<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/warta_ryszard.jpg" >Na własnej skórze poznałem uroki całkowitego zakazu handlu w dni wolne, gdy w niedzielę biegałem po osiedlu w poszukiwaniu wody mineralnej. I wcale nie dla żadnego kaprysu, tylko po to, by przygotować mleko dla dziecka. Pozamykane były dokładnie wszystkie sklepy i sklepiki łącznie z tymi typu szwarc-mydło-powidło, w których nawet w wigilijną noc do późna drzwi się nie zamykają.
Nerwowe poszukiwanie niegazowanej to nic miłego, ale nie tylko dlatego uważam zakaz za idiotyczny. OK, zmuszanie ludzi do pracy w piątek-świątek bez odpowiedniej gratyfikacji to draństwo, ale czy zakaz rozwiąże ten problem? Dzięki tym 12 zakazanym dniom prawa pracownicze setek tysięcy pracowników handlu będą lepiej chronione? Czy przez te pozostałe 353 dni nikt ich nie będzie zmuszał do pracy ponad normę, pracodawcy będą jak należy płacili za nadgodziny, oferowali godziwe zarobki i, na przykład, chętnie współpracowali ze związkami zawodowymi? Guzik prawda.
Płacić się będzie lepiej, gdy zmniejszy się bezrobocie i ten mechanizm powoli zaczyna działać. Prawa pracownicze, tak na marginesie, łamane zarówno w wielkich sieciach handlowych, jaki i w małych sklepach, tak ukochanych przez zawodowych przeciwników hipermarketów, będą lepiej chronione, gdy państwo wreszcie będzie skuteczne w egzekwowaniu Kodeksu pracy. Tylko tak można cokolwiek zmienić i to bez uprzykrzania życia klientom. A wodę udało mi się w końcu kupić na stacji benzynowej. Dobrą, bezołowiową.