Można oczywiście pójść na zwykły basen osiedlowy, ale tam wysoce prawdopodobny jest tłok. Zamiast wypocząć, będziemy się koncentrować na tym, by się z nikim nie zderzyć na przepełnionych torach. Nie zakosztujemy też wielu atrakcji, które w parku wodnym, choćby najmniejszym, na pewno są ciekawsze niż na zwykłej przyszkolnej pływalni.
Można bez dużego ryzyka pokusić się o twierdzenie, że jak na razie aquaparkową wizytówką naszego województwa jest Centrum Sportu i Rekreacji „Olender” w Wielkiej Nieszawce. Położony w odległości zaledwie 6 kilometrów od Torunia i 25 km od południowo-wschodnich dzielnic Bydgoszczy, ten imponujący obiekt, w którym baseny są tylko jedną z wielu niespodzianek, wyrasta niemal w szczerym polu. W cieplarnianym klimacie parku wodnego można przez szyby podziwiać wiejski krajobraz, co z pewnością dodaje uroku temu miejscu.
Ale najważniejsze to, co w środku. A tam tradycyjny basen sportowy o standardowych wymiarach, lecz przeważnie z wolnymi torami. Dla początkujących pływaków to komfort nie do przecenienia. Jedynym wyzwaniem dla pływających, zwłaszcza, gdy przychodzą z ciepłego basenu rekreacyjnego, może być temperatura wody. Pierwsze sekundy w 27 stopniach mogą być trudne. Niestety, pod tym względem nigdzie indziej nie jest lepiej.
Bardzo mile zaskakuje w „Olendrze” dość duża strefa rekreacyjna z wodą o temperaturze do 33 stopni Celsjusza. Mamy w niej m.in. rwącą rzekę o bardzo żywym nurcie, podświetlane gejzery, leżanki i ławeczki z hydromasażem oraz bicze wodne do wąskiego i szerokiego masażu. Pośrodku rzeki jest coś w rodzaju beczki, gdzie możemy zrobić sobie sami morską falę. Wystarczy synchronicznie poskakać.
Szkoda jedynie, że przewidziano tu tylko jedną wannę jacuzzi. Zawsze jest zajęta. Mamy w Wielkiej Nieszawce także zjeżdżalnię o długości 80 metrów. Jest tak wyprofilowana, że bez problemów mogą nią zjeżdżać bezpiecznie dzieci, a nawet osoby uprzedzone do tego typu rozrywek. Na maluchy czeka brodzik z zabawkami, który został wydzielony jako osobna strefa, co znakomicie się tu sprawdza. Po zażyciu kąpieli możemy udać się do baru, gdzie wolno wchodzić również w strojach kąpielowych i płacić czipem (nie trzeba wracać do szatni po portfel).
Baseny to nie wszystko. „Olender” ma poza tym strefę saun, gabinety odnowy biologicznej, siłownię, kręgielnię, fitness oraz strzelnicę, na której można postrzelać nie tylko z broni sportowej. Imponująco wygląda także strefa hotelowo-gastronomiczna. Prócz dobrze zaopatrzonego sklepiku ulokowano tu restaurację, kawiarnię i przede wszystkim hotel.
„Olender” czynny jest przez cały tydzień od godz. 7.00 do 21.30. To duża zaleta, ponieważ niektóre parki wodne w regionie krócej pracują w weekendy. Ostatnie wejście o godz. 20.15. Jeśli przyjedziemy w tygodniu do godz. 17.00, za bilet normalny zapłacimy 9 zł (za godzinę), ulgowy - 6 złotych. Wejście w godzinach popołudniowych oraz w soboty i niedziele kosztuje o 2 zł więcej. Całkiem atrakcyjna wydaje się być cena biletu rodzinnego, który zaczyna się już od 5 złotych. Dzieci do lat 5 wchodzą za darmo.
Co ważne, jako rodzinę potraktowano tu już jednego rodzica z jednym dzieckiem. To cenna rzadkość, bowiem bilet rodzinny przeważnie wymaga obecności dwojga dorosłych. Na okres jesienno-zimowy aquapark wprowadził dodatkową ofertę cenową pod hasłem „Nie daj się jesieni, uwolnij endorfiny”. Za 75 minut w strefie basenowej i 30 minut w strefie saun zapłacimy 12 zł. Oferta obowiązuje do 30 kwietnia 2015 roku od poniedziałku do piątku w godz. 15.00-21.30. Prócz tego jest oferta dla seniora - 4 zł za godzinę od poniedziałku do piątku w godz. 7.00-16.00.
