<!** Image 1 align=left alt="Image 24110" >„Dziennik” wystrzelił wczoraj newsem o tym, że dziurę w kieszeni po spełnieniu płacowych żądań lekarzy rząd planuje zatkać kosztem ich potencjalnych pacjentów - czyli wszystkich pracujących Polaków. Trudno było się spodziewać innego rozwiązania. Jeśli władza chce coś szybko dać, zaś oszczędności brak, to przede wszystkim majstruje przy podatkach. Składka na ubezpieczenie zdrowotne ma tę zaletę, że jest powszechna i dla pracujących legalnie nie do uniknięcia. Zdrowe konie mogą mieć wprawdzie pretensje, że harując jak woły, utrzymują leniwce, trutnie i mimozy, ale na to można błyskotliwie odparować, że zdrowie jest najważniejsze, więc kto je ma, powinien się cieszyć i dziękować Bogu. Reakcja ministra Religi na „przeciek” nie była tak błyskotliwa. Najpierw w eter poszła wieść, że zdementuje on dziennikarskie rewelacje. Potem w istocie odbyła się konferencja prasowa, lecz na niej Religa zdementował tylko to, że resort zdrowia i rząd proponują współpłacenie przez pacjentów za leczenie. Mówił więc o czymś, co - według „Dziennika” - również ma dać trochę grosza do budżetu, ale byłoby to tylko około 15 procent wzrostu wpływów oczekiwanych w wyniku podniesienia składki ubezpieczeniowej. A i to Religa wyjaśniał nieco pokrętnie. Stwierdził, że rząd, co prawda, nie planuje opłat za leczenie. Jeśli jednak podczas sejmowej debaty ktoś taki pomysł rzuci, to on się do niego ustosunkuje, zgłaszając pewne ograniczenia. Między wierszami można więc przeczytać, że generalnie minister jest za, tylko nie chce, żeby ów pomysł kojarzono z jego nazwiskiem. W tej sytuacji jestem już pewien, że planuje się podwyżkę składki (prawdopodobnie pod szyldem dodatkowych ubezpieczeń) i w imię solidarności społecznej gotów byłbym nawet pogodzić się z kolejnym atakiem na moją kieszeń. Byle tylko cała reforma się nie zakończyła na doraźnym zamknięciu ust strajkującym lekarzom. A tego już nie jestem pewien.
Woły, trutnie i dyplomacja

„Dziennik” wystrzelił wczoraj newsem o tym, że dziurę w kieszeni po spełnieniu płacowych żądań lekarzy rząd planuje zatkać kosztem ich potencjalnych pacjentów - czyli wszystkich pracujących Polaków.