31 lat to dla prozy wiek niezbyt poważny. Pierwsza książka rzadko więc prezentuje równy wysoki poziom. Tak właśnie jest z tomem „Miłość morderców” Dariusza Żukowskiego.
<!** Image 2 align=right alt="Image 130287" >Autor jest filologiem i antropologiem kultury. Ślady tego wykształcenia widać w debiutanckim zbiorze opowiadań. Ich akcja toczy się w wielu krajach, na różnych kontynentach. Raz stosunkowo łatwo je zidentyfikować, innym razem trudniej. Jako bohaterowie pojawiają się postacie z różnych kultur, w różnym wieku i o różnych kwalifikacjach. Ich cechą wspólną jest najczęściej psychologiczny profil samotnego wilka. Czasem stają się nim z wyboru, czasem zostają w wilczą skórę wtłoczeni przez otoczenie.
Przykładem wilka z wyboru jest berlińczyk Hilt, bohater opowiadania otwierającego zbiór i zarazem tego, od którego wziął się tytuł całości. Niestety, jest to chyba jedna ze słabszych propozycji w książce. Dobrze, że miałem cierpliwość przebrnąć przez, co prawda, plastycznie opowiedzianą, ale stereotypową historię płatnego zabójcy na usługach rządu, który w jakiejś dżungli przygotowuje się do zamachu na wojskowego. Hilt był kiedyś normalnym żołnierzem Bundeswehry i kochającym mężem, jednak po tragicznej śmierci żony wybrał życie najemnika.
<!** reklama>Na przeciwnym biegunie stawiam natomiast opowiadanie „Blask”, zainspirowane prawdziwym zdarzeniem, które zaszło w Brazylii. Na ruinach szpitala złomiarze znaleźli tam tajemniczy pojemnik z błyszczącego metalu. Kiedy ich szef go rozłupał, pojemnik zaczął świecić intrygującym blaskiem. Złomiarze i ich rodziny urządzili sobie fiestę przy tym świetle. Czworo z nich zmarło, bo pojemnik zawierał radioaktywny izotop cezu. Opowiadanie na ten temat nie jest jednak paradziennikarskim zapisem. Dariusz Żukowski przepuszcza fakty przez literacki filtr, a że narratorem okazuje się wysokiej próby, otrzymujemy tekst równie urzekający, jak poświata wydobywająca się ze śmiercionośnego pojemnika.
Krótkie zdania, umiejętność zanotowania szczegółów, interesujące charakterystyki postaci to znak firmowy prozy Żukowskiego. Nie brakuje mu również wyobraźni, choć ta czasem prowadzi go na manowce pretensjonalności. Ciekawą próbę analizy osobowości bez egzotycznych ozdóbek stanowi opowiadanie „Gasnąc”. Przedstawia ono zamożnego aktora, który jako słabiutki fizycznie starzec stoi na progu śmierci. W tym stanie podejmuje jednak ogromny wysiłek, by ukarać łobuzów demolujących jego samochód zaparkowany pod oknem. Za chuligański wybryk chce ich ukarać, czy może za młodość, której właścicielowi limuzyny brakuje? Wiele podobnych pytań można sobie stawiać podczas lektury „Miłości morderców”. I między innymi dlatego sądzę, że o twórczości Dariusza Żukowskiego w przyszłości usłyszymy jeszcze wiele dobrego.
Dariusz Żukowski, Miłość morderców, Wydawnictwo Znak, Kraków 2009.
Ocena: 3/5__