https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wojna domowa na Wojciecha

Marek Wojciekiewicz
Mały budynek przy ulicy Świętego Wojciecha w Świeciu od dwunastu lat jest miejscem ostrego konfliktu. Obie strony sporu czują się oszukane i wzajemnie zatruwają sobie życie.

Mały budynek przy ulicy Świętego Wojciecha w Świeciu od dwunastu lat jest miejscem ostrego konfliktu. Obie strony sporu czują się oszukane i wzajemnie zatruwają sobie życie.

<!** Image 2 align=right alt="Image 81325" sub="Schorowany Tadeusz Gnaciński mieszka w nieludzkich warunkach na poddaszu kamienicy przy ulicy Świętego Wojciecha w Świeciu Fot. Marek Wojciekiewicz">Wąskie schody prowadzą na poddasze domu. U góry, na prawo, graciarnia pełna pozostałości zwierzęcych odchodów, na lewo dwa małe pomieszczenia, w których żyje 59 -letni Tadeusz Gnaciński. Pojedyncze okna uszczelnione papierem, bałagan, wszędzie stoją butelki i plastikowe baniaki z wodą, które zastępują gospodarzowi ubikację. Na poddaszu panuje przenikliwy chłód .

- Święty nigdy nie byłem, ale na takie warunki na pewno nie zasługuję - mówi Tadeusz Gnaciński. - Byłem alkoholikiem, jednak od sześciu lat już nie piję - zapewnia.

Mężczyzna choruje na serce, osteoporozę, kręgosłup i depresję. Jak mówi, przez alkohol stracił wszystko - żonę, dziecko i dom.

<!** reklama>- Kiedy zmarli nasi rodzice, siostra przekonała mnie, bym swoją część praw do tego domu przepisał na nią. Zapewniała mnie, że na pewno mnie nie skrzywdzi. Poruszam się o kulach i do ubikacji muszę schodzić na parter, bo administratorka domu nie zgadza się na podciągnięcie bieżącej wody na poddasze - twierdzi mężczyzna.

Administratorka domu, Bernadeta Wojakowska widzi sprawę inaczej.

- Kupiłam dom od siostry tego pana - mówi. - Notarialnej umowy wtedy nie spisaliśmy. Rzeczywiście, była mowa o miejscu w tym domu dla jej brata. Po jakimś czasie próbowałam unormować sytuację prawną tej umowy, jednak ta pani zażądała więcej pieniędzy. Kiedy odmówiłam, zamiast właścicielką, stałam się tylko, mianowaną przez nią, administratorką.

Ta niejasna sytuacja prawna trwa do dziś. Jednak, zdaniem Bernadety Wojakowskiej prawdziwe problemy zaczęły się 12 lat temu, kiedy Tadeusz Gnaciński wrócił z kilkuletniej tułaczki po ośrodkach odwykowych.

- Zachowywał się, jakby nadal był tu właścicielem. Nasyłał na mnie policję, urzędników, nawet sprawę w sądzie mi wytoczył. Co do ubikacji, to nie jest prawdą, że się nie zgadzam na pociągnięcie do góry instalacji. Prawda jest taka, że ten pan żąda, abym to ja pokryła wszelkie koszty - przekonuje kobieta.

Konflikt w domu przy ulicy Świętego Wojciecha znany jest Ośrodkowi Pomocy Społecznej w Świeciu.

- Znana jest nam fatalna sytuacja mieszkaniowa tego pana. Pomagamy mu w miarę naszych możliwości. Niewiele jednak możemy poradzić - informuje kierowniczka Lidia Lemańska.

Narastający latami konflikt daleki jest od rozwiązania. Nieznana jest opinia trzeciego aktora tego dramatu - siostry Tadeusza Gnacińskiego. Mimo licznych prób, nie udało się nam z nią skontaktować. Do sprawy wrócimy wkrótce na naszych łamach.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski