Serwują gościom specjały strzeleckiej kuchni: kluchy ziemniaczane, naleśniki z jabłkami oraz chleb ze smalcem i z twarogiem od pani Heli. Na taki piknik zwykle zużywają 100 litrów ciasta naleśnikowego.
<!** Image 2 align=right alt="Image 7399" >Prekursorem agroturystyki w Strzelcach Dolnych był Leonard Gwit, który w 1990 r., jako przedstawiciel „Solidarności” Rolników Indywidualnych, został zaproszony do Francji: - Pokazano nam wówczas, jak wyglądają francuskie „wczasy pod gruszą”, sprzedaż bezpośrednia i święta winobrania - wspomina tamte pionierskie lata. - Po powrocie do Polski, na wzór francuski, stworzyliśmy Towarzystwo Rolnictwo-Turystyka, którego zostałem prezesem.
Niestety, w Strzelcach francuskie „wczasy pod gruszą” nie przyjęły się. - Polacy są za biedni na dwutygodniowe wczasy, a bogaci wybierają zwykle ciepłe kraje. Dlatego z francuskich wzorców skorzystaliśmy jedynie przy odtworzeniu tradycji świeckich powideł - wyjaśnia Leonard Gwit.
Sport na łące
Pierwsze Święto Śliwki w Strzelcach Dolnych zorganizował Jan Iwanowski, potomek repatriantów z Wilna. Już w 1988 r. wytyczył na swoich polach w centrum wsi plac zabaw, otwarty dla wszystkich dzieci. Potem wspólnie z innymi mieszkańcami wsi zbudował boiska sportowe i minitor żużlowy. - Niektórzy sąsiedzi pukali się wtedy w czoło. Mówili, że lepiej byśmy zrobili, wydzierżawiając tę łąkę im, zamiast pozwalać na jej zadeptywanie - wspomina Anna Iwanowska.
Po sukcesie pierwszego Święta Śliwki na polu Iwanowskich, w organizację kolejnych imprez włączyła się cała wieś. Okazało się, że pamięć o starych strzeleckich przetworach jest tu nadal żywa. - Przed wojną, przy karczmie Lindznera nad Wisłą, była przystań, do której przybijały barki. Ładowano na nie susz z owoców oraz powidła w wielkich, kamiennych garnkach i wywożono je do Gdańska. Po wojnie wybudowano w Fordonie przetwórnię owoców i wtedy smażenie powideł i suszenie owoców przestało być opłacalne. - wspomina Monika Mocarska. Mieszka w kilkusetletniej chałupie olęderskiej, przy starym młynie wodnym. Jest jedną z najstarszych mieszkanek Strzelec.
Strzeleckie powidła od razu stały się popularne, w stodołach i piwnicach zaczęto szukać starych, miedzianych kotłów potrzebnych do ich wyrobu. Kto nie znalazł, jak Anna Iwanowska, kupował je na Targu Dominikańskim w Gdańsku, gdzie ich cena szybko rosła. W Strzelcach już nikt nie sprzedawał śliwek przetwórni. Wszystkie zaczęto przerabiać na miejscu. Dziś już nikogo nie dziwi widok strzelecczan mieszających w swoich sadach, na przełomie lata i jesieni, gotujące się powidła. Często zatrzymują się przy nich samochody, przejeżdżające pobliską drogą. Ludzie próbują śliwek i kupują gotowe przetwory.
Podczas tegorocznego święta strzeleckiej śliwki, na pole Iwanowskich zjechało około 15 tys. gości. Jak zwykle były zabawy, smażenie powideł, degustacje lokalnych potraw, przejażdżki tramwajem konnym, wystawa starych traktorów, wiślane rejsy i inne atrakcje.
W dolinie Wisły
Śliwkowy sukces Strzelec już wcześniej dostrzegli sąsiedzi z innych nadwiślańskich miejscowości. Ze Świecia nadeszła propozycja nadania śliwkowym specjałom znad Wisły nazwy „Powidła Świeckie”. - Na przełomie XIX i XX wieku, z powideł słynęły nie tylko Strzelce Dolne. Wyrabiano je (i sprzedawano do Gdańska) prawie we wszystkich wsiach doliny Wisły - od Fordonu, poprzez Kozielec, Gruczno, Nowe, aż po Opalenie za Gniewem. Teraz warto do tego wrócić - proponuje Jarosław Pająkowski, dyrektor Parku Krajobrazowego Doliny Dolnej Wisły. - Nawet Chełmno chce do nas dołączyć, bo tam też uważają, że wspólnymi siłami łatwiej będzie się promować. Na razie powinniśmy zacząć od zamówienia pokrywek na słoiki ze wspólnym logo, na przykład „Powidła z Doliny Dolnej Wisły”. Natomiast na etykietach niech nadal pozostaną lokalne nazwy. W ten sposób dużo taniej wypromujemy cały region i wspólny wyrób, a o tym, które powidła są najlepsze, z pewnością zadecydują sami smakosze.
<!** Image 3 align=left alt="Image 7400" >Propozycja Pająkowskiego wzbudziła początkowo w Strzelcach protesty. Najgłośniej miejscowego specjału bronił sołtys Tadeusz Zamłyński. Anna Iwanowska ma do zamiaru Pająkowskiego dość przychylny stosunek: - Być może razem będzie nam łatwiej przebić się poza region? Choć na brak popularności raczej nie narzekamy. Nasze Koło Gospodyń Wiejskich zapraszane jest na największe polskie targi turystyczne i rolne. Żartujemy, że naszym szefem jest mój mąż, który wymyśla i robi wszystkie ekspozycje. Ostatnio przygotował mi stoisko w formie starego wozu konnego, który po rozebraniu na części musiałam w bagażniku autokaru przewieźćdo Hiszpanii i tam go złożyć. Po udanych imprezach na naszym terenie kilka wielkich firm zaproponowało, abyśmy zorganizowali pikniki dla zatrudnionych w nich osób. Niedawno na takiej właśnie imprezie wystąpił Paweł Kukiz z zespołem Piersi.
Dla gości, większą atrakcją od Kukiza okazało się strzeleckie jadło. - Podczas takich imprez serwujemy gościom głównie specjały strzeleckiej kuchni: kluchy ziemniaczane, naleśniki z jabłkami oraz chleb ze smalcem i z twarogiem od pani Heli. Na taki piknik zużywamy przeciętnie 100 litrów ciasta naleśnikowego. Oprócz tego, koleżanki pieką wiele blach przedniego, domowego ciasta. Do tego dodajemy wiejskie, zsiadłe mleko i własne kefiry z owocami - mówi Anna Iwanowska. Podobne jadłospisy panie ze Strzelc przygotowują też dla uczestników rejsów po Wiśle.
Źródło sukcesu
Goście zaczęli też dostrzegać walory krajoznawcze okolicy i niepowtarzalny klimat, podobny do nowosądeckiego. Tak przynajmniej wykazały badania naukowe, przeprowadzone tu w latach 70. Tworzą go potoki, płynące w głębokich wąwozach, porośniętych starymi bukami i jesionami. Ich czysta, źródlana woda trafia do poideł w okolicznych oborach. Podobno właśnie dlatego mleko ze Strzelec nie ma sobie równych.
<!** Image 4 align=right alt="Image 7401" >Walory Strzelec sprawiły też, że zaczęło się tu osiedlać coraz więcej bydgoszczan. Grażyna i Ryszard Roethelowie mieszkają tu od ośmiu lat. Ich domu nie widać z żadnej drogi. Wkomponowali go w stary sad i skarpę nad potokiem. Tuż obok rosną kilkusetletnie kasztany. W samym środku ich włości tryska źródło zasilające staw. Nad sąsiednim strumieniem znajduje się wejście do wapiennej groty. Dziś jest zasypane ziemią, ale sołtys Zamłyński planuje oczyszczenie i udostępnienie tej atrakcji turystom. Z kolei Iwanowscy zapowiadają, że w przyszłym roku otworzą na swoim polu sezonową karczmę z regionalnym jadłem. Strzelce idą ostro do przodu. Aż trudno uwierzyć, że wszystko zaczęło się od znalezienia starego kotła do smażenia śliwek. Teraz już nikt nie puka się tu w czoło z powodu zadeptanej łąki.