Chociaż wielu z nas twierdzi, że do Wielkanocy nie czyni tylu przygotowań i nie wydaje tyle pieniędzy jak w okresie Bożego Narodzenia, to nie oznacza to wcale, że siedzimy z założonymi rękoma.
Tęsknota za przeszłością
- Sama się czasami dziwię, pamiętam jak moje dzieci były malutkie, nie kupowało się wówczas żadnych gotowych potraw, człowiek miał prawdziwy huk roboty, wszystko robiło się samemu, nikt nie pomagał i jakoś zawsze udało się zdążyć ze wszystkim na czas. Teraz mamy tyle udogodnień, pomaga mi prawie dorosła już córka, a i tak nie mogę się wyrobić - mówi pani Maria, mieszkanka Nakła.
- No cóż, niby wszystko robi się tak samo i to samo, ale jakoś tak dzisiaj wszystko inaczej smakuje i wygląda. Ja jednak zawsze powtarzałam, że najważniejsza jest atmosfera i to, że spotykamy się z rodziną, mamy czas, żeby porozmawiać i po prostu wspólnie spędzić czas, ja to doceniam - mówi z kolei pani Wanda.
Wielki Piątek to szczyt przygotowań do Wielkanocy, w kuchniach pieką się baby i mazury, gotowany jest żur, piecze się szynka i powstają kolejne świąteczne potrawy.
Świąteczna tradycja
Większość z nas, co roku, obiecuje sobie, że tym razem nie spędzi tyle czasu w kuchni i wcześniej wszystko sobie zaplanuje, jednak zwykle kończy się tylko na planach. Jak twierdzi jednak wielu, to jest już taka tradycja. Na stole nie może zabraknąć niczego, tak było od zawsze. O dawnych zwyczajach wielkanocnych na Krajnie bardzo dużo wie Anna Sergott z Muzeum Ziemi Krajeńskiej.
- Na stołach królowały na pewno jaja, szynki, a w co zamożniejszych domach pieczono całe prosięta. Była to bowiem jedna z niewielu okazji do tego, by najeść się do syta, więc na jedzeniu nie oszczędzano.
Przygotowywano naprawdę ogromne ilości potraw, bo też na święta spotykano się nie tylko z bliższą, ale też z dalszą rodziną. Do przygotowywania niektórych dań przykładano szczególną wagę, na przykład do bab wielkanocnych - mówi Anna Sergott.
- Do jej wypieku zużywano nawet 120 jajek, a pieczone były one w piecach chlebowych. Przygotowania potraw zaczynano w Wielki Piątek, kiedy to zatykano w domu wszelkie szpary w oknach i drzwiach, po wyrobieniu ciasta drożdżowego, chowano je pod pierzynę. Po jakimś czasie wkładano do pieca. Aby dobrze ostygło zawijano w coś dużego i kołysano, jak małe dziecko. Panował taki przesąd, że jeżeli gospodyni nie uda się baba wielkanocna, to może to przynieść jakieś nieszczęście - dodaje.
Natomiast pascha czy sękacze były u nas słabo znane, robiono je głównie na wschodzie. Mazurki natomiast pojawiły się na naszych stołach dopiero w XVIII wieku, jest to ciasto pochodzenia tureckiego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Kaźmierska wróci za kraty? Mecenas Kaszewiak mówi, dlaczego tak się nie stanie
- Czyżewska była polską Marilyn Monroe. Dopiero teraz dostała kwiaty na grób
- Co się dzieje z Sylwią Bombą? Drobny szczegół totalnie ją odmienił [ZDJĘCIA]
- Olbrychski nie przypomina dawnego amanta "Jest jak Kopciuszek po dwunastej w nocy"