We wtorek 29-letnia Justyna Ż. pojawiła się po czterodniowej nieobecności w swoim mieszkaniu przy ul. św. Wojciecha w Świeciu. W domu zostawiła dwóch małych synów.
<!** Image 2 align=left alt="Image 13995" >Kobieta wyszła z domu 30 grudnia, pozostawiając bez opieki dwóch swoich synów. W czasie jej nieobecności dwaj chłopcy, z których jeden ma 2, a drugi niespełna 5 lat, byli zdani tylko na siebie. Funkcjonariusze z Komendy Powiatowej Policji w Świeciu, którzy zaopiekowali się nimi w poniedziałek, mówią, że poza suchym chlebem i ciastkami w mieszkaniu nie było nic więcej do jedzenia.
We wtorek około godz. 15 Justyna Ż. pojawiła się w swoim mieszkaniu w towarzystwie brata i kilku kolegów. Dom, w którym mieszkała, był pod obserwacją policjantów. Funkcjonariusze od razu zabrali ją do komendy, gdzie miała złożyć wyjaśnienia.
Kobieta nie okazała najmniejszej skruchy. Urządziła policjantom awanturę, oskarżając ich o to, że zabrali jej synów i zawieźli do domu dziecka. Twierdziła, że dziećmi podczas jej nieobecności miał się opiekować znajomy. Sprawą porzucenia dzieci zajęła się już świecka prokuratura.
- Postępowanie jest w toku. Kobiecie grozi od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności za narażenie na utratę życia lub uszczerbek na zdrowiu osób, nad którymi powinna pełnić opiekę. Złożyliśmy również w sądzie wniosek o ograniczenie praw rodzicielskich - wyjaśnia Jolanta Cieślewicz, prokurator rejonowy w Świeciu.
Oznacza to, że Justyna Ż. zostanie objęta nadzorem kuratora sądowego.
Kobieta do tej pory nie skontaktowała się z Domem Dziecka w Bąkowie, gdzie przebywają jej synowie. Obaj chłopcy czują się dobrze. Lekarz stwierdził u nich tylko lekkie przeziębienie.
- Dzieci zachowują się bardzo spokojnie. Jedzą posiłki i bawią się wspólnie z pozostałymi wychowankami. Nie mają też problemów ze spaniem - mówi Violetta Antkowska, dyrektorka Domu Dziecka w Bąkowie koło Warlubia.
Justyna Ż. nie chciała rozmawiać z dziennikarzem „Expressu”. Bardziej rozmowny okazał się natomiast jej brat.
- Siostra zapłaciła 50 złotych znajomemu ze Zdrojewa, żeby pilnował chłopaków, ale ten był tylko dwa dni, a trzeciego dnia uciekł. Przysłał tylko SMS-a z wiadomością, że dzieci są u sąsiadów. W dodatku na odchodne wysypał śmieci koło domu. Siostra niczemu nie jest winna - zapewnia Dawid Ż.