Do awantury pomiędzy radnymi doszło pod koniec obrad. Spór o podłożu politycznym skończył się na aluzjach dotyczących preferencji seksualnych.
<!** Image 2 align=right alt="Image 133577" sub="Radny Andrzej Kieraj oraz przewodniczący Rady Miejskiej Tomasz Marcinkowski (fotografia poniżej) nie szczędzą sobie kąśliwych uwag i docinków podczas comiesięcznych obrad. Czasami jednak ponoszą ich nerwy Fot. Jarosław Hejenkowski
">Na ostrą kłótnię zanosiło się już od początku obrad. Radny Andrzej Kieraj za późno zgłosił się do dyskusji nad wydatkami miasta w ubiegłym roku i przewodniczący Tomasz Marcinkowski nie dopuścił go do głosu.
- Nie mam w zwyczaju bicia piany i klepania jęzorem, ale to mnie strasznie zdenerwowało - przyznaje szef klubu lewicy, Ryszard Rosiński, który komentował tę decyzję także w kuluarach.
- Pan Andrzej Kieraj zrobił to specjalnie. Kilku radnych w przerwie obrad relacjonowało mi, że zwlekał celowo - odpowiada z kolei Tomasz Marcinkowski.
Choć dyskusja wokół „zamykania ust opozycji” trwała kilkanaście minut, wydawało się, że spór został ostatecznie załagodzony.
<!** reklama>Do czasu. Pod koniec sesji na wystąpienie radnego lewicy Zdzisława Błaszaka, młody radny PiS Maciej Szota zaczął pukać się po głowie. - Był to odruch młodego człowieka, który słysząc głupotę, złapał się za czoło - tłumaczy postępowanie koalicyjnego kolegi Tomasz Marcinkowski, zaznaczając, że przeprosił on za to zachowanie.
<!** Image 3 align=right alt="Image 133577" >Sam szef rady miał jednak zdecydowanie ostrzejsze starcie, ponownie z Andrzejem Kierajem, nie zakończone przeprosinami żadnej ze stron.
- Jemu się wiecznie coś nie podoba, a to mam słabe oczy, a to słuch. Stwierdziłem więc, żeby zmienił obiekt zainteresowań, bo przecież obok tylu innych radnych - relacjonuje Tomasz Marcinkowski, który zaproponował atakującemu go radnemu kilka nazwisk, na których mógłby on „zawiesić oko”. - Pan nie jest w moim typie. Nawet gdybym miał do wyboru pana, lub kozę, to wybrałbym kozę - odrzekł Andrzej Kieraj.
To już kolejne starcie pomiędzy lewicową opozycją a rządzącą miastem prawicową koalicją, ale pierwsze tak gwałtowne. Spodziewać się można jednak kolejnych. - Nie da się tego uspokoić. Coraz bliżej wyborów i takich nerwowych sytuacji będzie więcej - ocenia Tomasz Marcinkowski, który wątpi, aby spokój na sesjach mogło przywrócić reaktywowanie komisji etyki lub przywrócenie retransmisji obrad w telewizji kablowej. - Mielibyśmy wtedy do czynienia z występami oratorskimi i dalibyśmy niektórym radnym pole do popisu - ocenia szef samorządu.
Z kolei radni lewicy na poniedziałek zapowiadają konferencję prasową w sprawie ostatniej awantury.