- Kiedy ja chodziłem do szkoły, o nauce tańca nikt nie myślał. Na szkolnych zabawach koledzy ściany podpierali, a dziewczyny i nauczyciele wyciągali ich za uszy na parkiet.
<!** Image 5 align=none alt="Image 161113" sub="Tak pięknie i wdzięcznie przed laty prezentowała się jedna z najmłodszych par zdobywających taneczne szlify w szkole Grażyny Potockiej Fot. Archiwum">
Tak wspomina pan Roman Napieralski, emeryt ze Szwederowa. Ostatnimi laty jednak coś się zaczęło zmieniać.
- Mieliśmy fajną panią od wychowania fizycznego, nazywała się Wojewódzka. Uczyła nas trochę tańca. Nie tylko poloneza tuż przed maturą. Nawet pamiętam, że dzięki temu z pierwszą żoną zatańczyliśmy cha-chę na weselu - wspomina pan Piotr, który maturę zdawał w bydgoskim VI LO w roku 1985.
<!** reklama>
Inny Piotr, mieszkaniec Miedzynia, zdawał maturę w I LO. - To było, o ile dobrze pamiętam, w 1978 albo 1979 roku. Tańca nikt nas wtedy w liceum nie uczył. Mieliśmy tylko takie małe szkolenie parę dni przed studniówką, raczej tylko po to, aby poloneza nie zepsuć. Kroki podstawowe innych tańców sami sobie próbowaliśmy ćwiczyć na przerwach, żeby nie być kompletnymi łosiami na zabawach - mówi.
Na szczęście dziś jest już inaczej. W końcu prawda o tym, że taniec jest potrzebny nie tylko uczestnikom turniejów, dotarła pod strzechy.
- Oczywiście, przygotowujemy uczniów do studniówkowego poloneza, w końcu to nie jest taniec dyskotekowy. Zajmuje się tym nauczycielka wychowania fizycznego, pani Irmina Laskowska-Szews. Wybrana grupa specjalnie przygotowana wykonuje taniec w specjalnie wypożyczonych z opery reprezentacyjnych strojach, a reszta uczestników studniówki ma dzięki temu wzór do naśladowania - mówi wicedyrektorka I LO Mariola Mańkowska.
W I LO nie poprzestaje się dziś na polonezie. Szkoła stara się, aby jej wychowankowie nie podpierali ścian na balach i potańcówkach.
- Korzystając z sąsiedztwa szkoły tańca w ramach godzin wychowania fizycznego uczniowie uczęszczają na lekcje tańca. Dzięki temu podstawowe kroki i figury współczesnych tańców towarzyskich opanują te osoby, które oczywiście chcą. Nie zmuszamy nikogo, ale nad tym pracujemy - zapewnia Mariola Mańkowska.
Osoby, które już trafiły do Centrum Tańca M. Siwka w Bydgoszczy, preferują, jak wykazało głosowanie internetowe, hip-hop i tańce latynoamerykańskie - odpowiednio 40,2 i 32,9 proc. - Prawdopodobnie na stronie internetowej aktywność przejawiają osoby w młodszym przedziale wiekowym. Faktycznie większą część uczestników zajęć stanowią osoby dorosłe, które traktują taniec jako jedną z form przyjemnego spędzania wolnego czasu. Na drugim miejscu są zajęcia z młodzieżą - hip-hop czy taniec towarzyski - wyjaśnia Marian Siwek, już trzy dziesięciolecia prowadzący szkołę tańca.
Na to, aby posiąść umiejętność w miarę płynnego poruszania się na parkiecie, jedna lekcja to za mało.
- W przypadku zajęć indywidualnych najmniejszą liczbą jest 5 godzin lekcyjnych. Taki pakiet dla pary kosztuje u nas 300 zł - mówi Marian Siwek.
A jeśli komuś słoń na ucho nadepnął, nie czuje rytmu... - Nie ma takich osób. Nie spotkałem takiej, której nie udało się nauczyć, a były niewidzące i niesłyszące - zapewnia właściciel centrum. Jego zdaniem, lepiej się uczyć w grupie, choć są i tacy, których to onieśmiela, zwłaszcza panowie. W grupie optymalną liczbą jest 8 spotkań po 1,5 godziny, co kosztuje 200 zł od osoby.