Coraz więcej historyków zwraca uwagę na wpływ wydarzeń w Bydgoszczy we wrześniu 1939 roku na postępowanie Niemców, którzy po zajęciu naszego kraju popełniane przez siebie zbrodnie usprawiedliwiali postawą Polaków.
<!** Image 2 align=right alt="Image 142498" sub="Właśnie zaczyna się niemiecka agresja na Polskę we wrześniu 1939 roku. Jedno z nieznanych dotąd zdjęć pokazuje niemieckich żołnierzy niszczących szlaban na granicy z Polską. / Fot. Bundesarchiv">Pod koniec ubiegłego roku zapowiadaliśmy nową, już teraz budzącą kontrowersje książkę „Mniejszość niemiecka w Polsce we wrześniu 1939 roku” prof. dr. hab. Włodzimierza Jastrzębskiego z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, który od lat konsekwentnie kwestionuje fakt niemieckiej dywersji w Bydgoszczy 3 i 4 września 1939 roku.
Nasza rozmowa z profesorem zaowocowała szeregiem wypowiedzi naszych Czytelników, zdecydowanie przeciwnych tezom stawianym przez Włodzimierza Jastrzębskiego. Niektóre z nich publikowaliśmy w „Expressie”.
Z opóźnieniem dotarł do nas list różny od wszystkich poprzednich, przekonujący, że być może nastał czas na rewizję zakorzenionych w naszej świadomości poglądów. Poniżej prezentujemy jego obszerne fragmenty.
<!** reklama>„Prawda jest gorzka”
„Po ukazaniu się rozmowy z prof. Jastrzębskim i listach czytelników postanowiłem i ja w tej sprawie zabrać głos. Jestem bydgoszczaninem, mam 89 lat i też co nieco pamiętam. Niestety, w sprawie bydgoskiej „krwawej niedzieli” zabierają głos ludzie, którzy nic nie widzieli, a tylko słyszeli, kiedy po roku 1945 osiedlili się w Bydgoszczy. Jeśli ktoś uparcie trzyma się tezy, że bydgoscy Niemcy wywołali dywersję i strzelali do polskiego wojska i cywilów, to niech w końcu poda, ile było ofiar tej strzelaniny. Przecież muszą być jakieś dokumenty z pochówku tych zastrzelonych. O tych cyfrach nikt nie mówi. (...) Prof. Jastrzębski od lat stara się dotrzeć do prawdy, a że prawda dla wielu jest gorzka - zaczyna się atak na osobę profesora. Sam widziałem, jak na Szwederowie, na Kozim Rynku (ks. Skorupki) zastrzelono tamtejszego Niemca - szewca, ojca czworga dzieci, który naprawiał miejscowej biedocie buty, często na „krechę”. Ponoć miał strzelać. Nie wiem do kogo. Został wskazany przez grupkę ludzi. Jestem tego pewien, że zginął niewinnie i nie domagał się już zapłaty za zelowanie. Takich przypadków było mnóstwo.
<!** Image 3 align=left alt="Image 142498" sub="Mieszkańcy bydgoskiego Szwederowa prowadzeni na rozstrzelanie podczas jednej z licznych obław w mieście po wkroczeniu Niemców / Fot. Bundesarchiv">Każda akcja wywołuje reakcję. Dlatego kiedy 5.09.1939 wkroczył do Bydgoszczy Wehrmacht, a za jego plecami związki policyjne, SS itd., władze niemieckie wzięły srogi odwet, w wyniku którego zginęło wielu Polaków, często również niewinnych. (...) Nie atakujmy człowieka, który w pojedynkę odważył się podjąć temat tabu. My, starzy bydgoszczanie, wiedzieliśmy, jak to było naprawdę, ale baliśmy się mówić. (...) Proponuję zrobić zestawienie strat powstałych w dniach 1-4.09.1939, zarówno po stronie niemieckiej, jak i polskiej. Liczba ofiar po obu stronach wskaże, czy te niemieckie karabiny maszynowe strzelające z kościołów strzelały celnie, czy to były „ślepaki”.
Edwin Neumann
Strzały z wieży kościoła to mit
Mimo wcześniejszych zapowiedzi, książka prof. Jastrzębskiego ukaże się dopiero w tym miesiącu. Jej druk opóźnił sam autor.
- W ostatnich miesiącach 2009 roku ukazały się trzy ważne książki dotyczące wydarzeń w Polsce we wrześniu 1939 roku, w tym i w Bydgoszczy - powiedział nam. - Musiałem uwzględnić w swojej pracy zawarte w nich informacje i osądy. Tym bardziej że we wszystkich przypadkach znalazłem potwierdzenie stawianych przeze mnie tez. Szeroko jest tam na przykład opisywane zmaganie się Niemców z polskim grupami partyzancko-dywersyjnymi na całym Pomorzu po zajęciu tych terenów przez Wehrmacht. To jest znakomite nawiązanie do wspomnień mjr. Rassalskiego o organizacji tych grup, które dla mnie są bardzo wiarygodne i wiele wyjaśniające.
Włodzimierz Jastrzębski odniósł się również do głosów naszych Czytelników, które publikowaliśmy w reakcji na zapowiedź jego książki na naszych łamach.
