Tę sprawę cała Polska poznała w sierpniu 2013 roku. Policja wszczęła poszukiwania matki i czworga dzieci, mieszkających na działkach na Miedzyniu. W związku ze stwierdzoną u niej depresją, sąd rodzinny nakazał pani Monice oddać synów do placówki opiekuńczo-wychowawczej. Nie chciała tego zrobić. Zabrała dzieci i uciekła. Z pomocą prawnika, który działał pro bono, kobieta jednak odniosła zwycięstwo. - Kamień spadł mi z serca, ale o tej sprawie będę pamiętać chyba jeszcze w trumnie - powiedziała pani Monika.
[break]
Przed wczorajszą rozprawą 39-letnia Monika H.-Sz. stała odwrócona do okna. Nie chciała z nikim rozmawiać. - Jestem za bardzo zdenerwowana - powiedziała cicho. Czekała ją rozprawa, która miała zdecydować o przyszłości jej oraz czterech synów. Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Bydgoszczy zawnioskował o „zmianę formy ograniczenia władzy rodzicielskiej”. Konsekwencją tego mogło być nawet odebranie pociech.
Punktualnie o godzinie 10 sędzia Barbara Kłos energicznym krokiem weszła do sali rozpraw. - Posiedzenie odbędzie się przy drzwiach zamkniętych! - stwierdziła, wypraszając dziennikarzy. W tym momencie jeszcze nie było wiadomo, czy i jakie zapadnie rozstrzygnięcie.
Drzwi zamknęły się i nastąpiło długie oczekiwanie. W miarę upływu czasu ubywało dziennikarzy pod salą rozpraw. Zdaje się, że o to właśnie chodziło pani sędzi.
- Podczas rozprawy przewodnicząca bardzo skrupulatnie wypełniała procedurę. Przepytywała szczegółowo moją mandantkę na różne okoliczności - powiedział nam mec. Drozd, kiedy wyszedł na półgodzinną przerwę. Zarządzono ją po ponad dwóch godzinach rozpatrywania sprawy.
Pani Monika była już spokojniejsza. - Sąd był pod wrażeniem „laurki”, jaką dostałam ze szkoły. Moi starsi synowie się postarali - cieszyła się matka czterech chłopaków w wieku 4-16 lat.
Minęły kolejne dwie godziny pełnego napięcia oczekiwania i wszystko stało się jasne. Sędzia Kłos uznała, że chłopcy zostaną z mamą. Ograniczyła też nadzór - kurator ma odwiedzać panią Monikę nie co dwa tygodnie, a co dwa miesiące. Postanowienie nie jest prawomocne, ale trudno spodziewać się odwołania.