Wiatr w żagle lewicy

Francois Hollande nadal jest faworytem niedzielnych wyborów. Jego przewaga nad obecnym prezydentem Nicolasem Sarkozym wynosi 5 proc.

Hollande w ostatnich tygodniach przeważał wyraźnie we wszystkich sondażach. W I turze, która odbyła się dwa tygodnie temu, Hollande zdobył 28,63 proc. głosów, a Sarkozy 27,18 proc.

Procenty wskazują wygranego

Według sondaży dwóch ośrodków badania opinii publicznej - Ipsos i BVA - na Hollande zamierza głosować 52,5 proc. Francuzów, natomiast na Sarkozy’ego 47,5 proc. Inne sondaże, choć odnotowują spadek notowań kandydata socjalistów o 1,5 proc. w porównaniu do ubiegłego tygodnia, to i tak może on liczyć na poparcie w granicach 53,5 proc. Jeszcze kilka dni wcześniej ta różnica wynosiła 10 proc.<!** reklama>

Szanse urzędującego prezydenta na ponowną elekcję wydają się iluzoryczne. Zwłaszcza że centrysta Francois Bayrou ogłosił, że w niedzielę poprze Hollande’a i dał wolną rękę swoim wyborcom. Jest to dużym rozczarowaniem dla Sarkozy’ego. Liczył on bowiem, że Bayrou namówi 9 proc. Francuzów, którzy głosowali na niego w pierwszej turze, do oddania głosu na obecnego prezydenta. Sarkozy musiał więc przełknąć gorzką pigułkę, ale nie odmówił sobie złośliwości pod adresem głównego rywala do Pałacu Elizejskiego. Stwierdził mianowicie, że Bayrou zagłosuje na Hollande, który w lutym 2013 r. doprowadzi Francję do bankructwa.

Sarkozy’ego nie oszczędziła także kandydatka nacjonalistycznego Frontu Narodowego Marine Le Pen, która w pierwszej turze uzyskała 18 proc. głosów. Zapowiedziała, że w niedzielę pójdzie na wybory, ale odda nieważny głos. Nie wskazała ona swoim zwolennikom, na kogo mają głosować. Nie jest tajemnicą, że ambicją Le Pen jest, aby kierowany przez nią Narodowy Front zajął na prawicy miejsce prezydenckiego ugrupowania, czyli Unii na rzecz Ruchu Ludowego. Jakby tego było mało, aż 60 proc. Francuzów po prostu nie lubi Sarkozy’ego.

Socjalista pewny swego

Tymczasem w obozie rywala obecnego prezydenta panuje wielki optymizm. Francuscy politolodzy podkreślają, że na Hollande zagłosują wszystkie środowiska lewicowe, które chciałyby, żeby prezydentem Francji po kilkunastoletniej przerwie został znowu socjalista. Ostatnim socjalistycznym prezydentem był Francois Mitterrand, który rządził w latach 1981-1995. Za Hollandem są lewicowy radykał Jean-Luca Melenchon i kandydatka Zielonych Eva Joly.

Wydaje się, że szanse lewicowego kandydata na wybór, wbrew oczekiwaniom politologów i samego Sarkozy’ego, zwiększyła środowa debata telewizyjna. Oglądało ją prawie 20 milionów wyborców. Sarkozy miał „pożreć” swojego rywala, tymczasem Hollande wykazał się dowcipem i refleksem, co sprawiło, że nawet jeśli debaty nie wygrał, to na pewno jej nie przegrał. Nie wykorzystał w debacie podejrzeń, że libijski dyktator Muammar Kaddafi miał przekazać 50 mln euro na poprzednią kampanię wyborczą Sarkozy’ego, ale nie omieszkał zarzucić mu zbytniej uległości wobec kanclerz Niemiec Angeli Merkel w negocjacjach nad paktem fiskalnym. Tymczasem Angela Merkel, która nie kryła niechęci wobec kandydata socjalistów, głownie z powodu jego zapowiedzi rewizji paktu fiskalnego, powoli zaczęła zmieniać swoje stanowisko. Niemiecki dziennik „Sueddeutsche Zeitung”, powołując się na nieoficjalne źródła w urzędzie kanclerskim, napisał wczoraj, że w przypadku wyboru Hollande’a, Merkel nawiąże z nim bliską współpracę.

Sam Hollande wydaje się być pewny zwycięstwa. Przemawiając w czwartek na wiecu w Tuluzie stwierdził, że Europa odczuje jego zwycięstwo jako moment nadziei. W niedzielę okaże się, czy optymizm Hollande’a był uzasadniony. Z całą pewnością do urn pójdzie nie mniej Francuzów niż dwa tygodnie temu. W pierwszej turze frekwencja wyniosła blisko 80 proc.