<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/reszka_jaroslaw.jpg" >„To, jak wygląda plac manewrowy w bydgoskim WORD-zie w ostatnich dniach, to skandal. Kursanci poruszają się po śniegu i w lodowych koleinach, bez szansy na jakiekolwiek manewry. To jest normalne oszustwo i kradzież” - użalił się przed „Expressem” nasz internetowy Czytelnik. Pojechaliśmy. Plac wyglądał jak w jednostce wojskowej przed zapowiedzianą inspekcją. Czy tak samo wyglądał dzień wcześniej i dwa dni wcześniej?
Za rękę nie chwyciliśmy, mamy tylko słowo w sieci przeciwko słowu żywemu, które usłyszał nasz reporter w ośrodku ruchu. Inny Czytelnik - i jest to już słowo żywe, sam je słyszałem - narzekał, że po egzaminie teoretycznym pierwszy wolny termin zdawania praktycznego wskazano mu za 10 dni. A on parę godzin przed podejściem do teorii odbył ostatnie z wykupionych jazd z instruktorem, licząc, że świeża praktyka pomoże mu w manewrach na placu i po mieście. Guzik. By zdawać zaraz po jazdach, będzie musiał zapłacić za kolejne godziny. W WORD zaś twierdzą, że jak ktoś chce zdawać egzamin praktyczny tego samego dnia, to nie ma sprawy - trzeba będzie tylko swoje odczekać. I znów mamy słowo przeciwko słowu.
<!** reklama>Mnie jakoś bardziej trafiają do przekonanie słowa zdających egzaminy, którzy gdyby byli dobrze obsłużeni, nie biegaliby na skargę do dziennikarzy. Jeden zarzut do WORD jest na pewno prawdziwy: przestali tam egzaminować w soboty. Ponoć nie mają pieniędzy na dodatkowe wynagrodzenia. Jakże się cieszę, że w tym punkcie kursanci są w zgodzie z ośrodkiem. I ja się też z tym zgadzam w całej rozciągłości - kursanci istnieją dla WORD, nie odwrotnie. Nos dla tabakiery.