MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wybrani i wydziargani

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Z okazji Święta Województwa Kujawsko-Pomorskiego Bydgoszcz odwiedził marszałek Piotr Całbecki i zachował się lepiej niż pewien niedouczony obywatel USA o nazwisku Barack Obama. W przeciwieństwie do Obamy marszałek zna słowo „przepraszam” i nawet czasem go używa.

Z okazji Święta Województwa Kujawsko-Pomorskiego Bydgoszcz odwiedził marszałek Piotr Całbecki i zachował się lepiej niż pewien niedouczony obywatel USA o nazwisku Barack Obama. W przeciwieństwie do Obamy marszałek zna słowo „przepraszam” i nawet czasem go używa. W Bydgoszczy wypowiedział je parę dni po tym, jak na sesji Rady Miasta Torunia wyciągnął z opracowania naukowców Uniwersytetu Warszawskiego konkluzję, że Toruń, mimo iż mniejszy od Bydgoszczy, należy do kategorii A polskich miast, podczas gdy Bydgoszcz zasługuje tylko na kategorię B. O wyższości Całbeckiego nad Obamą świadczy też to, że Obama mówiąc, co powiedział, prawdopodobnie nie bardzo wiedział, co mówi. Natomiast Całbecki doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co mówi i do kogo mówi. Ponadto musiał mieć świadomość, że to, co powiedział w Toruniu, dotrze do Bydgoszczy i jak zostanie to tu odebrane. Ma też pewnie teraz świadomość, że jego „przepraszam” nad Brdą nie zmieni jego notowań w Bydgoszczy. Dlaczego zatem Całbecki przeprasza? I czy przeprasza, gdy mówi: „przepraszam”?

<!** Image 2 align=none alt="Image 190715" sub="Bydgoska kolejka po piłkarskie numizmaty pod NBP / FOT. Tymon Markowski">Jakby na złość naukowcom z Uniwersytetu Warszawskiego miasto B jak Bydgoszcz w miniony weekend gościło na antenie warszawskich telewizji w sumie przez około sześć godzin. Wszystko za sprawą sportu: lekkoatletycznego Bydgoszcz Cup, który ze stadionu Zawiszy transmitowała w niedzielę TVP Sport, i gali boksu zawodowego Wojak Boxing Night, odbywającej się w sobotni wieczór w hali „Łuczniczka”. Jak to wypadło? Obie transmisje obejrzałem częściowo i z mieszanymi uczuciami. Chciałbym wierzyć, że tylko niepewna pogoda wymiotła publiczność z najładniejszego stadionu lekkoatletycznego w Polsce. Igrzyska olimpijskie w Londynie za mniej niż dwa miesiące, na bieżni, skoczniach i rzutniach polscy czempioni, którzy powinni już zbliżać się do szczytowej formy, wielu zawodników - w tym Paweł Wojciechowski, bydgoski mistrz świata w skoku o tyczce - wychodzi ze skóry, by osiągnąć wynik, dający przepustkę na igrzyska. Czegóż więcej trzeba do stworzenia wspaniałego spektaklu? Publiki. A tej, niestety, w Bydgoszczy zabrakło, nie pierwszy już raz na ważnych lekkoatletycznych zawodach.

<!** reklama>Problemów z zapełnieniem widowni nie mieli organizatorzy „Nocy Wagi Ciężkiej” w „Łuczniczce”. W roli gospodarzy prezydent miasta Rafał Bruski i wiceprezydent Sebastian Chmara. Prężyli się jak struny przed flagami podczas hymnów państwowych. A potem, w ramach głównej atrakcji wieczoru, przez dziesięć minut poskakało wokół siebie dwóch wytatuowanych jak Aborygeni dryblasów. Skakało dwóch, ale bił tylko jeden - na szczęście nasz. Z boksem, w rozumieniu „sztuki walki” czy „szermierki na pięści”, nie miało to nic wspólnego. Wstyd? Nie, to nie wstyd. To jest show. Walki w MMA Pudziana czy ostatnio Hardcorowego Koksu też ze sportem mają niewiele wspólnego, estetycznie i konceptualnie to poziom płyty chodnikowej, ale miliony ludzi się nimi nakręca. Naprawdę estetyczna i przemyślana była natomiast telewizyjna reklama Bydgoszczy, wyemitowana na początku gali w sobotni wieczór, w najlepszym czasie antenowym, w popularnej stacji „Polsat”, która dwie ostatnie godziny gali transmitowała w otwartym, niekodowanym programie.

Szkoda, że obrazków z Bydgoszczy w światowych stacjach telewizyjnych zabraknie podczas Euro 2012. Na tydzień przed otwarciem piłkarskich mistrzostw dorównaliśmy miastom - organizatorom meczów w pewnej specyficznej dyscyplinie: długości kolejek po... okolicznościowe monety, upamiętniające wielką imprezę futbolową w Polsce i na Ukrainie. Obejrzałem w Internecie zdjęcie z kolejki, ustawionej przed oddziałem Narodowego Banku Polskiego we Wrocławiu. Nasza bydgoska wcale nie była krótsza. I także u nas po najcenniejsze numizmaty trzeba było stanąć w wigilię ich sprzedaży, spędzając noc pod chłodnym jeszcze o tej porze roku niebem. W niedzielę przyglądałem się awangardzie kolejki niemal ze wzruszeniem. Prawie ćwierć wieku minęło i znów przyszli rodacy z termosami, pledami, składanymi krzesełkami i komitetem kolejkowym. Kiedyś wszak stali po telewizor, pralkę albo meblościankę z płyty wiórowej. A teraz, między innymi, po złote pięćsetzłotówki za 16 tysięcy zwykłych złociszy. Widać postęp!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!