu bada policja. Nie wiadomo jakie były ostatnie sekundy życia 68-letniego Adama Piaseckiego, właściciela stateczku Venezia i żaglówki.

To na niej Leszek P. (48 l.) i Henryk Ś. (63 l.) wybrali się w mini rejs przepływając jeziora: Małe Żnińskie, Gąsawkę, rzekę Gąsawkę, jezioro Skarbienickie i dalej weneckie. Tam zatrzymali się na krótką przerwę przy ruinach zamku weneckiego, po czym wrócili na wody.

Nieznane okoliczności

Jak wynika ze wstępnego dochodzenia, podczas przerwy w rejsie żeglarze korzystali z piknikowej atmosfery, pijąc alkohol.Do pomostu przy Miejskim Klubie Żeglarskim dopłynęli około godziny 17. Leszek P. i Henryk Ś. drzemali. Adam Piasecki miał mieć kłopoty ze wstecznym biegiem i utrzymaniem równowagi. Jego kompani nie widzieli w jakich okolicznościach wpadł do wody. Po prostu kiedy się ocknęli, ich przyjaciela nie było. Natychmiast powiadomili policję.

- Policja zadzwoniła do nas z zapytaniem czy nie wiemy co dzieje się na przystani przy Miejskim Klubie Żeglarskim. Twierdzili, że ktoś wypadł z łódki - mówi Zygmunt Nyka, prezes Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w Żninie. - Natychmiast udaliśmy się we wskazane miejsce, a jest to jakieś 300 metrów od Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, był już tam policjant, za chwilę pojawili się strażacy. Jednak już zdążyliśmy odnaleźć ciało naszego kolegi.

Wszystkiemu winien alkohol?

- Wszedłem do wody - opowiada Paweł Boka - W miejscu, gdzie cumowała żaglówka było około póltora metra wody, tak przynajmniej twierdzą strażacy, ale tam gdzie był ciało Adama musiało być około 1,8 metra głębokości. Wyciągnąłem go, ciało przejęli strażacy.

Nie tylko wodniacy, ale i znajomi pana Adama, który pracując w żnińskiej geodezji doczekał emerytury, zachodzą w głowę jak mogło dojść do tej tragedii.

- Adam świetnie pływał i nurkował - mówi jeden z jego znajomych. - Brał udział w różnych akcjach, pomagał nam.

Wytłumaczenie może być najprawdopodobniej jedno, kłopoty ze zdrowiem i alkohol. Leszek P. i Henryk Ś. nie ukrywali przed prokuratorem, że pili dużo. W związku z tym zostali zatrzymani przez policję w izbie zatrzymań aż do wytrzeźwienia. Dopiero po tym składali zeznania.

- Jestem załamany, nie mogę mówić - powiedział nam drżącym głosem Leszek P., który jest prezesem Międzyszkolnego Klubu Żeglarskiego.

Przyczynę śmierci Adama Piaseckiego poznamy po badaniu zwłok w zakładzie Medycyny Sądowej. Pracownicy Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego mówią iż miał on ranę w głowie, z której sączyła się krew.

Pożegnanie wodniaka

- Nie wiemy kto był sternikiem, ale na wodzie nigdy nie powinno się pić - przestrzega Leszek Janowski. - Dozwolone jest co najwyżej jedno piwo. Tragedia z Adasiem powinna być przestrogą, że można się utopić w płytkiej wodzie w obecności oswojonych z nią wodniaków.<!** reklama>

Pogrzeb Adama Piaseckiego odbędzie się dziś o godzinie 15.30 na cmentarzu przy ulicy Artyleryjskiej w Bydgoszczy.

- To był wspaniały życzliwy wszystkim człowiek, społecznik, nigdy za pomoc nie brał pieniędzy - mówi Andrzej Jankowski, twórca żnińskiego MKŻ. - Razem tworzyliśmy związek Adam był zawsze w zarządzie, ostatnio pełnił funkcję skarbnika. Żal będzie go żegnać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!