<!** Image 4 align=right alt="Image 142498" sub="To nieznane dotąd zdjęcie z niemieckiego archiwum opisane zostało: „prowadzenie bydgoskich Żydów do obozu internowania”
/ Fot. Bundesarchiv">- Wszyscy wypowiadają się o złych Niemcach i dobrych Polakach i nie dopuszczają myśli, że w sporadycznych przypadkach mogło być inaczej - uważa bydgos- ki historyk. - I to jest zasadniczy problem, związany z dziejami II wojny światowej. Jeśli my, Polacy, nie zmienimy swoich uprzedzeń i nie otworzymy się na przeszłość, nigdy nie dojdziemy do tego, na czym - jak mniemam - powinno nam najbardziej zależeć, czyli do prawdy. Uważam, że jedynym wyjściem z obecnej sytuacji jest przeprowadzenie zakrojonych na szeroką skalę badań dokumentów polskich i niemieckich, konfrontujących dokładnie wszystkie szczegóły ze sobą. Ostatnio na przykład udało mi się uzyskać od historyków wojskowości opinię o możliwości ostrzału miasta przez niemieckich dywersantów z wieży dawnego kościoła ewangelickiego na placu Wolności w Bydgoszczy, co nagminnie jest powtarzane we wspomnieniach polskich mieszkańców miasta. Jak się okazuje, z uwagi na konstrukcję tej wieży i niemożność podejścia do samego okna, można było jedynie ostrzeliwać ulicę Gdańską w sporej odległości od kościoła, natomiast ostrzał placu Wolności, o czym mówią świadkowie, był absolutnie niemożliwy.
Zaczęła się nienawiść
Dotarliśmy do książek wskazanych przez prof. Jastrzębskiego. „Zbrodnie Wehrmachtu w Polsce” autorstwa młodego niemieckiego historyka Jochena Böhlera mają ogromną wartość poznawczą. Aż trudno w to uwierzyć, ale nikt przed nim nie dotarł do tak wielu rozkazów i innych niemieckich dokumentów wojskowych, jak też listów żołnierzy z okresu agresji na Polskę! Dzięki wykorzystaniu tych źródeł książka Böhlera rzuca nowe światło na zbrodnie niemieckie w pierwszych dniach wojny. Wiele miejsca autor poświęca wydarzeniom w Bydgoszczy, zwłaszcza pierwszym egzekucjom w mieście i jego okolicach, zwracając uwagę na ich przyczyny.
O ile osoba Böhlera może budzić dystans z uwagi na jego narodowość i oparcie się na niemieckich źródłach, to tych zastrzeżeń nie można mieć do autorów pozostałych książek.
Angielski dziennikarz Richard Hargreaves, autor „Blitzkrieg w Polsce. Wrzesień 1939” spogląda na kampanię otwierającą II wojnę światową w sposób obiektywny i wyważony, co pozwala bez uprzedzeń spojrzeć nam, Polakom, na walki w naszym kraju również z perspektywy najeźdźców.
Hargreaves przytacza w swojej książce liczne okrucieństwa Niemców, ale pokazuje również i drugą stronę ich postępowania, powołując się na wspomnienia, m.in., żołnierzy Wehrmachtu.
Oto jeden z charakterystycznych przykładów: „Ale okrucieństwa popełniane we wrześniu 1939 roku nie były jednak wyłącznie dziełem najeźdźców. Uświadomił to sobie grenadier pancerny Bruno Fichte, który po obudzeniu we wtorek 5 września znalazł wiszące na drzewach ciała swoich towarzyszy z rozprutymi brzuchami. W czasie, kiedy wszyscy spali, polski oddział szturmowy zaatakował łączników jednostki. - Można zrozumieć ich gniew - wspominał Fichte - ale była to najbardziej bezsensowna rzecz, jaką mogli zrobić, ponieważ od tego zaczęła się nasza nienawiść”.
Alexander Rossino, autor pracy „Hitler uderza na Polskę”, to z kolei historyk amerykański. Problem zbrodni niemieckich naświetla szerzej: „Młoda kadra Wehrmachtu, wychowana w latach dwudziestych i trzydziestych przyswoiła sobie powszechnie panujące nastroje, które oczerniały i dehumanizowały Polaków. (...) Polacy byli postrzegani przez Niemców jako barbarzyńscy wrogowie o agresywnych i zdradzieckich skłonnościach”.
Ten wizerunek zyskiwał potem, już w czasie wojny, potwierdzenie przez każdy, choćby incydentalny przykład. Szczególnie wówczas, jak podkreślali żołnierze niemieccy w swoich wspomnieniach, gdy Polacy po zrzuceniu mundurów nadal atakowali Niemców w cywilnych ubraniach. Ta teza świetnie współgra ze znanymi już opowieściami niemieckimi o tym, że po zajęciu Bydgoszczy długo jeszcze w mieście trwała strzelanina, co spowodowało spontaniczne akcje odwetowe.
Z książki
„Blitzkrieg w Polsce”
„Większość gniewu Polaków skierowana była nie przeciwko najeźdźcy, ale „wrogowi” żyjącemu wśród nich - etnicznym Niemcom, volksdeutschom. (...) Żaden czyn Polaków nie dał obfitszego żeru niemieckiej propagandzie i nie rozwścieczył zwykłych żołnierzy bardziej niż pogrom niemieckiej mniejszości w Bydgoszczy”.
Richard Hargreaves, „Blitzkrieg w Polsce. Wrzesień 1939”