- Sąd zastosował wobec właścicieli hodowli środek zapobiegawczy w postaci aresztu tymczasowego na okres trzech miesięcy - potwierdza prokurator Agnieszka Adamska-Okońska, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy. Wczoraj z wnioskiem o aresztowanie Izabeli i Romana G. wystąpili do sądu śledczy.
Przypomnijmy, że 170 zwierząt pozamykanych w ciasnych klatkach, żyjących w ciemnościach i brodzących we własnych odchodach. W sobotę w podbydgoskim Dobrczu Pogotowie dla Zwierząt wspólnie z policją zlikwidowali hodowlę psów i kotów.
Zwierzęta mieszkały w skrzyniach i klatkach. Miesiącami nie wychodziły na dwór i nikt im nie sprzątał. - Byłem w wielu hodowlach, zabierałem wiele zwierząt z jednego miejsca, ale tak makabrycznych warunków nie widziałem nigdy – mówi Grzegorz Bielawski z Pogotowia dla Zwierząt. - Psami nikt się nie zajmował. Kotami także, niektóre umierały, leżąc w odchodach, odwodnione, bez pomocy lekarskiej.
Hodowlę prowadziło małżeństwo. Przepisy z 2012 roku zakazały rozmnażania zwierząt w celach handlowych z wyjątkiem zarejestrowanych hodowli. Spowodowało to, że powstało mnóstwo różnych stowarzyszeń, których nikt nie nadzoruje. Właśnie w takim działali właściciele zwierząt z Dobrcza.
Z ustaleń działaczy wynika, że była to największa likwidacja hodowli psów rasowych w Polsce, jaką do tej pory udało się odkryć. Jeszcze nikt wcześniej nie odebrał z jednego miejsca aż 170 czworonogów.
Na terenie posesji hodowane były buldożki francuskie, yorki, maltańczyki, owczarki border collie, bulteriery, shih tzu oraz koty norweskie. Większość z nich wymaga pilnej pomocy weterynaryjnej.
Pomóc można przez wpłacanie pieniędzy na numer konta bankowego Stowarzyszenia „Pogotowie dla Zwierząt” Pl. Pocztowy 4/6, 64-980 Trzcianka 87 1020 3844 0000 1702 0048 1093 z dopiskiem „likwidacja fabryki psów”.
Pogoda na dzień (10.02.2017) | KUJAWSKO-POMORSKIE
Źródło: TVN Meteo Active/x-news