Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyciek gazu w Bydgoszczy. Śmiertelne zagrożenie dla mieszkańców ul. Dworcowej - tak było 35 lat temu. Ta awaria popsuła święto

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
24 stycznia 1985 roku doszło do bardzo poważnego wycieku gazu w Bydgoszczy.
24 stycznia 1985 roku doszło do bardzo poważnego wycieku gazu w Bydgoszczy. Przemyslaw Swiderski, zdj. ilustracyjne
To była jedna z największych awarii gazowych w Bydgoszczy. Ruch w centrum został niemal sparaliżowany. Na szczęście obyło się bez ofiar.

W naszym cyklu "kalendarium bydgoskie" opisywaliśmy głośny wyciek połączony z zapaleniem się gazu ziemnego w jarze Kubusia Puchatka na bydgoskich Wyżynach ćwierć wieku temu. Do awarii doszło podczas prac budowlanych, a z daleka przebieg zdarzeń obserwowały tysiące zaniepokojonych mieszkańców.
Była to jedna z większych awarii związanych z wyciekiem gazu w historii Bydgoszczy, od kiedy zaczęto stosować gaz. Wcześniej (i później) także zdarzały się od czasu do czasu niebezpieczne sytuacje. Żadna z nich jednak nie mogła równać się z tą, do której doszło 35 lat temu, w mroźny styczniowy dzień.

Awaria zamiast święta

24 stycznia 1985 roku wypadał w czwartek. Przed południem w odświętnie udekorowanej Bydgoszczy odbyły się liczne spotkania i akademie z okazji okrągłej 40. rocznicy zajęcia miasta przez Wojsko Polskie i Armię Czerwoną i zakończenia niemieckiej okupacji. Na wieczór szykowano uroczyste koncerty.

W sklepach zlokalizowanych w posesjach nr 32 i 34 dał się wyczuć zapach gazu. Jego natężenie rosło.

Tymczasem po południu, kiedy na ul. Dworcowej panował, jak zawsze w dzień powszedni, ożywiony ruch, ponieważ mnóstwo osób dojeżdżających do pracy w mieście wędrowało w kierunku dworca PKP Bydgoszcz Główna, czyniąc przy okazji zakupy w licznych wówczas przy ul. Dworcowej sklepach, pojawiły się niepokojące sygnały. W sklepach zlokalizowanych w posesjach nr 32 i 34 dał się wyczuć zapach gazu. Jego natężenie rosło. Zaniepokojeni pracownicy sklepów powiadomili o tej sytuacji pogotowie gazowe. Niebawem na miejscu pojawiła się specjalistyczna ekipa obsługi sieci gazowej, która rozpoczęła poszukiwania miejsca wycieku gazu.

Podejrzane przyłącza

Szybko okazało się, że do awarii nie doszło ani w sklepie, ani też w żadnym z pomieszczeń obu „podejrzanych” kamienic. Gaz musiał dochodzić do sklepów drogą podziemną, a miejsce jego ulatniania się mogło pojawić się w każdym praktycznie miejscu sieci, choć, rzecz jasna, najbardziej podejrzane o nieszczelność były różnego rodzaju przyłącza. Tyle że te znajdowały się pod ziemią.
Do poszukiwań źródła wycieku niebawem stawiła się cała dziesięcioosobowa brygada pracowników gazowni. Rozpoczęli oni kucie w ziemi, odsłaniając stopniowo doprowadzone do kamienic stare rury z gazem.

Tramwaje - stop!

Pierwszym działaniem na ulicy było zamknięcie chodnika dla ruchu pieszych. Drugim - wstrzymanie ruchu tramwajowego i kołowego. Rozwalanie płytek chodnikowych i wykopy czynione na znacznej głębokości stwarzały niebezpieczeństwo dla pracowników w trakcie ruchu ulicznego. Rozważano również ewakuację mieszkańców obydwu kamienic, jednak na razie postanowiono z tego zrezygnować. Na miejsce przybyli kolejni pracownicy gazowni, którzy na bieżąco rozpoczęli, z miernikami w ręku, kontrolować zawartość gazu w powietrzu w obu kamienicach. Gdyby miała zbliżyć się do niebezpiecznej granicy, przy której gaz może wybuchnąć, wówczas miałoby dojść do opuszczenia budynków zarówno przez lokatorów, jak i obsługę sklepów.

Resztka po starej latarni

Na ulicy rozpoczął się wówczas prawdziwy horror. Tłumy pieszych, często obładowanych zakupami, rozpoczęły wędrówkę po jednym tylko chodniku. Sytuację pracujących gazowników utrudniał w znacznym stopniu fakt, że od wielu dni panował mróz i leżał śnieg. Ziemia była zamarznięta i przez to przebicie się przez jej warstwy stanowiło wyzwanie nie lada.

Gazownikom udało się ustalić miejsce wycieku. Okazało się, że było nim stare, nieużywane już od dziesiątków lat, nigdy niezlikwidowane przyłącze do ustawionej tutaj może i całe sto lat wcześniej latarni gazowej.

W tej sytuacji wezwano posiłki. Mimo wzmożonych starań, dopiero w piątek pod wieczór, kiedy Dworcowa rozkopana była już na znacznej przestrzeni i gazu wyczuwało się coraz więcej, gazownikom udało się ustalić miejsce wycieku. Okazało się, że było nim stare, nieużywane już od dziesiątków lat, nigdy niezlikwidowane przyłącze do ustawionej tutaj może i całe sto lat wcześniej latarni gazowej. Wyciek był spowodowany, jak określono, wyjątkowo niską temperaturą.

Cztery dni po awarii na Dworcowej otwarto przejścia dla pieszych po obu stronach ulicy, przywrócono też komunikację miejską i ruch samochodowy.

Ponieważ nie było pewności, że jest to jedyne źródło wycieku, przerwano prace i okoliczne kamienice poddano obserwacji. Zauważono spadek stężenia gazu. Dla pewności jednak gazownicy przez cały następny tydzień przeprowadzali w miejscu wycieku kontrole.

Zmarzlina do wywozu

Osobne ekipy budowlane i porządkowe musiały przywrócić Dworcową do życia. Skutą, zmarzniętą ziemię, której nie sposób było „zmieścić” w poczynionych wykopach, wywieziono ciężarówkami, a w to miejsce nawieziono sporo pulchnej ziemi, by jak najszybciej można było ulicę przywrócić do poprzedniego stanu.
Cztery dni po awarii na Dworcowej otwarto przejścia dla pieszych po obu stronach ulicy, przywrócono też komunikację miejską i ruch samochodowy.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera