https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wiceprezes na zielonej trawce

Grażyna Ostropolska
Leszek Małecki, członek zarządu Bydgoskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, wnosi o odwołanie prezesa Tadeusza Stańczaka, tymczasem rada nadzorcza odwołuje... jego. Padają ostre słowa: spisek, mobbing, hucpa, fałszerstwa, bezprawie. Co dzieje się w najstarszej bydgoskiej spółdzielni?

Leszek Małecki, członek zarządu Bydgoskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, wnosi o odwołanie prezesa Tadeusza Stańczaka, tymczasem rada nadzorcza odwołuje... jego. Padają ostre słowa: spisek, mobbing, hucpa, fałszerstwa, bezprawie. Co dzieje się w najstarszej bydgoskiej spółdzielni?

<!** Image 2 align=none alt="Image 173411" sub="Wiceprezes BSM, Leszek Małecki, trafił na zieloną trawkę, gdy zakwestionował regulamin spółdzielni i złożył wniosek o odwołanie prezesa Tadeusza Stańczaka. Fot. Dariusz Bloch">W BSM wrze, ale tylko na najwyższych szczeblach władzy. Jedni twierdzą, że „namieszał” wiceprezes Leszek Małecki, inni, że „przeholował” prezes Tadeusz Stańczak. Faktem jest, że ten drugi jest górą. Stańczak nadal siedzi za biurkiem i kieruje spółdzielnią, a Małecki, który chciał go wykosić, sam wylądował na zielonej trawce. Czuje się mobbingowany i zaszczuty - Zarząd BSM nie życzy sobie, żebym świadczył pracę. Wolą mi płacić za bezczynność - ubolewa. Siedzi w przydomowym ogródku i przygotowuje referat na Walne Zgromadzenie Członków BSM. Chce im uświadomić, że rządy prezesa Stańczaka dalekie są od demokracji, z czym on, Małecki, od dawna się nie zgadzał, więc został ukarany i

stał się ofiarą spisku.

Stracił pracę, gdy złożył do rady nadzorczej BSM wniosek o odwołanie prezesa, zarzucając mu apodyktyczność i łamanie prawa oraz sugerując niegospodarność. - Zamiast go rozpatrzyć i zapoznać się z obszernym uzasadnieniem, prezydium rady nadzorczej pospiesznie sformułowało wniosek o moje odwołanie. Chodziło o to, by mnie natychmiast odsunąć - sugeruje. Przewodniczący rady nadzorczej BSM, Ryszard Zawiszewski, teorii spiskowej zaprzecza, a prezes Stańczak z zarzutami swojego zastępcy kompletnie się nie zgadza. Wczoraj, w czwartek, rada zebrała się, by przeanalizować zarzuty pod adresem prezesa. - Po 3 miesiącach od złożenia mojego wniosku i 2 dni przed walnym - zauważa Małecki.

<!** reklama>- Obaj panowie mają silne charaktery i nie potrafią ze sobą współpracować. Do tego doszły urażone ambicje, związane z ostatnimi wyborami - tak konflikt między prezesami BSM oceniają spółdzielcy.

- Nasza współpraca od początku była trudna, bo Małecki nie pogodził się z tym, że nie został prezesem - twierdzi Stańczak.

<!** Image 3 align=none alt="Image 173411" sub="Te korty na terenie BSM użytkuje bezpłatnie TKKF „Orzeł”. BSM chce je przekazać miastu, uzyskując zamienną działkę. Fot. Dariusz Bloch">- Trudno pogodzić się z tym, że ówczesny szef rady nadzorczej, Henryk Sadowski, złamał w 2007 r. regulamin konkursu na wybór prezesa BSM i popełnił kilkanaście poważnych błędów - oskarża Małecki, który przegrał wtedy jednym głosem. Twierdzi, że zbyt późno zajrzał do protokołów i dlatego uchwały o wyborze Stańczaka na prezesa nie zaskarżył. - Mnie słuchano 17 minut, a Stańczaka aż 63 minuty. Wbrew regulaminowi zrobiono przerwę przed głosowaniem, co posłużyło agitacji na rzecz mojego rywala, popieranego przez ustępującego prezesa BSM, Ryszarda Kocieniewskiego - wylicza błędy.

Henryk Sadowski jest lustratorem w bydgoskim Związku Rewizyjnym Spółdzielni Mieszkaniowych, którym kieruje Kocieniewski. - Nie ma prawa popełniać błędów ten, kto kontroluje i szkoli spółdzielców - mówi Małecki. Jest zwolennikiem wyjścia BSM z rewizyjnego związku: - Po co mamy płacić 14 tys. zł rocznie prezesom spółdzielni, którzy dobrze żyją z lustrowania swoich kolegów?

<!** Image 4 align=none alt="Image 173411" sub="Bloki przy ulicy Karpackiej 39. Małecki twierdzi, że ich mieszkańcy nadpłacają 16000 złotych miesięcznie. Fot. Dariusz Bloch">O kolesiostwie lustratorów Małecki mówił już publicznie: - Teraz mam na to namacalny dowód - pokazuje dwa listy polustracyjne, skierowane do BSM. Oba mają tę samą datę - 28 czerwca 2010 r. - i sygnaturę L.dz.61/2010, ale inną treść. W pierwszym jest aż 17 wniosków, które winny być przedstawione na Walnym Zgromadzeniu Członków BSM, a obok podpisów dwóch członków Zarządu Związku Rewizyjnego Spółdzielni Mieszkaniowych z siedzibą w Toruniu jest podpis biegłej rewident Barbary Rydzińskiej. W drugim liście wytkniętych błędów jest już tylko 7, a podpisu rewident brak. - Duża liczba uwag nie spodobała się Stańczakowi, więc pojechał do kolegów ze związku rewizyjnego i

załatwił podmianę

oryginalnego polustracyjnego dokumentu na łagodniejszy - zdradza Małecki.

<!** Image 5 align=none alt="Image 173411" sub="Lokatorzy budynków przy ul. Garbary 26 i 28, zdaniem Małeckiego, powinni płacić 3 zł więcej za metr zajmowanej powierzchni. Fot. Dariusz Bloch">- Lustratorzy nie zawsze mają rację - broni się Stańczak. - Kilka godzin dyskutowaliśmy z tymi, którzy kontrolowali BSM i zarzucili nam uchybienia. Tłumaczyliśmy, że wytknięte błędy były popełniane sporadycznie, niestety, bez zrozumienia i przyszedł list polustracyjny z 17 zarzutami. Pojechałem więc do związku rewizyjnego w Toruniu, broniłem naszych racji i oni ten dokument zmienili. To, że ma on tę samą sygnaturę i datę - nie moja wina. Oczywiście, pan Małecki, który nie bronił wtedy interesu BSM, i już wiem dlaczego, zrobi z tego użytek i

to jest nie fair.

- Brzydkie jest to, co zrobił związek rewizyjny, bo pachnie fałszerstwem - zauważa Małecki. Poważne zarzuty wysuwa też pod adresem części rady nadzorczej BSM: - Odczytano uchwałę o moim odwołaniu, ukrywając zapis o upoważnieniu zarządu BSM do zwolnienia mnie z obowiązku świadczenia pracy i w takiej formie przegłosowano. Zmanipulowana uchwała z mocy prawa jest nieważna i rada winna się z niej wycofać - sugeruje. Za kuriozalne uważa uzasadnienie swego odwołania, sporządzone przez wiceprzewodniczącą rady Grażynę Kufel. Brzmi ono tak: „Na skutek braku woli pana Leszka Małeckiego zgodnej współpracy z zarządem i radą nadzorczą, narażanie na utratę dobrego imienia przez BSM oraz o braku zaufania do jego osoby” (to cały i dosłowny cytat).

<!** Image 6 align=none alt="Image 173411" sub="- Od pierwszego dnia pracy na stanowisku prezesa moim priorytetem było dobro Bydgoskiej Spółdzielni Mieszkaniowej - zapewnia Tadeusz Stańczak. Fot. Dariusz Bloch">Stosunki Małeckiego z radną Kufel od dawna były napięte. - Przez 2 lata pani Kufel wykorzystywała spółdzielczy lokal użytkowy nie wnosząc opłaty, mimo zawartej na preferencyjnych warunkach umowy z BSM - twierdzi Małecki, który był wiceprezesem do spraw eksploatacji. Zapewnia, że zna sprawę od podszewki i relacjonuje ją tak: - Przyszła do mnie pani Kufel i mówi, że chce mieć dodatkowy lokal na Błoniu dla swojego stowarzyszenia, bo nie ma gdzie przyjmować gości. Ja jej mówię: „Proszę bardzo, podpiszemy umowę najmu i lokal pani ma”, a ona do mnie: „Pan chyba żartuje, ja mam płacić, a TKKF ma lokale za darmo” i już mam w niej śmiertelnego wroga. Parę miesięcy później dowiaduję się, że radna z lokalu korzysta, ale nic nie płaci, bo... spółdzielnia nie wystawia jej faktury. To moja działka, zawinili moi ludzie, więc wyjmuję z portfela 200 zł i spłacam dług pani Kufel. Biorę na dywanik osobę odpowiedzialną za wystawianie faktur i słyszę: „Jak miałem fakturować, skoro prezes nie kazał?” - Nic nie wiem o zadłużeniu, nikt mnie nie upominał i nie przysyłał faktury - twierdzi Grażyna Kufel

- A gdzie jest dowód na moją ingerencję? - pyta Tadeusz Stańczak. - Nawet nie wiedziałem, że jest umowa na najem tego pomieszczenia i sugestie, jakobym zakazał wystawiania faktur pani Kufel, uważam za pomówienia. Najwyraźniej ktoś mi

szyje buty.

Podobnie reaguje prezes na zarzut Małeckiego, że pozwolił, by radna Kufel wykorzystała jesienny festyn, finansowany przez BSM, na swoją kampanię wyborczą. - To była nasza cykliczna impreza, przełożona z wiosny na jesień ze względu na złą pogodę, a turniej tenisowy, który się wtedy odbył, na pewno nie był listkiem figowym dla kampanii pani Kufel - zapewnia Stańczak. Radna też zaprzecza insynuacjom: - Wytoczę Małeckiemu proces - zapowiada.

- Grażyna Kufel posądziła mnie o manipulacje przy najmie lokali, więc zażądałem powołania komisji i ta oczyściła mnie z zarzutów.

- To nie było pomówienie, tylko zwykle pytanie obserwatorki przetargu i członka rady nadzorczej - broni się radna.

- Kolejny atak na mnie pani Kufel przypuściła na początku roku, na posiedzeniu rady nadzorczej - wspomina odwołany wiceprezes. - Zatkało mnie wtedy, bo takiego ataku agresji nigdy nie doświadczyłem.

Poszło o sądowy pozew, którym Małecki chciał przymusić prezesa do uaktualnienia spółdzielczych regulaminów: - Wnioskowałem o to kilkanaście razy, także do rady nadzorczej, w końcu straciłem cierpliwość - wyjaśnia Małecki. Jest absolwentem prawa handlowego i gospodarczego, bacznie śledzi nowe przepisy. - W 2007 r. zmieniła się ustawa o spółdzielniach i należało uaktualnić około 30 wewnętrznych regulaminów BSS, ale prezes to bagatelizował, więc w styczniu skierowałem sprawę do sądu - mówi.

- Niepotrzebnie, bo już trwały prace nad tym dokumentem - ripostuje Stańczak. Twierdzi, że w maju sąd oddalił pozew Małeckiego, a BSM ma już nowy regulamin zarządu.

- To nie jest regulamin

to jest knot

- denerwuje się Małecki i tak to uzasadnia: - W punkcie 2. regulaminu jest zapis: „Zarząd kieruje działalnością spółdzielni”, a w załączniku, który ustala zakres obowiązków prezesa, zapisano: „Prezes zarządu kieruje całokształtem działalności spółdzielni”. To jakiś absurd! - ocenia i sugeruje, że Stańczak, rugując go z zarządu, pozbył się krytykanta i zyskał pełnię władzy.

- Nie może być tak, że każdy członek zarządu kieruje swoim pionem, a prezesowi nic do tego. Ktoś musi to spinać organizacyjnie i koordynować prace - tłumaczy prezes BSM, powołując się na struktury innych spółdzielni.

- Prezes Stańczak od 4 lat ignoruje ustawowy obowiązek oddzielnego rozliczania każdej nieruchomości, choć ja dostarczam mu takie analizy - zarzuca Małecki i wskazuje spółdzielcze budynki przy Karpackiej 39 i Gałczyńskiego 17, 19, 21, których mieszkańcy płacą BSM więcej niż powinni oraz posesję przy ul. Garbary 26, gdzie opłaty winny być dwukrotnie wyższe.

- Tych rozliczeń nikt nie zaniechał - zapewnia prezes. - Uważam, że nie wolno nam zaskakiwać mieszkańców wysokimi podwyżkami, więc, zgodnie z uchwałą, część kosztów łagodzimy, pokrywając je z bilansowej nadwyżki oraz dostępnych funduszy - wyjaśnia.

Do sprawy wrócimy po zbadaniu przez radę nadzorczą zasadności zarzutów wobec prezesa Stańczaka.


Fakty

Mediator też poniósł klęskę...

Pośpieszny wniosek prezydium rady nadzorczej o odwołanie wiceprezesa BSM Leszka Małeckiego nie wszyscy członkowie przyjęli z aprobatą. Anna Chmielewska domagała się dodatkowych informacji i wysłuchania wiceprezesa, a Zygmunt Narolewski postulował powołanie komisji, która wyjaśni zarzuty - te pod adresem Małeckiego i te postawione wobec Tadeusza Stańczaka. Upadła propozycja, by wniosek o odwołanie prezesa odłożyć do czasu, gdy cała rada zapozna się jego uzasadnieniem, czyli plikiem dokumentów, które Małecki wręczył przewodniczącemu rady nadzorczej, Ryszardowi Zawiszewskiemu. Odpowiedź, że jest tego za dużo, nie była satysfakcjonująca, więc pojawiło się odrębne zdanie do protokołu.

- Byłam za odwołaniem Małeckiego, bo jeśli ktoś przez tyle lat jest w organach spółdzielni i podpisuje dokumenty, to ponosi odpowiedzialność za to, co sam krytykuje - oświadcza wiceprzewodnicząca rady nadzorczej, Grażyna Kufel, a szef rady, Ryszard Zawiszewski, przypomina, że Małecki nie podpisał nowego zakresu swoich obowiązków, dołączonego do regulaminu zarządu, za to opatrzył go niewybrednym komentarzem. - Pojawiły się w nim zastrzeżenia i groźby, które zamierza spełnić, jeśli nie zmienimy regulaminu - mówi Zawiszewski.

Krzysztof Krawczyk sam zgłosił się na mediatora: - Rada nadzorcza nie stanęła na wysokości zadania, by wypracować kompromis - uważa. Jego półtoramiesięczne negocjacje zaowocowały ustaleniem, że rada uchyli uchwałę o odwołaniu Małeckiego i przywróci go na stanowisko, a on odstąpi od inwektyw i stawiania zarzutów, co najmniej do momentu, aż rada ustali, czy należy je skierować do organów ścigania, czy wrzucić do kosza. - Byliśmy blisko kompromisu, gdy prezes Stańczak nieoczekiwanie usztywnił stanowisko i oświadczył, że nie on tu jest stroną tylko rada - wspomina Krawczyk.

Głosowanie w radzie nad uchyleniem uchwały o odwołaniu Małeckiego poprzedzono opinią prawnika, zgodnie z którą ustawy, która weszła w życie i rodzi skutki prawne, uchylać nie można i to był koniec kompromisu. - Rada nadzorcza analizuje materiały, które Małecki dołączył do wniosku o odwołanie prezesa BSM i nie wyklucza, że niektóre prześle do niezależnego eksperta - informuje Ryszard Zawiszewski.

Komentarze 47

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

A
Administrator
To jest wątek dotyczący artykułu Wiceprezes na zielonej trawce
-obrońca
A skąd Pan wie, że jakikolwiek dokument został sfałszowany? Bo sąsiad Panu powiedział?
-obrońca
Skoro czas ma pokazać to po co te przedwczesne spekulacje?
-obrońca
Jak ktoś nie ma odpowiedniego wykształcenia, to nie może marzyć o podobnych stanowiskach. Pozostaje tylko głupia zazdrość, która jest jednym z siedmiu grzechów głównych. A Pan przepraszam za chrześcijanina się uważa?
-obrońca
Jakiego billboardu i czyja twarz przepraszam bardzo? Czasami zaciętość i chęć zemsty wywołuje chroniczną ślepotę jak widać..
n
niezadowolony
Coś mi się zdaje, że forumowicz "~zadowolony" to chyba sama G. Kufel.
k
krajan44
zancie radnych z Błonia Górzyskowa Szwederowa?? pEWNIE NIE . Ale cóż oni się tylko uajwaniają w czasie wyborów a potem nawet na dyżurze nie mozna ich zastać a teraz niektórzy zamatzyli sobie zostać posłami. I co wy na to???
k
krajan44
a o tu nic nowego nic ciekawego straszne dla pani redaktor nic nie wzbudza zainteresowania
k
kowboj
a czy to prawda że Małecki bierze kasę i siedzi w domciu??? Bo jest w wieku ochronnym
k
koral55
w innych spółdzielniach też odbyła się walka. Niektórzy przewodniczący Rady chcieli zawłaszczyć Spółdzielnią ale sie nie dało. Mądrość obywatelska zwyciężyła i nawet kąśliwości pani redaktor nie pomogły
r
rej
Niech pan będzie spokojny i przypadkiem nie wraca, bo nic się nie zmieniło. Większość zdecydowanie głosowała przeciwko własnym interesom, zresztą jak zwykle. Pozostała bierność i szacunek dla władzy, mimo, że ta oczywiste głupoty wciska i skubie członków na dwa miliony i jeszcze dostaje prawie milion na ewentualne potknięcia, jak powiedziano - "dofinansowano zdarzenia przyszłe i niepewne", co jest ewenementem w spółdzielni. Absolutorium dostali wszyscy i co najważniejsze, "to byśmy zdrowi byli".
r
rej
Tylko z jednym się trzeba zgodzić - żadne osiedle nie ma takiego działacza, jak pani Kufel. Można pogratulować im szczęścia.
K
KONIARA
Na ostatniej części Walnego Zebrania,które odbyło się na OŚ. Błonie
mieszkańcy - członkowie BSM byli zdezorientowani tym co dzieje się w Spół-
dzielni, a konkretnie w jhej Zarządzie, a także Radzie Nadzorczej. Niesmak
i zastanowienie budziły również kartki pokuładane przez p.Kufel na krzesłach
co było jawną agitacją - głosujcie na mnie bo jestem DZIAŁACZKA spółdziel-
czą ... radną itp.
Należy zastanowić się gdzie przez te 4 lata pracy w BSM był p. Małecki-
wcześniej nie widział żadnych nieprawidłowości...
Mówił równiewż nieprawdę o 30 latach pracy BSM , PRACOWAŁ TYLKO
W ORGANACH SAMORZĄDOWYCH,
NO a po latach wyszło szydło z worka - nie zostałem prezesem to i
teraz pokażę - jednak obrona była s ł a b a ....................
k
ktos11
i co się zmieniło w spółdzielni po tym artykule??? napiszcie bo jestem daleko i nic nie wiem
M
MIESZKANIEC BŁO
Pani Grażyna Kufel to przede wszystkim bardzo skromna osoba, pomagająca wszystkim potrzebującym na miarę jej możliwości. Dlatego ludzie sami podczas głosowań tajnych wybierają tę cudowną osobę na naszego reprezentanta, bo wiedzą, że mogą na tę Panią liczyć. Pan widocznie nigdzie nie jest wybierany i dlatego ZIONIE PAN JADEM aż PANU PIANÄ„ KAPIE. Podpisz się tchórzu albo idź do Pani Grażyny Kufel i z dokumentów dowiesz się jak BARDZO WARTOŚCIOWÄ„ OSOBÄ„ JEST TA PANI . Ja w imieniu własnym i tego ogromnego grona przyjaciół , wyborców Pani Grażyny Kufel - DZIĘKUJĘ i ŻYCZĘ WYTWAŁOŚCI, bo co my zrobimy bez Pani. WYTRWANIA I POWODZENIA JESTEŚMY Z PANI BARDZO DUMNI, żadne osiedle nie ma takiego działacza jak my.
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski